VHS podbiło świat. A przy okazji zabiło lepszy format, o którym niewielu już pamięta
O kasetach VHS słyszeli prawie wszyscy. A o Betamax? No właśnie. Pierwszy system do osobistego nagrywania i odtwarzania oferował znacznie lepszą jakość obrazu i dźwięku. Z rynku wyleciał przez wypożyczalnie VHS i... pornografię.
06.06.2019 | aktual.: 07.06.2019 13:23
Kasety wideo oraz ich odtwarzacze w latach 70. były jednymi z najważniejszych produktów, jeżeli chodzi o przemysł filmowy. Żeby zrozumieć cały problem, cofniemy się do tamtych czasów. Pasy zapięte, popcorn jest. No to zaczynamy.
Domowa rewolucja
Jesteśmy w latach 70. Przebojami filmowymi są "Szczęki", "Ojciec Chrzestny" i "Egzorcysta". A Sony szykuje dla nas coś niesamowitego - Betamax. Pierwszy format kaset wideo do magnetowidów. Pierwszy system, z którego może skorzystać każdy, a nie tylko wielkie studio telewizyjne czy koncern produkujący filmy.
Sony, prezentując prototyp w 1974 roku, chwaliło się jakością obrazu oraz dźwięku. Zapowiadało rewolucję. Niestety, nie wiedzieli o tym, że ludzie z Matsushity (teraz Panasonic), którego własnością była firma JVC, pracowali w tym czasie nad tańszym formatem wideo - VHS.
Rok później Sony dostało propozycję. Mogli dołączyć do "rodziny VHS". Do premiery Betamaxu było już niewiele czasu, więc Sony podjęło taką decyzją, jak praktycznie każda duża firma, gdy pojawi się konkurencja. Pozwali JVC o łamanie praw autorskich, tłumacząc, że format VHS jest nazbyt podobny do ich produktu. Przegrali. Jednak Sony dalej uważało, że i tak wygra z konkurencją. Co się stało, że było inaczej?
Wypożyczalnie? A po co to komu?
Wpływ na wzrost popularności kaset VHS miały wypożyczalnie filmów. Nie każdy chciał wydawać spore pieniądze, by posiadać kasetę na własność. Łatwiej było ją wypożyczyć. Jak wiadomo, pomysł ten okazał się ogromnym sukcesem, a przez kilkanaście lat wypożyczalnie kaset VHS święciły tryumfy.
Jaki udział w tym miało Sony i ich Betamax? No właśnie - żaden. Firma nie chciała, aby ich odtwarzacze i kasety trafiły do takich placówek. Wszystko zaczęło się w 1976 roku, kiedy to Sony postanowiło rozpocząć walkę z Universal Studios i Disneyem, o propagowanie idei nagrywania filmów objętych prawem autorskim. Sprawa się przeciągała, a VHS dalej rosło w siłę. Dziś wiadomo, że było jedno z najgorszych posunięć marketingowych w historii.
Ale nie tylko to pogrążyło japoński format. Gwoździem do trumny okazał się też... porno. W praktycznie każdej wypożyczalni kaset był specjalny dział z kasetami 18+. Ale nawet, gdyby ktoś chciał nabyć na własność erotyczny seans, nie kupiłby filmu na Betamaxie.
Sony definitywnie zakazało wydawania na swoim nośniku filmów pornograficznych. Możliwe, że nie spodziewali się, że seks może być taką kopalnią złota. Albo nie chcieli być kojarzeni z taką formą rozrywki.
1979 Sony Betamax Commercial
Kiepscy prorocy
Ale to nie wszystko. Betamax był widziany głównie jako narzędzie do nagrywania, a dopiero potem odtwarzania filmów. Tymczasem kasety VHS szybko stały się synonimem nośnika, na którym oglądało się kinowe i telewizyjne produkcje, nie własne. Do sytuacji swoją cegiełkę dołożyli piraci, którzy wypożyczali filmy i sprzedawali dalej.
Zatem przy zakupie sprzętu w sklepie RTV, wybór pomiędzy sprzętem do "kamerowania" a nośnikiem, na którym dało się i wypożyczać filmy, i kupować tanie kopie, i także kręcić własne, wybór wydawał się oczywisty.
W latach 80. już praktycznie żadne studio nie chciało współpracować z Sony, a ich udział na rynku wynosił jedyne 7.5%. Betamax upadło, a Sony uległo i także zaczęło produkować odtwarzacze VHS. Pomimo że Sony posiadało o wiele lepszy produkt, to jednak tańszy i gorszy format wygrał bitwę o amatorskie kamery i domowe systemy odtwarzania.