"Warzone" - między ojcem, a synem

"Warzone" - między ojcem, a synem

"Warzone" - między ojcem, a synem
Damian
13.10.2008 17:00

POCZĄTEK KOSZMARU!

Kiedy wrócił do domu, już od progu zauważył zapalone światło w swoim pokoju. Było kilka minut po 22.00, ale ten widok wcale go nie dziwił. Kto by pomyślał, że ten koszmar zaczął się kilka lat temu. Nikt nie mógł przewidzieć, jak potoczą się sprawy.

POCZĄTEK KOSZMARU!

Kiedy wrócił do domu, już od progu zauważył zapalone światło w swoim pokoju. Było kilka minut po 22.00, ale ten widok wcale go nie dziwił. Kto by pomyślał, że ten koszmar zaczął się kilka lat temu. Nikt nie mógł przewidzieć, jak potoczą się sprawy.

Był to słoneczny, lipcowy dzień 1996 roku. Były wakacje, ale nasz bohater siedział przed telewizorem, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Po chwili zadzwonił domofon. To był jego tata, który zaczął go nawiać, aby ten poszedł z nim do sklepu. Długo się opierał, ale w końcu zdecydował się iść. Przecież i tak nie miał co robić. Jakże ogromne było zdziwienie, gdy zawędrowali do sklepu z elektroniką, a sprzedawca spod blatu wyciągnie to, o czym chłopak długo marzył – cudowną konsolę Play Station.

Właśnie mniej więcej tak zaczęła się moja przygoda z grami komputerowymi. Co prawda wcześniej był jeszcze SNES i szaleństwo związane z wymienianiem i pożyczaniem kartridży, ale od starego, dobrego PSX-a zaczęła się ślepa miłość. Kto by pomyślał, że ten tak wspaniały dla mnie dzień stanie się początkiem jednej z największych wojen w moim życiu – wojny pokoleń z moim tatą. Bez przerwy kłócimy się o komputer. Pierwszy błąd popełniłem, kupując grę Warzone 2100 na „Playa”. Jakby to powiedzieć... mój tata za bardzo się nią zainteresował. Drugi ogromny błąd zrobiłem w momencie, kiedy miałem już swój pierwszy komputer. Tym razem ta pomyłka nazywała się – DIABLO!

W CO GRAJĄ OJCOWIE?

Wymieniłem na tym polu doświadczenia z wieloma graczami i prawie zawsze padało jedno stwierdzenie - „Wszystko zaczyna się od pasjansa”. Ja jak widać miałem to nieszczęście, że u mnie zaczęło się od razu z „grubej rury”.

Druga sprawa, o której słyszałem od wielu „kolegów po fachu” była taka, że sprawa wyglądała podobnie jak u mnie. Kupowali sobie jakąś grę, która za bardzo spodobała się głowie rodziny.

Nasi kochani tatusiowie najczęściej grają w gry strategiczne. Prym na tym polu odgrywają wszelkie produkcje związane z drugą wojną światową, ale czasy średniowieczne wiele im nie ustępują. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli chodzi o konkretne produkcje, to jednym tchem mogę wymienić takie tytuły, jak: Rome: Total War, Age of Empires, wspomniane już wcześniej Warzone 2100 i dużo, dużo więcej.

Po drugie, grają w gry RPG. Jak się okazuje, wielu z nam wydawało się, że będą one dla nich zbyt trudne, ale niestety byliśmy w dużym błędzie! Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że wielu z nas ciągle potrafi jeszcze usłyszeć pytania w stylu: „Jak się robi polskie znaki na tym komputerze?!”. Nie potrafią zrobić tak prostej rzeczy, a radzą sobie ze skomplikowanymi grami, w których czasami są setki czarów i jeszcze więcej umiejętności do wyboru.

Na ostatnim stopniu podium znalazły się gry FPS (first-person shooter). Tutaj niekwestionowanymi liderami są gry wojenne typu: Call of Duty, Return to Castle Wolfenstein oraz Medal of Honor (przynajmniej mają dobry gust, co nie?).

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2008/10/clock_screen02.jpg)

ILE GRAJĄ?

No i tutaj już bywa różnie. Każdy model” ma inaczej. Zdarza się tak, że wystarczy zaledwie godzinka czy dwie dziennie, ale bywa też tak (jak w moim przypadku), że potrafią grać cały dzień, a nawet i noc (mój tata grał kiedyś do 6 rano).

Problem pojawia się wtedy, kiedy my chcemy sobie pograć. Sytuacja wygląda tak samo, jak z ilością spędzonych godzin przed ekranem monitora. Każdy ma inaczej! Jedni kończą od razu, kiedy tylko o to poprosimy, inni po wielu prośbach, a czasami nawet krzykach, a ostatni niestety myślą tylko o swoim nałogu i nie obchodzi ich to, że inni chcą zaspokoić też swoje potrzeby wirtualnej rozrywki.

Niestety próby załatwienia sprawy polubownie najczęściej spalają na panewce, ale uczciwie trzeba stwierdzić, że w tej sytuacji wina leży po obu stronach. Często to także my nie przestrzegamy umowy.

Obraz
© [źródło](http://grrr.pl/images/2008/10/angry_mom.jpg)

DYWERSJA?!

Tutaj już mogę napisać z własnego doświadczenia o metodach walki z „tatusiami”.

  1. Czego nie widzą, w to nie chcą grać – często bardzo skuteczna metoda. A na czym polega? Po zainstalowaniu gry wystarczy zmienić jej ikonę na pulpicie i zmienić nazwę na taką, która brzmi jak jakiś program. Tego na szczęście starają się nie ruszać. Najwyraźniej boją się coś zepsuć.
  1. Do you speak english? - czasami trzeba poświęcić pionka, żeby pokonać króla. Dlatego też często działającym chwytem jest to, że gra nie ma polskiej wersji językowej, a w internecie nie ma nigdzie pliku, który mógłby to zmienić. Oczywiście chyba nie muszę mówić, że jest to zawsze prawda, ale czego się nie robi, żeby móc grać w ukochaną grę. W tym przypadku my też musimy cierpieć, bo przecież mogą sprawdzić czy rzeczywiście gra jest „in english”, więc sami musimy grać w obcym języku.
  1. Ostatnia metoda jest okrutna i radzę wykorzystywać ją tylko w skrajnych przypadkach! Poproś o pomoc mamę. Wiem, wiem... nawet na wojnie obowiązują pewne zasady, ale co zrobić, kiedy nałóg jest silniejszy? Czasami tylko wisząca gilotyna nad głową lub zbliżający się wałek mogą zmusić naszych wrogów (czyt. ojców) do oddania komputera czy konsoli.

Na koniec z niemałym smutkiem muszę się zgodzić ze starym powiedzeniem Polek, że nawet dorośli faceci zachowują się jak dzieci. Powodzenia tym, którzy też muszą walczyć o dostęp do myszki i klawiatury!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)