Sync by 50 Wireless On‑Ear – mocne uderzenie (w Beats) [test]
Lubię dobry dźwięk, nie lubię kabli. Za ładowarkami i dodatkowymi adapterami też nie przepadam. Dlatego ucieszyłem się, gdy w moje ręce trafiły słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear firmy SMS Audio. Marka ta wspierana przez znanego rapera, 50 centa, właśnie poważnie wzięła się za podbój polskiego rynku. I mam wrażenie, że właśnie dzięki takim produktom może jej się udać.
15.06.2014 10:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
TL;DR
Sync by 50 Wireless On-Ear to słuchawki dla aktywnych, którzy mają dość kabli i spory budżet. Tanio bowiem nie jest - trzeba na nie wyłożyć 1000 zł. Co nie zmienia faktu, że prezentują się one efektownie, w pudełku z nimi jest niemal wszystko, czego można chcieć, a całość jest wygodna i dobrze brzmi. Może nie jest to poziom audiofilskich referentów, ale na tle bezprzewodowej konkurencji Sync by 50 wypada dobrze. Fani brzmienia popularnych Beatsów (ale nie tylko) nie będą zawiedzeni.
Dbałość o klienta, który jest w stanie wyłożyć grubą kasę na bezprzewodowe słuchawki, widać w przypadku Sync by 50 Wireless On-Ear na każdym kroku. Sprzęt trafia do nas w pudełku, które nie tylko estetycznie wygląda, ale i jest naprawdę solidne. Nie ma najmniejszych szans, by słuchawki uległy uszkodzeniu w trakcie transportu, o ile nie dostaną się pod walec drogowy. W środku jest niemal wszystko, czego można oczekiwać. Oprócz pokaźnego pakietu makulatury dostajemy porządne, twarde etui z przegródką na przydatne akcesoria w postaci kabla do ładowania i dodatkowego przewodu z wbudowanym mikrofonem, który pozwala na prowadzenie rozmów telefonicznych.
Jest też specjalna szmatka do czyszczenia. I w tym przypadku nie jest to zbędny gadżet, bowiem słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear są wykończone na wysoki połysk. W praktyce niedbale traktowane na pewno będą wymagały czyszczenia, a lepiej tego nie robić byle czym. Czego brakuje? Może się czepiam, ale nie pogardziłbym ładowarką. Nie zawsze mam dostęp do komputera lub innego urządzenia z portem USB. Naturalnie mogę w razie potrzeby podłączyć kabel i dalej słuchać muzyki, ale ostatecznie nie po to wydaje się 1000 zł, by ciągać za sobą kable i powerbanki. A tyle właśnie kosztują słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear w polskich sklepach. Dużo? Bynajmniej. Porządne słuchawki na Bluetooth tyle kosztują.
Co nie zmienia faktu, że produkt SMS Audio mnie przekonuje. Począwszy od opakowania, po jego zawartość, na treści dołączonych ulotek skończywszy. Widać, że specjaliści tej stosunkowo młodej (2011 r.), amerykańskiej marki mają głowy na karkach. Fakt, to kosztuje, co widać po cenie, ale zamierzony efekt jest osiągnięty. Miażdżąca większość nabywców słuchawek Sync by 50 Wireless On-Ear będzie miała poczucie dobrze zainwestowanych pieniędzy jeszcze zanim założą je na głowę i na poważnie zaczną używać. I w zdecydowanej większości przypadków tak już pozostanie. Dlaczego nie w stu procentach? Przede wszystkim dlatego, że nie ma rzeczy idealnych i nie sposób zadowolić każdego. Ale o tym później.
Solidnie i efektownie, ale…
…niezbyt praktycznie. Słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear prezentują się bardzo dobrze i na pewno będą stylowym dodatkiem na co dzień. Co nie zmienia faktu, że ja raczej preferuję urządzenia praktyczne i tym samym nie pogardziłbym wariantem z matowym wykończeniem. I to nie tylko ze względu na to, że wówczas zdecydowanie rzadziej musiałbym sięgać po ściereczkę do czyszczenia. Po prostu chcę, by mój sprzęt wraz z upływem czasu dalej wyglądał estetycznie. Nie kwestionuję jakości zastosowanych tworzyw, bowiem te bezapelacyjnie są pierwszego gatunku. Jednak mam wrażenie, że na błyszczących powierzchniach prędzej czy później pojawią się ryski. A te bez wątpienia odbiorą słuchawkom nieco uroku.
Sync by 50 Wireless On-Ear to słuchawki lekkie (< 200 gram), ale przy tym zadowalająco solidne. Kluczowe elementy konstrukcji wzmocniono metalowymi wstawkami, pozostałe wykonano z elastycznych tworzyw sztucznych. Możemy je zatem bezstresowo wyginać i składać tyle razy ile będzie to konieczne bez obaw o przedwczesne zużycie przegubów czy uszkodzenie pałąka. Skórzane nauszniki wypełniono miękką pianką, podobnie jak wyściółkę pałąka. Dołączone przewody zabezpieczono przy pomocy dość grubej warstwy gumowanego tworzywa. W rezultacie kable są miłe w dotyku i bardzo elastyczne, nie ma mowy o tzw. efekcie mikrofonowym w trybie przewodowym, a zabezpieczenie przed uszkodzeniem wiązki więcej niż zadowalające.
