Pokolenie Top Secret [cz. 3]. Najlepsze okładki, niezapomniane artykuły, legendarne gry
„Top Secret”, pierwszy w Polsce magazyn poświęcony grom komputerowym, to tytuł legendarny. Legendy mają pewną wartą uwagi właściwość – czas jest zazwyczaj po ich stronie. Rozmywa niedociągnięcia, wycisza emocje i zostawia jedynie miłe wspomnienia. Jak wyglądały losy „Top Secretu”? Poznajcie historię tego tytułu i zobaczcie jego rewelacyjne okładki.
„Top Secret” 1/1990
„Top Secret”, pierwszy w Polsce magazyn poświęcony grom komputerowym, to tytuł legendarny. Legendy mają pewną wartą uwagi właściwość – czas jest zazwyczaj po ich stronie. Rozmywa niedociągnięcia, wycisza emocje i zostawia jedynie miłe wspomnienia. Jak wyglądały losy „Top Secretu”? Poznajcie historię tego tytułu opowiedzianą przez dziewięć okładek.
Wszystko zaczęło się jesienią 1990 roku, gdy „Bajtek”, w którym gry musiały zadowolić się rubryką „Co jest grane”, zaczął pączkować. Efektem tego było pojawienie się na rynku nowego dwumiesięcznika poświęconego grom i tematyce okołogrowej. Jak w pierwszym wstępniaku zapewniał ówczesny naczelny „Top Secretu”, Marcin „Martinez” Przasnyski:
Nie uświadczysz tu smutów. Teksty tylko ciekawe, ale nie sztywne. Nie chcemy nudzić, nie chcemy też przekonywać ani nauczać. Chcemy być przydatni.
W podobnym tonie pisała Redakcja:
My chcemy być tym dla Was, czym dla Waszych kolegów z Zachodu jest instrukcja do gry przemieszana z czterema kupionymi magazynami.
A co w środku? Bieżące produkcje sąsiadują ze starociami, jak choćby wydaną w 1985 roku grą Bruce Lee. Na czytelników czekają również rozważania o polskich twórcach gier, ręcznie rysowane mapki i stałe działy, w tym m.in. Tips&Tricks, poświęcony cheatom.
Już od pierwszego numeru widać to, co na długie lata stanie się normą nie tylko w „Top Secrecie”, ale w niemal całej branży – luźny styl tekstów i opisy gier podpisane pseudonimami.
Gra z okładki
A na koniec prawdziwa perełka. Gra z okładki to Tunnels of Armageddon – produkcja polskiego studia California Dreams, które pod koniec lat 80. tworzyło gry z myślą o amerykańskim rynku, wypuszczając, poza niedocenianą „Solidarnością”, m.in. kapitalną trójwymiarową wersję Tetrisa o nazwie BlockOut.
„Top Secret” 4/1991
Szósty numer to świetny przykład zmian, jakie w zaszły w „Top Secrecie” w ciągu pierwszego roku. To wydanie poświęcone jest w znacznej części symulatorom, a w numerze poza opisami gier znajdziemy m.in. fotorelację z pracy redakcji, recenzje branżowej prasy, kącik filmowy i test joysticków.
Jest też edukacyjny artykuł o zasadach budowy okrętów podwodnych i teksty poświęcone uzbrojeniu lotniczemu i śmigłowcowi Apache. I coś, czego przemilczenie byłoby zbrodnią – opis niezwykle dopracowanej i obłędnie wciągającej gry „Pirates” Sida Meiera.
Dodatkowo pojawił się powiew nowej technologii – magazyn zaczyna kontaktować się z czytelnikami za pomocą BBS-u, pozwalającego – po zadzwonieniu pod podany numer – na wymianę wiadomości i dostęp do udostępnionych plików. Redakcja zwraca przy okazji uwagę na dolegliwość trapiącą „Top Secret” od samego początku:
Gra z okładki
Gra, a właściwie cała seria gier logicznych z lemingami w roli głównej polegała na bezpiecznym doprowadzeniu gryzoni do wyjścia. Było to możliwe po przydzieleniu zwierzakom odpowiednich zadań, jak np. blokowanie ruchu, budowa schodów czy drążenie tuneli. Całość była grywalna w sposób, którego nie odda żaden opis – w roli mordercy czasu sprawdzała się znacznie lepiej niż współcześnie Facebook.
