Włochy, Indie, Indonezja

Włochy, Indie, Indonezja

Włochy, Indie, Indonezja
Paulina Tyburska
25.11.2010 19:48

W połowie sierpnia pisałam o turystyce filmowej i podążaniu śladami postaci z książki Elizabeth Gilbert. A raczej ich filmowymi alter ego. Choć akurat w przypadku "Jedz, Módl się i Kochaj" nie jestem pewna czy to nie książka wygrywa z filmem. Osobiście nie jestem fanką ani jednego, ani drugiego "dzieła", ale pojechać do wszystkich trzech krajów mogłabym jeszcze raz. Lub kilka razy.

W połowie sierpnia pisałam o turystyce filmowej i podążaniu śladami postaci z książki Elizabeth Gilbert. A raczej ich filmowymi alter ego. Choć akurat w przypadku "Jedz, Módl się i Kochaj" nie jestem pewna czy to nie książka wygrywa z filmem. Osobiście nie jestem fanką ani jednego, ani drugiego "dzieła", ale pojechać do wszystkich trzech krajów mogłabym jeszcze raz. Lub kilka razy.

Jeśli mamy:

  • trochę pieniędzy
  • dużo wolnego czasu
  • żadnych zobowiązań

To powinniśmy:

  • wziąć niezbyt wielką torbę
  • kupić kilka rozmówek i map
  • nabyć bilety (można wybrać jedną z tytułowych opcji, wszystkie, albo też zaplanować całkowicie odmienną trasę)

Myślę, że każdemu z nas przydałaby się taka wyprawa. Jeśli nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na podróżowanie przez cały rok, powinniśmy wykorzystać każdą wolną chwilę na podróż naszych marzeń i na czerpanie z miejsca, do którego jedziemy, tyle ile tylko się da.

Włochy (wg słów Elizabeth Gilbert) to ponoć najlepsze jedzenie. I pizza. Sama, jak już chyba wspominałam, najgorsza pizzę, jadłam w Rzymie. Ale być może źle trafiłam. Ponoć Neapol to miejsce, w którym można utyć w kilka dni. Albo i nie. Ponieważ kultura jedzenia jest niezwykła i do pozazdroszczenia. Włosi celebrują posiłki. Już pisałam o tym, że to właśnie dzięki nim, powstał ruch "slow". Zawsze zdumiewają mnie ludzie, którzy w obcych sobie krajach, jedzą tylko znane im potrawy. Wszak, tak jak bez znajomości języka, tak i bez znajomości konkretnego jedzenia, przypraw, smaków, nie odkryjemy prawdziwej kultury danego miejsca. Dlatego uważam, że należy próbować jak najwięcej lokalnych dań i jadać w miejscach, w których żywią się mieszkańcy danego miejsca. Wszak ich kucharz nie będzie próbował raczej otruć...

Jeśli chodzi o Bali, to autorka musiała mieć bardzo dużo pieniędzy, żeby żyć w miejscu, jakie opisuje. Wyspa ta jest piękna, ale widzę ją zupełnie inaczej niż Elizabeth Gilbert i (mieszkający zapewne w najdroższych, 5 gwiazdkowych hotelach) reżyser z operatorem. Na filmie śmieszył mnie i zastanawiał widok pustej drogi, po której Julia Roberts jedzie na rowerze. Nie widziałam nawet najmniejszej uliczki (gangu), w której nie stałoby kilka do kilkunastu skuterów. Nie mówiąc o drogach. Ale z drugiej strony jest to wyspa wielkich kontrastów i może na zamkniętych terenach hoteli, a które stać zapewne tylko hollywoodzką ekipę filmową, jest inaczej...

O Indiach nie mogę się za dużo wypowiadać, ponieważ tam jeszcze nie byłam. I nie jestem pewna czy na pewno bym chciała. Choć myślę, że jeśli w Indonezji czułam taki kontrast między bardzo bogatymi, a bardzo biednymi, to w Indiach jest to zwielokrotnione. Myślę, że ten kraj jest i za duży i zbyt ma wielką historię, aby jechać tam "tylko" na wakacje. Może kilka miesięcy? Ale z drugiej strony wtedy trzeba by zrezygnować z innych miejsc. I znów coś za coś...

To, co jest najsensowniejsze u Gilbert, to to, że pokazuje, iż samotna kobieta też może podróżować. I to po całym świecie. Takie myślenie wciąż jeszcze nie jest zbyt popularne.

foto: wikimedia.org

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)