Wielcy przegrani [cz. 3]. Zapomniane legendy branży IT
Po przegranych w kosmicznym wyścigu, przedstawionych w poprzednim odcinku cyklu, tym razem coś znacznie bliższego każdemu z nas – pechowcy z branży IT. Kto i w jaki sposób zaprzepaścił swoją wielką szansę?
12.08.2012 | aktual.: 10.03.2022 13:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po przegranych w kosmicznym wyścigu, przedstawionych w poprzednim odcinku cyklu, tym razem coś znacznie bliższego każdemu z nas – pechowcy z branży IT. Kto i w jaki sposób zaprzepaścił swoją wielką szansę?
Pierwszy globalny serwis społecznościowy
Podobno w czasach słusznie minionych mówiąc „Lenin”, miało się w domyśle słowo „partia”. Albo może na odwrót? W każdym razie współczesnym odpowiednikiem tamtego związku jest serwis społecznościowy i Facebook. Choć dzisiaj to połączenie wydaje się oczywiste, nie zawsze tak było. Co więcej, nim powstał Facebook, na rynku sieciowych społeczności istniał całkiem mocny zawodnik.
Sądzicie, że wspomnę teraz o MySpace, skutecznie ukatrupionym przez dusigroszy z Fox Corporation? Wcale nie. Zanim Mark Zuckerberg wpadł na pomysł, by ukraść pomysł braciom Winklevoss i zanim pierwszy zespół wrzucił nagranie swojej garażowej próby na MySpace, w Sieci istniał duży i popularny serwis społecznościowy. Pamiętacie jego nazwę?
Przed dziesięcioma laty synonimem współczesnego Facebooka był Freindster. Jego nazwa nawiązywała do przyjaciół i Napstera. Z jednej strony dobitnie pokazuje to, czemu serwis miał służyć, a z drugiej stanowi świetne odniesienie do prehistorii, gdy legenda wykończonej przez Metallikę aplikacji do współdzielenia plików wciąż jeszcze mogła liczyć na życzliwą pamięć internautów.
Friendster nie tylko powstał, ale błyskawicznie zdobył ogromną, jak na 2002 rok, popularność. Oferował wszystko, co powinien zapewniać serwis społecznościowy. Poza tworzeniem grona znajomych, użytkownik miał możliwość komunikowania się z innymi czy prezentowania światu swoich osiągnięć i zainteresowań.
W ciągu kilku miesięcy Freindster zdobył ponad 3 miliony użytkowników. Mało? Nie zapominajmy, ze czasy były zupełnie inne, więc każdy ówczesny milion internautów miał wagę wielu dzisiejszych.
Serwis rozwijał się tak znakomicie, że zwrócił na siebie uwagę wymarzonego inwestora – Friendsterem zainteresował się Google, który w 2003 roku zaoferował za serwis społcznościowy kwotę 30 mln dolarów. Założyciel i właściciel serwisu Jonathan Abrams, odrzucił ją jako zbyt małą.
Niewykorzystane okazje mają to do siebie, że lubią się mścić. Nie inaczej było i w tym przypadku, a założyciel został odsunięty ze stanowiska CEO Friendstera. Choć na krótko po ofercie Google’a wycena sięgnęła 53 mln, serwis znalazł się na równi pochyłej. Choć liczba użytkowników Friendstera rosła, sięgając w szczytowym okresie imponujących 115 mln, pojawili się nowi, znacznie atrakcyjniejsi konkurenci.
MySpace, a później Facebook rok po roku zdobywali coraz większe udziały w rynku, wypychając z niego Friendstera. Mimo tego serwis nie upadł. Wciąż istnieje i cieszy się pewną popularnością w Azji jako platforma internetowych gier, jednak jako serwis społecznościowy przestał się liczyć.
Aleksiej Pażytnow
W latach 70. i 80. utalentowani programiści i przedsiębiorcy błyskawicznie budowali swoje fortuny i firmy. Niestety, kariery rodem z Krzemowej Doliny nie były możliwe w każdym zakątku świata. Aleksiej Pażytnow miał wyjątkowego pecha – urodził się i pracował w Związku Radzieckim. Jego dzieło, choć stało się powszechnie znane na całym świecie, nie przyniosło swojemu twórcy fortuny.
