Twitter wreszcie jest po polsku! Czy przekona to Polaków do mikroblogów?
Długo czekaliśmy, ale wreszcie jest. Około godz. 2 w nocy światło dzienne ujrzała spolszczona wersja Twittera. Pytanie tylko, czy Polacy zechcą z niej korzystać.
Długo czekaliśmy, ale wreszcie jest. Około godz. 2 w nocy światło dzienne ujrzała spolszczona wersja Twittera. Pytanie tylko, czy Polacy zechcą z niej korzystać.
Losy Twittera od dawna są mi bliskie, bo mam tam konto od marca 2008 roku i wciąż uważam, że jest to najwygodniejszy serwis do szybkiego komunikowania się w Sieci. Na dodatek można tu pogadać z ważnymi politykami, amerykańskimi celebrytami czy dziennikarzami z całego świata.
To na Twitterze rozmawia się o ważnych wydarzeniach, to tu aktywni są rewolucjoniści – najpierw mołdawscy i irańscy, a potem z Egiptu i kolejnych krajów arabskich.
Ostatnio można też pogadać na Twitterze z Dodą, dzięki której czytelnicy Pudelka dowiedzieli się, co to takiego Twitter. Ale jedna Doda nie uczyniłaby mikroblogowania nowym nawykiem Polaków.
To, co stało się dziś w nocy - czyli oddanie do użytku Twittera w językach duńskim, fińskim, norweskim i polskim – jest dużo ważniejsze. Jeśli jeszcze nie macie konta w tym serwisie, a chcecie sprawdzić, jak to działa, wystarczy wejść na stronę główną Twittera. Powita Was piękna polszczyzna:
Macie już konto na Twitterze, ale nie wiecie, jak przestawić język na ojczysty? Musicie wejść do ustawień (settings) Waszego konta i wybrać język polski.
Polskie tłumaczenie jest bardzo porządnie zrobione, dużo lepiej niż tłumaczenie Facebooka. "What's happening?" zamieniło się w "Co się dzieje?", Timeline w Oś czasu itd. O Polakach, których zasługą jest to tłumaczenie, pisał niedawno Spider's Web.
Ciekaw jestem, czy dzięki spolszczeniu coś się u nas ruszy. Na razie Twitter ma w Polsce ok. miliona użytkowników miesięcznie, podczas gdy w wielu krajach z USA na czele dorównuje popularnością Facebookowi.
W naszym kraju Blip już dawno przestał się liczyć w wyścigu, a Pinger jest serwisem bardzo specyficznym. Miejsce dla Twittera więc jest. Problem w tym, że – jak lubi przekonywać wielu moich kolegów blogerów technologicznych – Polacy podobno w ogóle nie lubią mikroblogów.
Czy faktycznie tak jest, przekonamy się w najbliższych miesiącach. Ja uważam, że teraz, kiedy zniknęła ostatnia bariera, damy się jednak porwać ćwierkaniu.
Źródło: Twitter