„Top Secret” 1/1992
Numer zaczyna się od zapowiedzi zmian dotyczących nowej szaty graficznej i reklamy nowego tytułu, którym jest „magazyn dla użytkowników Commodore 64, 16, 116, +4 oraz Amigi!” czyli „C&A”. A tuż obok przekorny wstępniak naczelnego:
Ankieta ogłoszona w TS 1 wykazała, że posiadacze małych Atari stanowią ponad 40% czytelników pisma. (…) Faktem jest, że ostatnio coraz mniej zajmowaliśmy się Atari. (…) Chcemy, by Atarowcy nie zawiedli się na nas.
Z okazji targów Computer Games Show jest też wywiad z Patricią Hughes, szefem sprzedaży Electronic Arts na Niemcy, a na tworzonej przez czytelników liście przebojów na poszczególne platformy w przypadku pecetów najlepszym programem okazał się Windows w nieznanej wersji.
Wspomniana wcześniej Patricia narzekała w wywiadzie na piractwo, a kilka stron dalej widzimy recenzje symulatorów – M-4 Sherman i F-15 Strike Eagle, z pieczołowicie rozpisanymi klawiszami. Ciekawie wygląda wzbogacenie tekstu o F-15 zdjęciami plastikowego modelu, będącego przypuszczalnie dziełem autora lub kogoś z redakcji. Wśród reklam zwraca uwagę wielki napis: „Chroń oczy, kup przedłużacz do joysticka!”.
Gra z okładki
Tym razem na okładce znalazł się nie screen z gry, ale postać seksownej cyborżki (no co, feministki gwałcą polszczyznę ministrą, więc cyborżka nie zbruka jej zanadto) z flippera The Machine: Bride of Pin*Bot, opracowanego w 1991 roku przez Pythona Anghelo. Umieszczając kulkę w odpowiednich miejscach, gracz ma doprowadzić do transformacji robota w prawdziwą kobietę, wysłuchując podczas rozgrywki wygłaszanych przez maszynę komentarzy.
„Top Secret” 2/1992
Drugi w 1992 roku numer „Top Secretu” był wyjątkowy. Już na pierwszy rzut oka widać – zgodnie z zapowiedziami „Martineza” – nowy layout magazynu (który miał pojawić się tylko w jednym numerze). Ale zmienił się nie tylko wygląd. Jak we wstępniaku stwierdził Marcin Borkowski:
Obaj panowie (Marcin i Waldek, albo inaczej redaktor naczelny i jego sekretarz redakcji) z dnia na dzień postanowili rozstać się z nami i z czytelnikami. (…) Top Secret został na lodzie (…) Po kilku nerwowych dniach udało nam się zebrać zespół, który nadal będzie pracować nad pismem.
Nie była to do końca prawda – odejście „Martineza” nie oznaczało pożegnania z czytelnikami, ale powstanie konkurencyjnego tytułu „Secret Service”. Nieprawdą były również optymistyczne zapewnienia o zebraniu nowego zespołu – większość numeru przygotował tytanicznym wysiłkiem wydelegowany z „Bajtka” Marcin Borkowski, dla niepoznaki podpisujący się mnóstwem nowych pseudonimów.
Poza recenzjami gier na uwagę zasługuje „Raport z oblężonego miasta”, czyli przygotowane przez Waldemara Nowaka omówienie polskiego rynku gier i sprzętu. Ciekawie prezentują się również rozrysowane na kilku stronach labirynty z gry Prince of Persia i artykuł poświęcony samolotowi A-10 Thunderbolt II.
Gra z okładki
Ozdobą okładki jest postać rycerza z gry Dragon's Lair II. W praktyce jest to interaktywny film – pieczołowicie przygotowana i świetnie animowana bajka w klimacie fantasy. Udział gracza ogranicza się do wciskania w odpowiednim momencie właściwej sekwencji klawiszy. Efektem tego jest kuriozalny, z dzisiejszego punktu widzenia, opis ukończenia gry, sprowadzający się do kilkudziesięciu punktów w stylu „lewo, lewo, strzał góra”
„Top Secret” 2/1993
Trzeci rok istnienia „Top Secretu” przyniósł istotną zmianę – magazyn stał się miesięcznikiem, a władze nad nim dzierżył triumwirat w postaci Naczelnego, profesora Dżemika i Kopalnego, czyli trzech inkarnacji Marcina Borkowskiego. We wstępniaku naczelny wspomina niedawną wizytę na targach CeBIT:
W świecie poważnych komputerów (czytaj: na targach CeBIT) nikt się nie chce przyznać do tego, że gra w cokolwiek. (…) Rozumiem, że ktoś się nie chce przyznać do zdradzania żony, ale do grania – to już chyba lekkie przegięcie. Na szczęście w redakcji nikt nie ma takich problemów – wszyscy się przyznają (do grania oczywiście).