W 1984 roku 29-letni Aleksiej Pażytnow, pracujący jako naukowiec w Centrum Komputerowym Radzieckiej Akademii Nauk opracował prostą grę logiczną, polegającą na układaniu w linie spadających z góry klocków. Ponieważ klocki składały się z czterech elementów, nazwał grę od greckiego liczebnika tetra, udostępniając ją światu pod nazwą Tetris.
Początkowo gra działała na radzieckich komputerach Elektronika 60, ale w globalnej ekspansji dopomógł jej inny Rosjanin, 16-letni Wadim Gierasimow, który przeniósł grę na komputery PC. Tak wyglądał Tetris w pierwotnej wersji:
Original Tetris game
Niestety, twórca Tetrisa nie mógł skorzystać z sukcesu swojego dzieła. Efekty jego pracy należały do państwowej instytucji, dla której gra nie była niczym wartym uwagi. Co gorsza, początkowo podobnie uważał sam Pażytnow. Twórca światowego hitu zupełnie nie rozumiał, że na Tetrisie można zarobić fortunę.
Gra szybko doczekała się wersji na inne komputery i przedostała się poza żelazną kurtynę. Potencjał Tetrisa szybko dostrzegł prezes brytyjskiej firmy Andromeda, Robert Stein. Choć Robert usiłował skontaktować się z Pażytnowem, jego starania spełzły na niczym. Mimo, że nie posiadał żadnych praw do gry, postanowił sprzedać ją kilku firmom, takim jak Mirrorsoft i Spectrum Holobyte.
W międzyczasie w ZSRR powstał ELROG – organizacja, której zadaniem był eksport radzieckich technologii. ELROG przejął prawa do Tetrisa i rozpoczął negocjacje z Robertem Steinem. Mimo próby uregulowania prawnego statusu gry, okazało się to niemożliwe.
Choć Steinowi udało się porozumieć z ELROG-iem, na rynku istniała już niezliczona liczba wersji gry, sprzedawanych przez firmy, które w dobrej wierze kupiły od Steina nieistniejące prawa do Tetrisa. Wśród klonów na szczególną uwagę zasługuje nowatorski i w mojej opinii świetny (grywam w niego do tej pory) Blockout polskiej firmy California Dreams, który w 1989 roku przeniósł Tetrisa do trójwymiaru:
Block Out (3D Tetris)
Choć Tetris podbił cały świat, stając się jedną z najpopularniejszych gier (sprzedano 125 mln oficjalnych kopii gry, wersji nielicencjonowanych i pirackich nie sposób policzyć), jego twórca nie odniósł z tego tytułu niemal żadnych korzyści. Na otarcie łez po opłatach licencyjnych, Pażytnow dostał jedynie kilka branżowych nagród. Z jego pracy skorzystał za to ELROG, inkasując kilka milionów dolarów, co w czasach ZSRR było ogromną kwotą.
Zamiast wieść żywot milionera, Aleksiej Pażytnow wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie bez większych sukcesów rozwijał firmę produkującą gry. Przez pewien czas pracował w Microsofcie. Choć ma na koncie wiele gier logicznych (w tym całkiem niezłą serię Hexic), żadna z nich nie odniosła sukcesu porównywalnego z Tetrisem.
System operacyjny IBM-u
W kwietniu 25-lecie istnienia obchodził system operacyjny IBM-u. Nie było to radosne święto. OS/2, bo o nim mowa, miał spore szanse na zrewolucjonizowanie rynku komputerowego, jednak seria popełnionych błędów sprawiła, że zamiast podbić rynek, szybko stał się jego marginesem. Co więcej, można odnieść wrażenie, że to właśnie klęska OS/2 stała się początkiem odwrotu IBM-u z rynku konsumenckiego.
Wszystko zaczęło się od kooperacji IBM-u i Microsoftu, której celem było stworzenie wspólnego systemu operacyjnego z graficznym interfejsem użytkownika. W 1985 roku, gdy rozpoczynano prace nad nowym systemem, klienci mieli już okazję oglądać rewolucyjny Mac OS. Ponadto w 1986 roku z całkiem dobrego, graficznego systemu operacyjnego mogli również korzystać użytkownicy Atari ST. Nic więc dziwnego, że właściciele PC-tów również chcieli mieć możliwość uzywania czegoś podobnego.
