Tronsmart Apollo Air +. Kosztują niewiele, a grają jeszcze lepiej
Syn Zeusa i Leto, Apollo w mitologii greckiej był uważany m.in. za boga piękna, światła, życia, ale również muzyki. Można więc podejrzewać, że chiński producent akcesoriów nie przypadkowo nazwał swoje bezprzewodowe słuchawki właśnie jego imieniem. Sprawdźmy zatem, czy Apollo Air + rzeczywiście zasłużyły na takie nazewnictwo.
04.11.2021 09:48
Skoro Apollo był bogiem piękna, warto skupić się na początku na wyglądzie słuchawek marki Tronsmart. Tym bardziej że sam jestem estetą, lubię, gdy produkt nie tylko przyzwoicie działa, ale również dobrze się prezentuje. Na pierwszy rzut oka zarówno Apollo Air +, jak i tańsza wersja bez plusa przypominają rozpopularyzowane przez Apple AirPodsy.
Słuchawki TWS (True Wireless) z impetem wykosiły z rynku nie do końca bezprzewodowe słuchawki, które pomimo łączności bluetooth wciąż miały między sobą krótki kabelek. Ten – moim zdaniem – wcale nie jest takim złym rozwiązaniem, bo nie dość, że dzięki niemu możemy zawiesić słuchawki na szyi, dodatkowo chroni przed zgubieniem jednego z pąków.
Jednak jak już wspomniałem teraz to "prawdziwie bezprzewodowe" słuchawki wiodą prym, a największą bolączką ich właścicieli jest właśnie gubienie dokanałowych pchełek.
Apollo Air + na tle droższych urządzeń nie wyróżniają się wyglądem. Podobnie jak produkt od Apple występują one w kolorze białym, ale do wyboru jest też czarna opcja, która po prostu wygląda lepiej.
Co do jakości wykonania – producent mógłby postarać się nieco bardziej. Błyszczący plastik, na którym umieszczono logo marki oraz widoczne łączenia przywodzą na myśl typowe chińskie produkty. Trzeba jednak pamiętać, że Tronsmart pochodzi właśnie z Państwa Środka, a same słuchawki są na tyle tanie, że ich wygląd nie jest aż tak istotny.
Nie ma tu też mowy o konstrukcji pozbawionej pałąka, który niegdyś odpowiadał głównie za miejsce styku z kablem. Według mnie słuchawki TWS powinny być już pozbawione tego wystającego elementu, który odbiera im estetyki. W przypadku Apollo Air + jego występowanie ma jednak sens – niestety związany z pewną drobną wadą.
Sterowanie słuchawkami
Tronsmart Apollo Air + zostały wyposażone w dotykowy panel znajdujący się po zewnętrznej części pąków. Rozwiązanie jest bardzo ciekawe, ponieważ umożliwia kontrolowanie muzyki za pomocą prostych gestów. Włączamy je, przytrzymując panel przez trzy sekundy, dwukrotne tapnięcie spowoduje zatrzymanie lub wznowienie utworu, a dotknięcie lewej lub prawej słuchawki poskutkuje przyciszeniem, lub pogłośnieniem muzyki.
Jednak diabeł tkwi w szczegółach. System jest na tyle czuły, że podczas poprawiania słuchawek lub wyjmowania ich z uszu można przez przypadek wykonać niechcianą operację – np. przyciszyć lub zatrzymać muzykę. W tym miejscu wystający pałąk może po prostu posłużyć za uchwyt, który rozwiązuje problem z niezamierzonym dotknięciem panelu.
Swoją drogą droższa wersja została wyposażona w czujniki zbliżeniowe, które zatrzymują muzykę po wyjęciu pąków z uszu. Tej funkcji nie znajdziemy w wersji pozbawionej plusa w nazwie. Wspomniane sensory, podobnie jak styki ładujące, znajdują się na wystających pałąkach. To kolejny powód, dla którego ta pozostałość po kablu znalazła swoje zastosowanie w słuchawkach.
Tronsmart przygotował również dedykowaną aplikację na smartfon, dzięki której możemy spersonalizować sterowanie według własnego uznania. Dzięki temu możemy sami wybrać, który gest będzie odpowiadał za konkretną akcję. Poza tym sama aplikacja pozwala użytkownikowi na sprawdzenie stanu naładowania słuchawek, przełączanie między trybami odtwarzania muzyki czy wyboru jednego z ośmiu trybów equalizera.
Funkcje i specyfikacje
Apollo Air + zostały wyposażone w Qualcomm QCC3046 z obsługą kodeków aptX, aptX Adaptive, SBC i AAC. W tym miejscu należy podkreślić, że standard aptX Adaptive występuje tylko w wybranych urządzeniach, dlatego przed zakupem słuchawek warto sprawdzić, czy nasz telefon również go obsługuje. W innym wypadku lepiej zastanowić się nad zakupem wersji bez plusa, w której zastosowano tylko standard aptX.
Główną różnicą między aptX a aptX Adaptive jest to, że wyższa wersja daje możliwość dostosowywania przesyłu danych w zależności od odtwarzanych treści i obciążenia modułów łączności. aptX Adaptive ma po prostu w każdych warunkach oferować optymalną jakość dźwięku. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj.
