Kiedy pomyślę o wydarzeniach minionego weekendu, zaczynam zastanawiać się, czy żyję w Polsce, czy w Chinach. Niektórzy powiedzą, że to przesada, ale jak wytłumaczyć ostatnie cenzurowanie Internetu. Niedługo oprócz mediów zaczną to robić także partie polityczne i skończy się na tym, że już niczego pokazać nie będzie można. Chodzi mi oczywiście o akcję TVN-u, mającą na celu usunięcie z sieci filmików z chamskim zachowaniem Kamila Durczoka przed nadaniem „Faktów”.
Kiedy pomyślę o wydarzeniach minionego weekendu, zaczynam zastanawiać się, czy żyję w Polsce, czy w Chinach. Niektórzy powiedzą, że to przesada, ale jak wytłumaczyć ostatnie cenzurowanie Internetu. Niedługo oprócz mediów zaczną to robić także partie polityczne i skończy się na tym, że już niczego pokazać nie będzie można. Chodzi mi oczywiście o akcję TVN-u, mającą na celu usunięcie z sieci filmików z chamskim zachowaniem Kamila Durczoka przed nadaniem „Faktów”.
Jeszcze wczoraj rano TVN dokładał wszelkich starań, aby usunąć filmik z najpopularniejszych serwisów, między innymi YouTube’a. Potem chyba się poddał. Zachowania samego prezentera nie ma sensu komentować, bo znajdą się zapewne zarówno jego przeciwnicy, jak i obrońcy. Jednakże każdy powinien móc wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Kiedy jednak serwisy zaczęły publikować sprawę, autorzy otrzymywali maila z prośbą o usunięcie materiałów.
Niektóre klipy z YouTube’a są jeszcze dostępne, inne zastąpiono reklamami. W obronę Durczoka zaangażowała się część dziennikarzy. Sam zainteresowany stwierdził zaś, że to stresująca praca i że tak właśnie musi ona wyglądać. Dodał też, że osoba odpowiedzialna z wyciek filmu nie uniknie konsekwencji.
Filmik dostępny w rosyjskim serwisie.
Źródło: Mediarun