Yahoo domaga się od Facebooka zapłaty za patenty. Będzie wielka wojna?
"Cios w plecy", "akt desperacji ze strony Yahoo" - tak komentują blogerzy najnowszą aferę w technologicznym światku. Yahoo chce, aby Facebook kupił licencje na nawet 20 patentów, których bezprawnie używa. W przeciwnym razie będzie pozew.
28.02.2012 12:00
"Cios w plecy", "akt desperacji ze strony Yahoo" - tak komentują blogerzy najnowszą aferę w technologicznym światku. Yahoo chce, aby Facebook kupił licencje na nawet 20 patentów, których bezprawnie używa. W przeciwnym razie będzie pozew.
Czyżby szykowała się wojna patentowa, jakiej jeszcze świat nie widział? Firmy produkujące sprzęt czy oprogramowanie walczą ze sobą w ten sposób na co dzień, teraz czas na serwisy internetowe.
Weteran Internetu właśnie zagroził pozwem młodemu, lecz znacznie bardziej prężnemu konkurentowi. Według "New York Timesa" Yahoo żąda, by Facebook wykupił licencje na 10-20 patentów, które dotyczą m.in. technologii personalizowania stron internetowych, reklamy, funkcji społecznościowych czy przesyłania wiadomości. Jeśli Facebook odmówi płacenia, zostanie pozwany.
Rzecznik prasowy Yahoo oznajmił w oświadczeniu:
Yahoo odpowiada przed posiadaczami akcji, pracownikami i innymi udziałowcami za ochronę swojej własności intelektualnej.
Facebook oczywiście z własnością intelektualną ma problemy, do czego oficjalnie przyznał się w dokumencie rejestracyjnym złożonym w związku z planowanym wejściem na giełdę. Firma Zuckerberga walczy o przyznanie kilku patentów, ale na razie jeszcze do ich uzyskania daleko.
Nie wiadomo, ile dokładnie pieniędzy chce od młodszych kolegów wyciągnąć Yahoo, ale można domyślać się, że niemało. Niegdysiejszy król Internetu może posiadać nawet ponad tysiąc patentów i wycenia je dość wysoko.
Teoretycznie racja jest po stronie Yahoo, ale rzeczywistość jest bardziej złożona. Na tyle złożona, że amerykańscy eksperci i publicyści są zszokowani tą demonstracją siły. W końcu dotąd obie firmy miały dobre relacje, a Yahoo pozwalało swoim użytkownikom logować się z użyciem facebookowego hasła, korzystało też z przycisków typu Like, dzięki którym zdobywało nowych czytelników.
Josh Constine z TechCruncha pisze, że to cios w plecy. Yahoo podobno skontaktowało się z Facebookiem wtedy, kiedy wysłało informację do "New York Timesa", nie było więc nawet czasu na ustosunkowanie się do żądań. Na dodatek największy serwis społecznościowy świata ma teraz co innego na głowie. Trwają przygotowania do debiutu na giełdzie, a takie historie mogą mu tylko zaszkodzić.
Business Insider z kolei nazywa atak Yahoo aktem desperacji, a swoje niezadowolenie demonstruje odwróceniem go góry nogami zdjęcia Scotta Thompsona. Komentatorzy podkreślają, że patenty Yahoo mogą być kiepskiej jakości, a wojny patentowe w USA to już totalne szaleństwo.
Wielkie koncerny tworzą prawo, a potem eksportują je poza granice Stanów Zjednoczonych – tak jak stało się to w przypadku ACTA. Tu nie chodzi już o piractwo, nie chodzi o ochronę własności intelektualnej, ale o możliwość zarobienia wielkiej kasy przez tych, którym niekoniecznie się ona należy.
Niezależnie od tego, czy mówimy o Yahoo próbującym dobić Facebooka, czy o polskiej policji ścigającej osoby pobierające muzykę z Sieci, chodzi w tym o to samo: ogromne pieniądze, które "należą się" wielkim koncernom. Ci, którzy tworzą dzieła albo są autorami konkretnych wynalazków, zazwyczaj muszą zadowolić się jakimś marnym procentem.
Źródło: "New York Times"