Ten X‑Wing naprawdę lata! (wideo)
Goście odwiedzający hale tegorocznych targów CES tłumnie stawiali się na niepozornym stanowisku azjatyckiej firmy Digittronics. Jak się okazało, magnesem był latający nad głowami X-Wing, który de facto X-Wingiem nie był.
12.01.2010 | aktual.: 14.03.2022 08:52
Goście odwiedzający hale tegorocznych targów CES tłumnie stawiali się na niepozornym stanowisku azjatyckiej firmy Digittronics. Jak się okazało, magnesem był latający nad głowami X-Wing, który de facto X-Wingiem nie był.
X-Winga kojarzy każdy fan Gwiezdnych Wojen. Charakterystyczny kosmiczny myśliwiec o skrzydłach składających się w kształt litery "X" był i wciąż pozostaje marzeniem wielu nastolatków, a także jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli kinowej sagi Lucasa. Zaprezentowany na targach model nie ma praw do używania nazwy X-Wing. Co więcej, to zdalnie sterowany helikopter (sic!) o wyglądzie dość odważnie nawiązującym do wspomnianego myśliwca.
Kryjący się pod nazwą RCX4 Star Stryker model nie wyróżnia się jedynie kształtem, ale również prostotą pilotażu. Ma cztery śmigła: po bokach, na środku i z tyłu. Wyposażono go w żyroskopowy system kontroli stabilności lotu, a także w automatyczną kontrolę wznoszenia. Dzięki temu nie musimy obawiać się, że kosztująca niemałe pieniądze zabawka roztrzaska się przy niefortunnym manewrze. Możemy nawet pozwolić sobie na chwilową przerwę w sterowaniu, mając pewność, że RCX4 zawiśnie w powietrzu, delikatnie zmniejszając wysokość, a nie runie z impetem na ziemię.
Model wraz z ładowarką i kosmicznie wyglądającym pilotem mieści się w aluminiowej walizce. Po wyjęciu i zmontowaniu skrzydeł jest gotowy do użytku. Bateria o pojemności 500 mAh pozwala na niecałe dziesięć minut lotu. Tyle samo czasu wynosi czas jej ładowania. Posiadając więc co najmniej dwie sztuki, nie będziemy zmuszeni do urządzania sobie dłuższych przerw w pilotażu.
Jak donosi serwis Ars Technica, prowadzący prezentację z niezwykłą gracją radził sobie z utrzymaniem i kierowaniem modelem. Wykorzystywał to, by w dość ciekawy sposób zachęcać odwiedzających do bliższego zapoznania się z ofertą Digittronics. Posyłał bowiem Star Strykera nad sąsiednie stoisko, a następnie pozwalał mu zawisnąć na chwilę w powietrzu. To wystarczyło, by wokół zebrał się mały tłumek gapiów. Następnie helikopter wracał do właściciela, prowadząc za sobą zafascynowaną "wycieczkę".
Podobieństwo do X-Winga nie jest przypadkowe. Nawet jeżeli w trakcie prezentacji nie padła nazwa najsłynniejszego myśliwca z Gwiezdnych Wojen, wystarczyło posłuchać "zapożyczonej" z filmów Lucasa muzyki towarzyszącej filmowej prezentacji możliwości Star Strykera w terenie, by poznać intencje producenta.
Sam model, choć wzbudził spore zainteresowanie, raczej nie odniesie wielkiego sukcesu. George Lucas doskonale wie bowiem, na czym polega siła marki i nie pozwoli, by bez jego pozwolenia wykorzystywały ją firmy trzecie.
Źródło: ArsTechnica