Takiego telewizora jeszcze nie było. Samsung The Sero idealnie wstrzeliwuje się w potrzeby Polaków. Ma jedną wadę
Samsung The Sero promowany jest jako telefon dla millenialsów. Po spędzeniu z nim kilku dni potwierdzam: tak, to sprzęt dla nowego pokolenia. Ale wcale nie dlatego, że w nietypowy sposób współpracuje ze smartfonem. Oto nasza recenzja.
01.11.2020 | aktual.: 08.03.2022 14:32
The Sero (z koreańskiego: "pionowy") to dość nietypowy telewizor, bo mogący wyświetlać obraz w dwóch trybach: standardowym, poziomym oraz… pionowym.
Samsung tłumaczył to myśleniem o odbiorcach, którzy więcej czasu spędzają na Facebooku, YouTube, Instagramie czy TikToku. Te platformy są specjalnie dopasowane pod smartfony, gdzie wyświetlają filmiki w orientacji pionowej.
Właśnie tak można oglądać treści na telewizorze The Sero: albo w pionie, albo poziomie. Położenie ekranu zmienia się na pilocie, lub machając smartfonem, jeśli połączymy go z telewizorem.
Millenialsem nie jestem, a oglądanie w pionie filmiki mnie irytują. A i tak żałowałem, gdy musiałem The Sero oddawać.
Powód jest prosty: moje bardzo małe mieszkanie.
Samsung odpowiada na mieszkaniowe potrzeby
Sytuacja mieszkaniowa dla osób przed 30 nie jest zbyt kolorowa. Opisywał ją niedawno Money:
Dekada oszczędzania dosłownie każdej zarobionej złotówki - tyle potrzeba, by Polak zarabiający średnią krajową mógł kupić mieszkanie bez kredytu. Jak wynika z danych, epidemia nie zbiła cen mieszkań. W stolicy na metr kwadratowy mieszkania trzeba pracować dwa miesiące.
By samemu zaoszczędzić na M4 o powierzchni 50 metrów kwadratowych w stolicy, potrzeba 137 miesięcy odkładania. To ponad 11 lat mozolnego odkładania. W Łodzi to zadanie uda się po 86 miesiącach. To 7 lat.
A mówimy tu mieszkaniu mającym 50m2. Nie jest to wielka willa.
Coraz więcej firm zauważa, że każdy centymetr powierzchni się liczy. Ikea już przygotowała nowoczesną meblościankę, spełniającą kilka funkcji. Na dodatek przesuwalną, więc w prosty sposób można aranżować przestrzeń.
The Sero to sprzęt, którego twórcy wyznawali podobną filozofię. Fakt, że ma "tylko" 43-cali można tłumaczyć względami konstrukcyjnymi - sam telewizor jest ciężki, podobnie jak trzymająca go podstawka - i tym, że większy ekran być może nie wytrzymałby częstego obracania się.
Wydaje mi się jednak, że bardziej chodzi tu o to, że telewizor trafić ma właśnie do młodych, którzy w większości raczej nie mają szansy na przestronne mieszkanie.
Rodzi się pytanie, czy 6 tys. za 43-calowy telewizor to cena przygotowana z myślą o mniej zasobnych portfelach. Zacząłem się nad tym zastanawiać.
Gdybym miał The Sero na własność, mógłbym zrezygnować z wielkiej półki, na której telewizor stoi. Zakładając, że mamy do umeblowania "gołe" mieszkanie, jeden wydatek więc nam odpada.
Poza tym w polskich domach bardzo często telewizor wiesza się na ścianie. Również wiąże się to jeśli nie z dodatkowym wydatkiem, to przynajmniej z koniecznością "poświęcenia" fragmentu ściany.
Samsung The Sero pozwala ją odzyskać, zmieniając przy okazji sposób myślenia o telewizorze. Staje się meblem, elementem przestrzeni, a jednocześnie czymś, dzięki czemu inaczej możemy myśleć o otaczających nas przedmiotach.
Poświęcam tyle uwagi designowi The Sero wcale nie po to, by przykryć kwestie sprzętowe. Wręcz przeciwnie - to świetny telewizor, który sprawdził się i podczas oglądania, i grania. Obraz jest wyraźny, czysty. 4K, HDR, technologia QLED, 100 proc. natężenie kolorów dzięki technologii Quantum Dot - to wszystko gwarantuje realizm oglądanych treści.
Dodajmy, że The Sero w przypadku treści o niższej rozdzielczości niż 4K poprawia zarówno obraz, jak i dźwięk do jakości możliwie zbliżonej do 4K. I to faktycznie widać, i słychać.
The Sero ma też zaskakujące brzmienie. Głośniki 4.1ch 60W z funkcją Dolby Digital Plus sprawiały, że The Sero zamienił się u mnie bardzo często w radio, na którym odpalałem koncerty z YouTube'a czy muzykę ze smartfonów.
Samsung The Sero to dla mnie spore zaskoczenie. Myślałem, że funkcja odtwarzania w pionie to zbędny bajer. Sztuczka, którą Samsung chce się wyróżnić. Tymczasem The Sero sprawił, że inaczej zacząłem myśleć o aranżacji mieszkania. Kiedy telewizor jest wyłączony, ekran jest w pionie - w tym czasie mogą wyświetlane być np. zdjęcia, przygotowane przez twórców animacje czy grafiki.
Telewizor przestaje być więc tylko sprzętem do odtwarzania treści. Wzbogaca swoim kształtem i działaniem mieszkanie. Pytanie, czy nie płacimy za to zbyt wysokiej ceny. Jasnym jest, że bardziej kusi nieco tańszy telewizor, ale mający 65-cali, niż dość ekstrawagancki gadżet.
Podoba mi się jednak kierunek, w którym idzie Samsung, zrywając z tradycyjnym myśleniem o telewizorach. Najpierw The Frame, teraz The Sero. Jeśli macie małe mieszkanie, w którym 43-calowy telewizor jest w sam raz, marzycie o minimalnym wystroju, a jednocześnie chcecie mieć świetnie odtwarzający treści sprzęt - The Sero to właściwy adres. Tylko ta cena...