W Korei Północnej ściągają porno. "Top Gear" i Angry Birds też
Oczywiście z sieci BitTorrent nie korzystają zwykli mieszkańcy Korei Północnej. Ruch widać tylko w stolicy kraju.
18.08.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:02
TorrentFreak wywołał kiedyś szok, ogłaszając, że piraci w Watykanie lubią porno. Ale to nie jest najdziwniejsza rzecz, jaką można znaleźć, monitorując sieć BitTorrent. Najdziwniejszą rzeczą są adresy IP z Korei Północnej. Kraju, w którym zwykli ludzie nie mają dostępu do Internetu i rozrywki z Zachodu.
"Top Gear", Far Cry 3 i porno
Brytyjska gazeta "The Telegraph" podaje za stroną Scan Eye, zajmującą się monitorowaniem sieci BitTorrent, co się ściąga w Korei Północnej. Wśród 178 pobranych torrentów znajdują się najróżniejsze rzeczy, na przykład programy telewizyjne, takie jak "Top Gear", czy też gry – wśród nich Angry Birds, Far Cry 3 i Tiny Troopers.
Ale na tym nie koniec. Na liście są też filmy porno. Co byłoby całkiem normalne, gdyby Korea Północna była zwyczajnym krajem, w którym każdy mógłby oglądać, co mu się tylko podoba. Ponieważ takim krajem nie jest, pojawia się pytanie, kto to wszystko piraci.
Kto w Korei Północnej korzysta z torrentów?
Na pewno z torrentów nie korzystają zwykli mieszkańcy Korei Północnej, którzy zwyczajnie nie mają dostępu do Internetu. Ruch widać tylko w stolicy. Martyn Williams, który prowadzi blog North Korea Tech, twierdzi, że to, co jest ściągane, to bardzo przypadkowe tytuły, o których w raju rządzonym przez Kim Dzong Una ludzie raczej nie słyszeli. Wniosek z tego taki, że to sprawka zagranicznych turystów. Internetu używają też dziennikarze z Zachodu i pracownicy placówek dyplomatycznych.
Ale istnieje jeszcze jedna możliwość: że piratami są wszelkiego rodzaju pracownicy administracji rządowej. Oni też mają Internet w swoich biurach i należą do grupy społecznej, która wie najwięcej o świecie poza granicami Korei Północnej. Czemu więc mieliby nie skorzystać?
O ile jednak porno wyjaśnić jest łatwo, o tyle zamiłowanie do programu Jeremy'ego Clarksona i Far Cry 3 już trudniej zrozumieć. No chyba że wszystko to ściąga jedna albo kilka osób, które nieźle się orientują w popkulturze. Mogą to być dziennikarze z Zachodu, może to być też ktoś z bliskich kręgów samego Kim Dzong Una. To ostatnie wcale nie jest takie nieprawdopodobne, w końcu jeśli już jest się szczęśliwym posiadaczem smartfona, to niełatwo oprzeć się Angry Birds.