„Truman Show” wciąż trwa. Tyle że z nami w roli głównej

„Truman Show” wciąż trwa. Tyle że z nami w roli głównej

„Truman Show” wciąż trwa. Tyle że z nami w roli głównej
Adam Bednarek
10.06.2014 00:22, aktualizacja: 10.06.2014 10:26

Aktualność – to bez wątpienia jedna z cech filmu wybitnego. Po długiej przerwie obejrzałem „Truman Show” i stwierdziłem, że w zasadzie wszystko pasuje do dzisiejszych czasów.

Pierwsze wrażenie po powrocie do „Truman Show” było jednak zupełnie odwrotne. Nie wyszło twórcom przepowiadanie przyszłości – pomyślałem. Przecież programy w stylu "Big Brothera" już nie istnieją. Niby jest "Warshaw Shore", ale on zyskał popularność z innych powodów. Nie chodzi o obserwację życia, tylko o śmianie się z uczestników.

W telewizji już nikogo nie interesuje życie innych zwykłych ludzi zamkniętych w studio. Nikt nie oglądałby takiego programu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, tak jak kiedyś transmitowano „Wielkiego Brata”.

W telewizji nie. Ale w Internecie już tak

I wcale nie mam tu na myśli specjalnych show. W „Truman Show” występuje każdy z nas, po prostu logując się do sieci. Wiem, Internet i powszechna inwigilacja to wcale nie nowe ani odkrywcze tematy.

Obraz

Tyle że ponowne obejrzenie „Truman Show” pozwala spojrzeć na problem z innej strony. Właściwie nic się nie zmieniło, poza tym że bohaterów jest więcej. Tam też dzieciak od urodzenia, dosłownie, brał udział w programie, który obserwowany jest przez miliony. Nikt się o zgodę nie pyta. A dzisiaj?

Myślicie, że ktoś konsultuje się z bobaskiem, gdy wrzuca się jego fotkę na Facebooka? Przecież zdjęcia z porodu trafiają na Fejsa od razu. Na upartego dziś nietrudno jest śledzić rozwój dziecka nawet dalekich znajomych. Widzimy fotki z sali porodowej, potem pierwsze słowo, kroki – oglądamy go jak Trumana! A on o tym nie wie.

Obraz

Pal licho oglądanie – przecież my sami jesteśmy bohaterami. Prowadzimy transmisję z własnego życia. Udostępniamy fotki ze śniadania, dajemy znać, w którym miejscu się znajdujemy. Wszyscy wiedzą o nasz wszystko.

Tak jak widzowie „Truman Show” wiedzieli wszystko o Trumanie.

Twórcy się więc nie pomylili. To właśnie w tę stronę poszło – pokazywanie prawdziwego życia, śledzenie aktywności innych. Tym cały czas się zajmujemy. Jedyne, co autorom „Truman Show” nie wyszło, to medium, bo rzecz dzieje się w Internecie, a nie TV. Ale sami przyznacie, że to w zasadzie niewielka pomyłka.

Ciekawe są opinie o tym filmie, które pojawiają się po wielu latach od premiery. Ludzie dzisiaj oglądają „Truman Show” i piszą: „Czy takie coś jest możliwe?”. Albo: „Nie zastanawialiście się, czy nie występujecie w takim show?”.

Obraz

A przecież występujemy. Sami jesteśmy bohaterami, sami jesteśmy reżyserami. Sami pokazujemy, gdzie byliśmy, gdzie będziemy. Sami promujemy produkty, wszak Facebook to jedno wielkie lokowanie produktu.

Brzmię tak, jakbym na to wszystko narzekał. A ja wcale nie chcę być drugim Trumanem, który z tego świata pragnie się wyrwać. Mamy tę przewagę, że to my decydujemy o tym, co pokazujemy i jak przebiega transmisja. Istotna różnica.

The Truman Show - Trailer

Nie ma co się obrażać na rzeczywistość, która jest taka jak w "Truman Show": z powszechną inwigilacją, zaglądaniem w każdy kąt. Nie trzeba się jednak podporządkowywać, tylko należy się... ustawić. Wykorzystać tę technologię. Można? Ja twierdzę, że tak. Facebook nas śledzi i kontroluje, ale tylko od nas zależy, w jakim stopniu.

I tym różnimy się od Trumana. Sami kreujemy tę zabawę.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)