Toshiba 42SL738 - telewizor dla mas [test]
Pamiętacie test trójwymiarowej Toshiby 46WL768? Z panelem było sporo problemów i koniec końców nie przypadł mi do gustu. Był to model 3D. Teraz sprawdzam tańszą i bardziej standardową Toshibę 42SL738. Jak sprawdza się w praktyce?
07.05.2011 | aktual.: 14.01.2022 13:27
Pamiętacie test trójwymiarowej Toshiby 46WL768? Z panelem było sporo problemów i koniec końców nie przypadł mi do gustu. Był to model 3D. Teraz sprawdzam tańszą i bardziej standardową Toshibę 42SL738. Jak sprawdza się w praktyce?
Telewizor dla ludu
Toshiba 42SL738 to model dla ludzi, którzy nie poszukują najnowszego i najdroższego telewizora, ale chcą mieć coś prostego i względnie taniego. Kosztuje on w sklepach internetowych od 2200 zł. Mowa o 42-calowym panelu podświetlanym diodami LED. W tej serii dostępne są jeszcze mniejsze urządzenia (19, 22, 26 i 32 cale), ale tylko model 42-calowy ma matrycę Full HD 100 Hz. Panele zawitały do Polski w październiku 2010, więc są względnie nowe.
Wszystko to pozwala wysnuć wniosek, że to panel przeznaczony dla szerokiego odbiorcy. Jest tani, ale ma LED-y, więc można go dobrze wypromować. Technologia LED jest obecnie dobrze rozpoznawana i nawet jeśli często niewłaściwie bierze się ją za coś innego niż LCD, to ma w sobie reklamową siłę.
Praktyczny design
Nastawienie na szerokiego, mniej wymagającego odbiorcę widać również w projekcie tego panelu. Pod względem wyglądu jest on dostatecznie schludny, by chciało się go postawić w salonie, ale nie za bardzo "odpicowany", by koszty produkcji skoczyły pod sufit.
Został wyposażony we wbudowany tuner DVB-T, więc promocję można poszerzyć o głośny obecnie temat cyfryzacji kraju. Jest też bardzo bogaty zestaw złącz, z dużym wsparciem dla starszych standardów. Wersja 42-calowa ma:
- 4x HDMI,
- 2x komponent,
- 2x SCART
- kompozyt,
- USB,
- PC,
- CI+
- i dźwiękowe (cyfrowe, słuchawkowe).
Pod tym względem producent naprawdę dorzucił do pieca. Nie często w tak tanich panelach znajduje się tak bogata oferta złącz.
Do pełni szczęścia dla przeciętnego użytkownika brakuje jednak dwóch istotnych funkcji.
Pierwsza to widżety internetowe. Panel nie ma wejścia na kabel sieciowy, bo i nie oferuje żadnych internetowych opcji. Trochę szkoda. Przydałby się chociaż prosty widżet YouTube.
Druga kwestia będzie bardziej bolesna dla szerokiego odbiorcy. Panel teoretycznie wspiera odtwarzanie multimediów przez USB, ale w praktyce funkcja ta jest bezużyteczna.
Nie dość, że pozwala jedynie na odtwarzanie muzyki i zdjęć, to i te działają słabo. Odtwarzacz jest anarchiczny i niewygodny. Pierwszy raz miałem też problemy z odtworzeniem nawet zwykłych plików JPG w wysokiej rozdzielczości. Mówiąc krótko - nie jest to telewizor do odtwarzania kopii cyfrowych.
Mały, ale niedoskonały pilot
Dalsze testy wykazały niestety, że ma ona jednak wady - kąty i zasięg działania. Pilota używa się z przyjemnością, ale nie z większej odległości. Sporym problemem było też nawigowanie przy odchyleniu o około 45 stopni w lewo od środka panelu. Pilot tracił zasięg.
Jeśli jednak widz przesiaduje centralnie przed ekranem, to pilot sprawdza się znakomicie.
To, co najważniejsze
Teraz rzecz najważniejsza - jakość obrazu i dźwięku. Przewrotnie zacznę od tego drugiego, bo nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia. Dźwięk w Toshibie 42SL738 jest słaby - płaski i bardzo "pudełkowy". Absolutnie nie dla melomanów. Na domiar złego menu zmiany poziomu głośności działa zbyt wolno. Nie radzę zostawiać telewizora ustawionego na maksimum.
Z obrazem niestety też nie jest idealnie. Na plus należy zaliczyć brak problemów technicznych, takich jak w przypadku Toshiby 46WL768. Tym razem, w tańszym i prostszym modelu, obraz był stabilny, bez dziwnych migotań. Najlepiej panel wypadał oczywiście po dostarczeniu mu materiału w natywnym 1080p. Blu-ray w jasnych scenach wyglądał znakomicie.
Treści w rozdzielczościach SD sprawdziły się równie dobrze, chociaż już bez szaleństw.
Niestety Toshiba 42SL738 ma dwie wady, które uwidaczniają się wyraźnie bez względu na to, jaką treścią ją nakarmimy.
Po pierwsze - nierówne podświetlanie LED.
To problem, który było widać już przy okazji 46WL768. Niestety, nadal występuje. Podczas jasnych scen się tego nie zauważa, ale gdy panel przechodzi na chwilę w pełną czerń, widać wyraźnie, że krawędziowe podświetlanie LED nie jest rozprowadzane na matrycę równomiernie. Efekt jest dość makabryczny i widoczny gołym okiem.
Drugi problem to kąty boczne. Obraz traci na jakości przy nawet niewielkich odchyleniach w pionie i poziomie. Nic więcej nie ma tutaj do dodania. Jest słabo. Tym gorzej, że panel nie ma obrotowej podstawki. Niestety w tym przypadku, by dostosować ułożenie ekranu, nie wystarczy delikatny ruch ręką. Konieczne jest przesuwanie całego telewizora.
Bez szaleństw
Jeżeli czytają nas HDTVmaniacy, którzy zdecydowali się na zakup testowanej Toshiby, to niech koniecznie podzielą się wrażeniami z użytkowania, w komentarzach lub naszym Facebooku.