Prace nad systemem przeciągnęły się. OS/2, nazwany tak ze względów marketingowych w celu skojarzenia z linią komputerów PS/2 był gotowy już w 1987 roku, jednak wczesna wersja, poza niestabilnością, miała istotną wadę – brakowało najistotniejszej z punktu widzenia przeciętnego użytkownika funkcji, czyli okienkowego GUI, co przyćmiewało ważną zaletę OS/2, jaką była wielozadaniowość.
W międzyczasie firma Billa Gatesa, choć oficjalnie wciąż prowadziła wspólnie z IBM-em prace nad OS/w, intensywnie rozwijała własne środowisko graficzne dla DOS-u. Prace nad nim trwały mniej więcej od 1981 roku, a pierwsza wersja Windowsa trafiła na rynek w 1985 roku.
Przeciągające się prace nad OS/2 sprawiły, że Microsoft coraz mocniej promował własne rozwiązanie. Rozwój OS/2 nie został wprawdzie wstrzymany, jednak na przeszkodzie do popularyzacji tego systemu stanął szereg błędów marketingowych.
IBM popełnił karygodny błąd, ustalając cenę swojego systemu na aż 340 dolarów. Ponadto, mimo początkowego, bardzo dużego zainteresowania ze strony twórców oprogramowania, zestaw aplikacji, potrzebnych do pisania programów kompatybilnych z OS/2 został wyceniony na 3 tys. dolarów. Dla większych firm nie było to dużo, jednak była to kwota zaporowa dla amatorów i niezależnych deweloperów. Ta decyzja już na starcia ograniczyła dostępność oprogramowania dla nowego systemu.
Co istotne, na rynku istniała i rozwijała się interesująca alternatywa. W 1987 roku pojawił się Windows 2.0, a wraz z nim wartościowe aplikacje, jak PageMaker czy Excel. Gdy w końcu w 1988 roku IBM pokazał światu OS/2 z docelowym GUI, system prezentował się bardzo okazale, jednak pojawiły się problemy z kompatybilnością z urządzeniami innych producentów, co przez pewien czas skutkowało np. brakiem obsługi drukarek.
Na domiar złego pojawił się kolejny konkurent – opracowany dla komputerów NeXT NeXTStep, który choć niszowy, ustawił poprzeczkę bardzo wysoko. Wszystko to jednak straciło na znaczeniu, gdy w 1992 roku IBM wydał kolejną wersję swojego systemu. OS/2 2.0 nie tylko korzystał z możliwości procesorów 386 i 486, ale na dodatek dysponował świetnym GUI.
IBM OS/2 2.1 with Multimedia and Win OS/2
Zobacz także
I tym razem IBM nie potrafił wykorzystać faktu posiadania bardzo dobrego produktu, angażując się w rozwój systemu Taligent i zaniedbując producentów oprogramowania. Zasoby trwoniono za to na absurdalne z punktu widzenia wsparcia sprzedaży imprezy w stylu IBM OS/2 Fiesta Bowl.
Gwoździem do trumny okazało się wydanie przez Microsoft Windowsa NT, który początkowo był opracowywany jako wersja rozwojowa OS/2. IBM odpowiedział za edycją OS/2 Warp, powielając jednak - po raz kolejny - schemat z dobrym produktem i beznadziejnym marketingiem.
Nazwa Warp nawiązywała do Star Treka, ale marketingowi ignoranci z IBM-u nie zadbali o porozumienie z właścicielem praw do filmu, wytwórnią Paramount Pictures. W rezultacie na rynku pojawił się system, którego nazwa nie mogła być w żaden sensowny sposób wykorzystana w kampanii reklamowej.
Kres marzeniom IBM-u o własnym systemie operacyjnym położył debiut Windowsa 95. OS/2 był wprawdzie wspierany aż do 2006 roku, jednak jego udziały w rynku były marginalne. Mimo tego jeszcze kilka lat temu widziałem ten system w regularnym, niehobbystycznym wykorzystaniu - podczas restartu bankomatu miałem okazję zobaczyć, że korzystał on właśnie z systemu IBM-u.