Wszyscy jesteśmy cyfrowymi reporterami. Przed ludźmi ze smartfonami nic się nie ukryje
Smartfony sprawiły, że każdy z nas może zrobić interesujące zdjęcie i błyskawicznie podzielić się nim z całym światem. O takich możliwościach jeszcze niedawno profesjonaliści mogli tylko pomarzyć. Pytanie tylko: czy to dobrze?
16.06.2015 | aktual.: 18.06.2015 09:18
Koniec działu fotograficznego
W 2013 roku amerykańska gazeta „The Chicago Sun-Times” postanowiła zlikwidować swój dział fotograficzny, zastępując go smartfonami, rozdanymi pracownikom. Decyzja ta spotkała się z bardzo szerokim odzewem na całym świecie. Jedni z radością obwieszczali koniec zawodu fotoreportera, inni przekonywali, że amatorzy, nawet po przeszkoleniu, nie będą w stanie dostarczać wartościowych zdjęć.
Czas zweryfikował tamte opinie, a gazeta wycofała się ze swojej decyzji i ponownie zatrudniła kilku profesjonalnych fotografów. To zwycięstwo profesjonalistów? Niekoniecznie. Choć zawodowcy z profesjonalnym sprzętem ponownie pracują dla „The Chicago Sun-Times”, śladami tej gazety ruszyli inni – w tym m.in. prestiżowy „Sports Illustrated”, który postawił na współpracę z freelancerami.
Wszyscy jesteśmy twórcami?
Nie jestem zwolennikiem popularnej przed laty opinii, że Internet znosi podział na nadawców i odbiorców, i że wszyscy są w nim twórcami treści. To nieprawda: ten podział nadal istnieje, a własne treści, do tego bardzo różnej jakości, tworzy i wrzuca do Sieci jedynie niewielki odsetek jej użytkowników.
Warto jednak pamiętać, że ten bardzo niewielki odsetek to – w liczbach bezwzględnych – miliony, czy nawet dziesiątki milionów ludzi, z których bardzo wielu dysponuje smartfonami. Co więcej, coraz częściej znajdziemy w nich aparat, zapewniający co najmniej akceptowalną jakość zdjęć.
Wystarczająco dobre zdjęcie
Przez długie lata fotografie, wykonywane telefonami były traktowane przez profesjonalistów z przymrużeniem oka. To oczywiste, że pod względem technicznym zdjęcie, wykonane w trudnych warunkach sprzętem z mikroskopijną optyką i niewielką matrycą może nie dorównywać temu z pełnoklatkowej lustrzanki.
Problem w tym, że ono wcale nie musi dorównywać. Po pierwsze, jakość sprzętu fotograficznego w smartfonach z roku na rok jest coraz lepsza. Pojawiają się w nich obiektywy najlepszych producentów, jak np. Zeiss w przypadku telefonów Lumia, a także udogodnienia takie, jak lampy błyskowe czy optyczna stabilizacja obrazu.
Po drugie – i to dla profesjonalistów może zabrzmieć jak świętokradztwo - warto pamiętać, że nie każde zdjęcie musi być perfekcyjne. W zupełności wystarczy, gdy będzie wystarczająco dobre. Takie, które da się opublikować na stronie WWW, na Facebooku czy Instagramie, albo nawet w papierowym wydaniu gazety.
Imponujący rozwój
Warto wspomnieć w tym miejscu imponujący rozwój, jaki od początku wieku przeszły aparaty fotograficzne w smartfonach. Pomijając różne eksperymenty, m.in. francuskiego innowatora Philippe’a Kahna, pierwszy telefon z aparatem fotograficznym pojawił się pod koniec 2000 roku. Oferował wówczas rozdzielczość zdjęć wynoszącą 0,11 megapiksela. To niewiele, ale wystarczyło, by twarz na ekranie była rozpoznawalna.
Już rok później na rynku pojawiło się wiele telefonów z aparatami. Wystarczył jeszcze jeden rok, by w 2002 zadebiutował pierwszy fotograficzny smartfon – Nokia 7650, oferująca rozdzielczość zdjęć 640×480. Liczba megapikseli zaczęła szybko rosnąć.
Już w 2005 roku pojawił się pierwszy telefon z matrycą 5 Mpix, a barierę 10 Mpix w telefonie przekroczono w 2006 roku. Warto jednak pamiętać, że liczba megapikseli to tylko jeden z parametrów - liczy się również m.in. fizyczna wielkość matrycy, a także jakość optyki.
Lumia – jakość w fotografii
Prawdziwa rewolucja miała jednak dopiero nadejść wraz ze smartfonami, łączącymi rozsądną jakość zdjęć z różnorodnym, przydatnym w ich robieniu i obróbce oprogramowaniem. Rangę fotograficznych ikon zdobyły telefony takie, jak Nokia 808 PureView czy Lumia 1020, oferująca matrycę o rozdzielczości 41 Mpix, optykę Zeissa z obiektywem o jasności f/2.2, ksenonową lampę błyskową i optyczną stabilizację obrazu.
Poza wyspecjalizowanymi, „fotograficznymi” modelami aparaty o dobrej jakości trafiają również do popularnych smartfonów, a producenci nie zapominają, że poza głównym aparatem dla wielu użytkowników istotna jest również ten, umieszczony nad ekranem i służący m.in. do robienia selfie. Lumie poza samymi aparatami oferują amatorom fotografii zestaw przydatnego oprogramowania, jak Lumia Camera, Kinograf, Panorama, Refocus czy Selfie.
Jaki aparat fotograficzny jest najlepszy?
Fotograf Chase Jarvis stwierdził niegdyś:
Najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie.
Popularny, fotograficzny cytat chyba jeszcze nigdy nie był tak aktualny, a smartfonowa rewolucja tak widoczna, jak obecnie. Nie chodzi tu tylko o same parametry techniczne aparatów, jakie mamy w telefonach. Sednem jest coś innego: połączenie możliwości robienia zdjęć z komunikacją. Wystarczy kilka sekund, by zrobione przez nas zdjęcie mógł oglądać cały świat.
Wystarczy przypomnieć sobie relacje z różnych wydarzeń, by dostrzec, jak bardzo zmieniła się nasza rzeczywistość za sprawą smartfonów. Gdy tylko dzieje się coś interesującego, ludzie wyciągają z kieszeni telefony i zaczynają fotografować i nagrywać. I natychmiast dzielą się zrejestrowanymi na miejscu materiałami.
Smartfony zmieniają świat
Trudno przecenić znacznie tej smartfonowej rewolucji. Na ulicach znalazły się nagle miliony reporterów, którzy – gdy tylko zobaczą coś ciekawego – nawet nie muszą wysyłać swoich zdjęć do tradycyjnych mediów. Wystarczy, że opublikują je w serwisach społecznościowych. Możemy być pewni, że wśród wykonanych smartfonami zdjęć z różnych wydarzeń niemal zawsze trafimy na takie, których nie powstydziliby się profesjonaliści i które będziemy oglądać z prawdziwą przyjemnością.
Co więcej, podręczny, stale obecny aparat fotograficzny zmienił nasze podejście do świata. Po raz pierwszy w historii my – zwykli obywatele – mamy możliwość nadzorowania i kontrolowania organów władzy.
Poseł parkuje na chodniku? Policjant łamie przepisy? Łatwość dokumentowania różnych nieprawości z pewnością sprawia, że świat wokół nas staje się nieco bardziej przyjaznym miejscem.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Microsoft.