Wartym uwagi dodatkiem jest komiks umieszczany na ostatniej stronie „Top Secretu” – screeny z wybranej gry (w tym przypadku Indiana Jones and the Fate of Atlantis) stają się tłem dla przygód dorysowanych członków triumwiratu. W numerze znajdziemy również artykuł poświęcony demoscenie, a dział „Co nowego” poinformuje graczy, jakich tytułów mogą spodziewać się w najbliższej przyszłości.
Wielbiciele staroci znajdą coś dla siebie w rubryce „Stare, ale jare”, a wśród opisywanych w numerze gier warto wspomnieć o pierwszym wydaniu Harpoona, opisywanym z trzyletnim opóźnieniem. Recenzje gier zostały wzbogacone o metryczkę z podstawowymi informacjami, jak rok wydania, platformy sprzętowe, jakość muzyki i grafiki oraz zbiorcza ocena grywalności.
Gra z okładki
Alone in the Dark to tytuł wyjątkowy – do dwuwymiarowego zazwyczaj świata ówczesnych gier wprowadził 3D, z wektorowymi postaciami i możliwością poruszania się w dowolnym kierunku, co przy statycznych kamerach dawało czasem irytujący efekt. Mimo wszystko gra broniła się niesamowitym klimatem – akcję osadzono w realiach survival horroru, gracz miał ciarki na plecach z powodu gęstej atmosfery, a nie biegnących na niego hord zombiaków.
„Top Secret” 1/1994
Pierwszy numer w 1994 roku to prawdziwa kopalnia kultowych tytułów, a wstępniak, podpisany przez Emilusa i Sir Haszaka, w zawiły sposób sugeruje roszady personalne w redakcji:
W wyniku rozmów z Naczelnym przy trójkątnym stole po raz kolejny przejęliśmy władzę i oddamy ją dopiero po demokratycznych wyborach, które z przyczyn obiektywnych się nie odbędą.
Najważniejsza jest jednak zawartość numeru. Gdyby ktoś poszukiwał kiedyś skondensowanej wiedzy na temat najważniejszych tytułów lat 90., śmiało może po niego sięgać - wielbiciel komputerowej klasyki poczuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
W dziale „Co nowego” znajdziemy zatem zapowiedź Mortal Kombat. Kącik symulatorów raczy nas tytułami takimi jak Red Baron czy Comanche, jest recenzja Cannon Fodder, a w dziale „Jest taktycznie” Sir Haszak opisuje grę Master of Orion, czyli kolejne dzieło Sida Meiera, nazywane niekiedy „Cywilizacją” w Kosmosie. Wyznawcy hardkorowych strategii znajdą również szczegółowy opis serii V for Victory, a wielbiciele rzeźni i hektolitrów posoki krótką recenzję pierwszego Dooma.
Pojawiła się również rubryka „Listy”, opowiadanie „Piwem i mieczem” oraz dział poświęcony grom konsolowym. Obok niego znajdziemy artykuł opisujący CD32, czyli pierwszą 32-bitową konsolę z napędem CD, zbudowaną na bazie Amigi 1200.
Gra z okładki
Okładkę zdobi, potraktowany w numerze po macoszemu, Strike Commander. To symulator lotu, który nie sprowadza się do wykonywania kolejnych, abstrakcyjnych misji, ale raczy gracza rozbudowaną fabułą na wzór Wing Commandera czy Privateera, rozwijaną za pomocą animowanych wstawek. To jednak nie koniec zalet - wśród ówczesnych symulatorów Strike Commander wyróżniał się świetną grafiką.
„Top Secret” 1/1995
Ten numer zaistniał pod znakiem relacji z targów. Jest zatem podsumowanie ECTS Spring i skromna wzmianka o pokazanej na targach najnowszej zabawce Sony o nazwie PlayStation, z trzeźwym spostrzeżeniem, że zamiast konsoli można nabyć peceta w solidnej konfiguracji. W tej samej relacji znajdziemy również kilka krytycznych uwag pod adresem konsoli Jagura, która miała być dla Atari nowym początkiem, a – jak pokazały kolejne miesiące – była łabędzim śpiewem firmy Jacka Tramiela.
Kolejna duża relacja dotyczy polskich targów PLAY BOX ’95, organizowanych w katowickim Spodku. Jak można się dowiedzieć z tekstu Sir Haszaka:
Obecny był cały wielki świat komputerowo-rozrywkowy (8 firm) produkujący, importujący, lokalizujący i dystrybuujący gry komputerowe. Wszyscy zziajani gonitwą z Londynu, gdzie na trzy dni przed rozpoczęciem PLAY BOX-u zakończył się ECTS (…).