Wygoda? Specyficzna
Słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear to pod względem wygody specyficzna mieszanka, która nie każdemu przypadnie do gustu. Z jednej strony dostajemy swobodę ruchu nieskrępowaną kablami i pełną kontrolę nad odtwarzaniem. Na prawej muszli zintegrowano wygodną konsolę sterującą, dzięki której w mgnieniu oka możemy zatrzymać odtwarzanie lub je wznowić, wybrać kolejną lub poprzednią ścieżkę, tudzież zmienić poziom głośności. Z drugiej mamy do czynienia z modelem nausznym. A zwolenników tego typu konstrukcji nie znam zbyt wielu i nie ukrywam, że sam do nich nie należę. Jeśli mam wybór, albo stawiam na konstrukcje douszne, albo takie, które otaczają moje ucho.
Bez wątpienia po części wynika to z faktu, że mam bańkę dość pokaźnych rozmiarów i konstrukcje nauszne (ale i niektóre wokół uszne) wgniatają mi małżowiny w czaszkę, a tego nie lubię. W rezultacie do słuchawek Sync by 50 Wireless On-Ear musiałem chwilę się przyzwyczajać. Docisk przez nie serwowany jest bowiem w moim przypadku dość duży. Na szczęście koniec końców konstrukcja okazała się wygodniejsza niż początkowo mi się wydawało. Bez problemu mogłem w niej spędzić 4-5 godzin pod rząd, co w przypadku wielu teoretycznie wygodniejszych słuchawek i headsetów (np. SS Siberii Elite) było sporym wyzwaniem. Miękkie, skórzane nauszniki i elastyczny pałąk zdają egzamin, trzeba im tylko dać szansę.
Co nie zmienia faktu, że posiadacze największych głów będą musieli sięgnąć po wariant Over-Ear z technologią Kleer – pałąk może bowiem okazać się za krótki. Ja musiałem go maksymalnie rozsunąć, a nie mam największej mózgownicy w firmie. W zasadzie jedyne, czego mi brakuje, to przewiewnych nauszników znanych ze sportowej serii słuchawek SMS Audio. Zamknięta konstrukcja ze skórzanymi padami z jednej strony dobrze izoluje od otoczenia i pozwala cieszyć się ulubioną muzyką nawet w głośnym otoczeniu. Z drugiej strony w upalne dni wentylacja ucha jest nieco zbyt słaba i w rezultacie po pewnym czasie robi się gorąco. Cóż, coś za coś. Reasumując – słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear w wielu przypadkach będą wymagały chwili na zaklimatyzowanie się, przyzwyczajenie do nich. Ale warto dać im szansę.
Dla fanów mocnego brzmienia
Wyposażone w profesjonalnie dostrojone, 40-milimetrowe przetworniki słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear powinny brzmieć co najmniej dobrze. A jak to jest w praktyce? Na pewno kawałki samego 50 centa brzmią pierwszorzędnie i tak, jakby on sam sobie tego życzył. Bez bicia przyznaję, że moje ulubione, tj. Candy Shop i P.I.M.P., zapuszczone na Syncach brzmią kapitalnie. Po uszach uderza potężny, mięsisty bas, który wybija się na tle dobrze odwzorowanej średnicy. Nie brakuje też sopranów, aczkolwiek w kawałkach tego rodzaju zwykle nie ma ich za dużo. Na szczęście w innych rodzajach muzyki recenzowane słuchawki również dobrze się sprawdzają, choć zawsze, ale to zawsze, słychać basowy charakter przetworników.
I właśnie to niskie, nieco rozlewające się pasmo potrafi niekiedy przyćmiewać wyższe rejestry, które w pozbawionych mocnych uderzeń utworach są zadowalająco wyraziste i dość szczegółowe. Powodów do niezadowolenia nie daje też pasmo średnie, które jest dobrze słyszalne. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mamy do czynienia z audiofilską konstrukcją klasy referencyjnej. W jazzowych kawałkach i bardziej wymagających, klasycznych kompozycjach (np. SchizoFerret, BaRock czy ViolMachine) zabraknie równowagi i przestrzenności, niekiedy też separacji dźwięków i analityczności. Tyle tylko, że do odsłuchu tego typu muzyki kupuje się sprzęt z zupełnie innej półki i paruje go z porządnym DAC-em, a nie komórką.
Sync by 50 Wireless On-Ear najlepiej sprawują się podczas odsłuchu popularnych kawałków, królujących na listach przebojów, energetycznych i z dobrym basem. Zostały stworzone do użytku na co dzień, a nikt chyba nie biega i nie robi zakupów w rytm symfonii Mozarta czy Beethovena. Takimi utworami delektuje się w ciszy i na innym sprzęcie. Na koniec dodam tylko, że jakość brzmienia w trybie bezprzewodowym jest identyczna jak po kablu. Bluetooth 4.0 z aptX bezapelacyjnie daje radę. Same słuchawki nie wymagają zbyt częstego ładowania – energii zgromadzonej we wbudowanym akumulatorze wystarcza na ok. 12-14 godzin. Podczas odtwarzania nie ma mowy o jakichkolwiek zakłóceniach czy przerywaniu.
Podsumowanie
Słuchawki Sync by 50 Wireless On-Ear to dobra propozycja dla ludzi aktywnych, żyjących w ciągłym ruchu, którzy chcą się uwolnić od kabli i bez wątpienia mocna konkurencja dla popularnych Beatsów, głównie ze względu na charakterystykę brzmienia i cenę. Tanio nie jest, ale w zamian dostajemy solidny sprzęt, przeznaczony do codziennego użytku, na którym większość kawałków brzmi co najmniej dobrze. Konstrukcja wygląda efektownie i po chwili przyzwyczajenia okazuje się całkiem wygodna. W komplecie znajduje się praktycznie wszystko, co potrzebne, z porządnym, praktycznym etui włącznie. Sync by 50 Wireless On-Ear to słuchawki, z którymi zdecydowanie warto się zapoznać.