Jedną z ważniejszych i świetnie działających funkcji jest ANC, czyli aktywna redukcja hałasów. Możemy ją włączyć lub wyłączyć trzykrotnym tapnięciem panelu dotykowego, lub z poziomu aplikacji na telefon. Z powodzeniem wygłuszy on szum ulicy czy rozmowy osób znajdujących się w naszej przestrzeni. Trochę gorzej radzi sobie z silnym wiatrem, ale tutaj w aktualnej jesiennej aurze może pomóc czapka na głowie. Jednak jeśli ktoś chce biegać w Apollo Air + raczej powinien liczyć się z tym, że oprócz muzyki będzie mu towarzyszył również szum. Poza tym za pomocą tej samej kombinacji tąpnięć przełączymy się do trybu Ambient, który przekazuje nam dźwięki otoczenia. I rzeczywiście po jego włączeniu czuć największą różnicę.
Jak już wcześniej wspomniałem, słuchawki w wersji z plusem mają sensor wykrywający, czy słuchawki znajdują się w uszach. W kwestiach technicznych dochodzi do tego sześć mikrofonów, które świetnie sprawdzają się podczas rozmów. Już przy pierwszym połączeniu byłem zdziwiony, jak dobrze słyszałem swojego kuzyna, który zadzwonił do mnie w trakcie testowania słuchawek. On również zauważył, że jakość dźwięku po drugiej stronie jest bardzo dobra.
W pełni naładowane Apollo Air + mogą grać przez dobre 5 godzin. Oczywiście ten czas może się różnić w zależności od włączonych trybów i poziomu głośności, ale podczas tygodniowego testowania (a jestem osobą, która praktycznie nie wyciąga słuchawek z uszu), jeszcze nie spotkałem się z tym, aby padły po mniej niż 4 i pół godziny. Zawsze istnieje też możliwość umieszczenia pąków w etui ładującym, które wydłuża czas użytkowania do 20 godzin. Sama obudowa wraz ze słuchawkami ładuje się do pełna w niecałe 2,5 godziny.
A skoro jesteśmy już przy etui, warto wspomnieć, że jest lepiej wykonane niż same słuchawki. Ma ono matowe wykończenie, które prezentuje się ładniej niż błyszczący plastik. Znajduje się na nim dioda informująca o stanie naładowania słuchawek, przycisk parujący oraz złącze USB-C, umieszczone na tyle – a nie pod spodem – obudowy. Może to szczegół, ale na pewno ułatwia podłączenia do ładowarki i pozostawienie go np. na biurku.
Pozostając jeszcze przy etui, trzeba zaznaczyć, że Apollo Air + zostały wyposażone w funkcję ładowania indukcyjnego, której nie ma w tańszym modelu. Odkąd w mieszkaniu mam dwie bezprzewodowe ładowarki rzeczywiście częściej korzystam z tego rozwiązania. Szczególnie w przypadku mniejszych akcesoriów. W końcu przewód, który jest swojego rodzaju ograniczeniem i tak daje większe pole manewru, jeśli chcemy naładować telefon, nie pozostawiając go w jednym miejscu. Może kiedyś doczekamy się “true wireless charging”, ale na razie trzeba się pocieszyć 2-metrowym kablem.
Dziś raczej nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak parować akcesoria ze smartfonem, dlatego w tym miejscu będzie krótko. Wystarczy pięciokrotnie tapnąć panel dotykowy na jednym z pąków lub przytrzymać przycisk parowania na etui przez dwie sekundy. Później samo otwarcie etui wystarczy, by słuchawki połączyły się z naszym urządzeniem.
Jakość dźwięku
Szeroko pojęta elektronika, rock, czy stający się popem – rap. Zawsze gustowałem w różnych gatunkach muzycznych i szukałem słuchawek, które spełniałyby moje wymagania. Oczywiście nie chodzi o uniwersalny sprzęt, na którym wszystko będzie brzmiało identycznie, czyli płasko. Wiadomo, że każdy rodzaj muzyki lubi inne tony. Tak się składa, że w ostatnim czasie na moich playlistach znajdują się utwory z niemal wszystkich stylów, a Apollo Air + dają sobie z nimi radę.
Niepozornie wyglądające słuchawki charakteryzują się całkiem głębokim, ale nieprzesadzonym bassem. Dobrze wyeksponowane są również średnie i wysokie tony. Nie można również narzekać na głębię i przestrzenność, które są w obu modelach całkiem przyzwoite. Oczywiście nie jest to poziom marek premium, za które w dobrej promocji przyjdzie nam zapłacić co najmniej 1000 zł. Wciąż trzeba jednak pamiętać, że są to słuchawki za ok. 350 zł. Natomiast tańsza wersja kosztuje 100 zł mniej.
Przy tym warto zauważyć, że jeszcze parę lat temu na rynku dominowały słuchawki z mocno wyeksponowanymi niskimi tonami i tłustym basem. Obecnie można zauważyć tendencję w drugą stronę, gdzie nawet droższe modele mają na tyle wysunięte wysokie tony, że trudno jest słuchać muzyki na maksymalnym poziomie głośności bez uczucia ciarek na plecach. I nie mam tu na myśli tych miłych dreszczy towarzyszących słuchaniu ulubionych kawałków.
W Apollo Air + na szczęście prędzej doświadczymy tych pozytywnych wibracji i to w naprawdę rozsądnej cenie.