Test Huawei Freebuds 4: Tak wygodne, jakbyś ich nie miał w uszach
Freebuds 4 na pierwszy rzut oka - czy to na same słuchawki czy też na ich specyfikację - nie różnią się bardzo od swoich poprzedników, Freebuds 3. Diabeł jednak, jak zwykle, tkwi w szczegółach i pokazuje, że niektóre z nich mogą naprawdę wiele zmienić.
05.07.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:20
Kiedy Huawei zaprezentował Freebuds 3, był to powiew świeżości na rynku słuchawek TWS (True Wireless, czyli bez fizycznego połączenia między obiema słuchawkami), na którym brakowało dostępnych w rozsądnej cenie urządzeń od pierwszoligowych marek, które łączyłyby douszną konstrukcję z systemem aktywnej redukcji hałasu. Słuchawki chińskiego giganta okazały się strzałem w dziesiątkę, ale nie były pozbawione wad - dwie najpoważniejsze z nich to brak możliwości połączenia z kilkoma urządzeniami jednocześnie i niska skuteczność systemu ANC.
Czy Freebuds 4 udało się nadrobić problemy na tym polu? Co udało się poprawić, co dodać, a co, być może zepsuć? Już opowiadam.
[b]Komu się spodobają?[/b]Może się nimi zachwycić każdy, kto używa słuchawek długo, zarówno do słuchania muzyki jak i rozmów, korzystając przy tym zarówno z telefonu jak i komputera. Dzięki swojej konstrukcji Freebuds 4 zupełnie nie męczą uszu i nie przeszkadzają w kontroli tego, co dzieje się w otoczeniu
[b]Komu nie polecamy?[/b]Dla osób dojeżdżających do pracy metrem lub kolejką podmiejską otwarta konstrukcja słuchawek będzie poważnym minusem: hałas może praktycznie uniemożliwić słuchanie muzyki, nawet przy włączonym systemie ANC. Co ciekawe, nawet w takich warunkach da się przez Freebuds 4 rozmawiać przez telefon.
Zacznijmy od konstrukcji. Freebuds 4 tak jak ich poprzednicy są słuchawkami dousznymi, a więc trzymającymi się w małżowinie ucha. W przeciwieństwie do większości słuchawek TWS, które mają konstrukcję dokanałową, te nie zatykające całkowicie kanału słuchowego, co ma swoje poważne konsekwencje, o których napiszę już zaraz.
Nowe słuchawki są od poprzedniego modelu o kilka gram lżejsze, a etui ładujące - już wcześniej należące do najwygodniejszych w przenoszeniu mniejsze, mimo zachowania tej samej pojemności baterii. Tak jak poprzednio, ładowanie możliwe jest przez złącze USB-C.
Po ułożeniu w uszach, Freebuds 4 praktycznie znikają ze świadomości użytkownika. Dzieje się tak tyleż ze względu na ich bardzo małą masę (każda słuchawka waży tylko ok. 4 g) i ergonomiczny kształt, co dzięki pozostawieniu kanału słuchowego otwartym. To ostatnie daje poczucie naturalności kontaktu z otoczeniem, bez stałego ucisku i "zatkania" typowego dla słuchawek dokanałowych. W efekcie Freebuds 4 są w moim odczuciu najwygodniejszymi słuchawkami typu TWS z jakimi miałem do czynienia i to właśnie one były moim wyborem zawsze wtedy, kiedy miałem w perspektywie długie siedzenie ze słuchawkami w uszach.
Mimo tak delikatnego osadzenia w uszach, słuchawki Huawei trzymają się całkiem dobrze i nie dają wytrząsnąć ani przy bieganiu, ani nawet bardzo gwałtownych ruchach głowy. Podczas uprawiania sportu trzeba jednak uważać, żeby nie zaczepić niczym o słuchawkę, bo wtedy dość łatwo może ona wypaść - wydłużony korpus zapewnia świetną dźwignię.
Wyposażone w 14 mm przetworniki i obsługujące kodeki Freebuds 4 grają bardzo przyjemnie - dźwięk jest czysty i precyzyjny, z odpowiednią głębią, bardzo ładnymi partiami wysokimi i dobrym środkiem. Nawet niska część pasma jest zaskakująco głęboka i pełna, jak na ten rozmiar słuchawek i fakt, że są otwarte.
Jeszcze lepiej jest w kwestii rozmów telefonicznych. Obie strony połączenia mogą cieszyć się czystym i wyraźnym głosem, dobrze odseparowanym od szumu tła, nawet kiedy jest ono bardzo hałaśliwe.
Funkcją, która w przypadku serii Freebuds budzi chyba największe kontrowersje jest system ANC. Aktywne tłumienie hałasu zastosowane w modelu z numerem 3 wymagało ręcznego dostrojenia do otoczenia dźwiękowego i nawet w najlepszym przypadku oferowało bardzo niewielkie obniżenie zewnętrznych szumów.
Freebuds 4 mają nowy system aktywnej redukcji, który działa zauważalnie lepiej, nadal nie jest jednak w stanie zapewnić dobrych warunków do słuchania muzyki w hałaśliwym metrze czy pociągu. Tu objawia się wada otwartej, dousznej konstrukcji słuchawek: ze względu na brak fizycznej izolacji, hałas wewnątrz przewodu słuchowego jest po prostu zbyt duży. Myśląc o zakupie Freebuds 4 trzeba więc wziąć pod uwagę, że ich ANC może złagodzić szum niewielkiego biura, ale nie poradzi sobie ani z hałasem ulicy, ani - tym bardziej - samolotu, pociągu czy metra.
Obie słuchawki są wyposażone w czujniki obecności, dzięki czemu po wyjęciu którejkolwiek z ucha odtwarzana muzyka zatrzymuje się automatycznie, a po włożeniu zostaje znów uruchomiona. To tym istotniejsze, że dotykowe kontrolki Freebuds 4, choć dobrze przemyślane, w codziennym użyciu okazują się niezbyt wygodne: powierzchnia, w którą trzeba trafić jest bardzo mała i w dodatku zaokrąglona, łatwo więc chybić, albo dotknąć jej nie tam, gdzie trzeba.
Nie stanowi to dużego problemu, kiedy siedzi się w fotelu słuchając muzyki, uczestnicząc w telespotkaniu czy oglądając film, ale na ulicy, w ruchu, poziom trudności gwałtownie rośnie. Większość gestów jest przypisana na stałe, można jednak samodzielnie skonfigurować po jednej akcji dla każdej ze słuchawek.
Bardzo ważną nowością Freebuds w wersji 4 jest wprowadzenie łączności multipoint, czyli możliwości jednoczesnego połączenia z dwoma urządzeniami, na przykład telefonem i komputerem, albo telefonem i zegarkiem. Daje to wreszcie możliwość korzystania ze słuchawek Huawei podczas pracy, kiedy muzykę albo spotkanie online z komputera w każdej chwili może przerwać rozmowa telefoniczna.
Dużym plusem jest możliwość korzystania z jednej tylko słuchawki, na przykład do prowadzenia rozmów, lub - może nie całkiem uprzejmie - bycia na spotkaniu online "jednym uchem".
Producent określa czas pracy Freebuds 4 na baterii na około 4 godziny bez ANC i około 2,5 godziny z włączoną redukcją hałasu i podczas testów udawało mi się osiągnąć bardzo podobne rezultaty. Bez problemu udawało się też zgodnie z obietnicą Huawei około 5 razy naładować słuchawki za pomocą etui, co w sumie daje absolutnie wystarczającą autonomię.