Zepsuł Ci się komputer? Nie ufaj swojemu serwisowi
Jeśli widzą, że się nie znasz, potrafią naprawdę zrobić Cię w konia. Tak jak użytkownika Wykopu, którego historia naprawdę nas urzekła.
Jeśli widzą, że się nie znasz, potrafią naprawdę zrobić Cię w konia. Tak jak użytkownika Wykopu, którego historia naprawdę nas urzekła.
Na Wykopie króluje dziś kolejny wpis z serii "Gorzkie żale". Tym razem jeden z użytkowników opisuje swoje przygody z serwisem komputerowym i jego kierownikiem.
Wszystko zaczęło się od komputera, który nie działał tak jak powinien, a gwarancja skończyła dawno temu. Nasz bohater zaniósł go więc do serwisu, gdzie dowiedział się, że winna jest płyta główna i trzeba ją będzie wymienić. Koszt? 250 zł.
Starej, uszkodzonej płyty nie chciano mu zwrócić, ale się uparł ze względu na konieczność inwentaryzacji:
W każdej z firm, którymi się opiekuję, mam wydzielony tzw. złomik - miejsce, do którego trafiają uszkodzone urządzenia, aby raz w roku je zinwentaryzować i przekazać do firmy utylizującej elektronikę. Poza tym to wartościowy magazyn części zamiennych. Tam też zaległa rzeczona płyta główna.
W międzyczasie jakoś tak się złożyło, że zawarł bliższą znajomość z kierownikiem serwisu, w którym wymieniono mu płytę główną. W pewnym momencie znajomość ta zacieśniła się do tego stopnia, że Wykopowicz zaproponował mu pracę u siebie.
Pierwszego dnia dał mu za zadanie przejrzeć sprzęt ze "złomiku". Pan były kierownik przejrzał i nawet znalazł coś ciekawego:
Na kupce złomiku znalazł właśnie całkiem przyzwoitą płytę główną, w której wystarczyło tylko wymienić kilka spuchniętych kondensatorów i śmiga jak ta lala. Koszt kondensatorów 5 zł, a że ma swoich w zapasie jeszcze sporo, więc "nie ma sprawy".
Jak łatwo się domyślić, była to ta sama "zepsuta" płyta, której Wykopowiczowi jego nowy pracownik wcześniej nie chciał oddać w serwisie. A robi się to tak:
Do serwisu trafia sprzęt z niewielką, ale łatwą do naprawy usterką. Po zleceniodawcy gołym okiem widać, że się nie zna. Wciska mu się wtedy, że awaria jest poważna i każe wymieniać cały zespół. (...)
Gdybym nie zabrał wtedy tej płyty, koleś wymieniłby w niej spuchnięte kondensatory i pchnął "bokiem" za półtorej stówy.
Jaki jest z tego morał, nie jestem pewny. Chyba taki, że jeśli sami się nie znamy, najlepiej poszukać sobie nowego kumpla, który się zna. Inaczej zawsze znajdzie się ktoś, kto nas zrobi w konia, a my nawet nie będziemy o tym wiedzieli.
Źródło: Wykop