Do polskich realiów odnosi się również redakcyjny wstępniak:
W wielkiej polityce tymczasem nieciekawie. Dystrybutorzy narzekają na niską sprzedaż, celników, regularnie i z dużą konsekwencją przetrzymujących gry komputerowe oraz po staremu na piractwo. Nie widać, by miało się ku lepszemu, co oczywiście nie dotyczy naszego pisma, które jest lepsze z numeru na numer, a może jeszcze trochę lepsze.
A w numerze? Poza trzecią częścią przeglądu przygodówek recenzja Wing Commandera III, prezentacja karty muzycznej Genoa Audio Blitz 16+ i konsoli Atari Jaguar. Do tego omówienie polskiej gry Digital Warriors, nawiązującej do popularnego przed laty tematu wojen rdzeniowych, szczegółowo rozpisane ciosy dla każdej postaci z gry Mortal Kombat 2 oraz opis zawartości dyskietki TS-Shareware, którą można zamówić w redakcji za 5,49 zł.
Obok opisów gier jest również całostronicowa reklama zachęcająca, by zanieść do sklepu starego 8-bitowca i wymienić go na nowego Maca. Zniżka za złomowanie starego sprzętu wynosi 120 dolarów, co oznacza, że nowy sprzęt (LC 475, 4 MB RAM-u, 250 HDD, 14-calowy monitor) z nadgryzionym jabłkiem kosztuje 1099 dolarów + VAT. Jako gratis Apple dorzuca 200 MB gier i filmów!
Gra z okładki
Tym razem padło na przygodówkę. The Big Red Adventure to trochę toporne nawiązanie do wspaniałej Day of the Tentacle, irytujące – przynajmniej mnie – zastosowanym fontem o nazwie zamenina, gdzie część łacińskich znaków zamieniono – kierując się wizualnym podobieństwem – na cyrylicę. Gracz przejmuje kontrolę nad trzema, działającymi niezależnie bohaterami, a gra osadzona w klimatach komunistycznej Rosji broni się sporą dawką absurdalnego humoru (vodka-cola!)
„Top Secret” 9-10/1996
Numer ukazał się z tak dużym opóźnieniem, że połączono go z kolejnym, a redakcja tak tłumaczyła się z zaistniałej sytuacji:
W imieniu całego zespołu redakcyjnego chcielibyśmy serdecznie przeprosić wszystkich naszych Czytelników za opóźnienie bieżącego numeru. Zostało ono spowodowane drobnymi problemami, które na szczęście nie okazały się tak duże, byśmy się, ku uciesze konkurencji, w ogóle nie ukazali. (…) Jeszcze raz przepraszamy za powstałe niedogodności. Do zobaczenia za miesiąc.
Za miesiąc „Top Secretu” w kioskach jednak nie było – tytuł wraz z „Bajtkiem” zniknął z rynku. Oficjalnym powodem końca „Top Secretu” był upadek Agrobanku, w którym Wydawnictwo Bajtek trzymało firmowe pieniądze.
Obok oficjalnych powodów warto jednak wspomnieć sytuację magazynu – choć „Top Secret” z nakładem 130 tys. egzemplarzy nadal sprzedawał się nieźle, to w 1996 roku wyraźnie nie nadążał za konkurencją. O rynek walczyły m.in. takie tytuły jak „Secret Service” czy „Gambler”, a w kwietniu 1996 dołączył do nich „CD Action” i niewykluczone, ze upadek Agrobanku jedynie przyspieszył to, co i tak miało nadejść.
Co można było znaleźć w ostatnim numerze? Poza zapowiedziami nowych gier, gdzie dostrzeżemy m.in. Tomb Raidera, numer otwierają relacje z imprez - Maratonu Gier i Intel Outside 3. Poza tym cała masa gier, których twórcy, zachwyceni pojemnością CD-ROM-ów wypełnili je filmowymi wstawkami. Wśród nich perełka dla wielbicieli strachu – klimatyczny horror "The 11th Hour". Dla zwolenników nieco spokojniejszej rozrywki nowość – szczegółowy opis sieciowego, płatnego brydża.
Warty odnotowania jest również amigowy tytuł Alien Breed 3D II: Killing Grounds – prawdopodobnie najlepszy FPS, jaki kiedykolwiek ukazał się na tę platformę. Poza tym w magazynie znajdziemy rozbudowane działy, służące interakcji z czytelnikami i zwiastun nowych czasów – powiększony dział konsolowy. Na liście przebojów pecetowe hity: Civilization 2, Duke Nukem 3D i Command&Conquer.
Gra z okładki
Sympatyczny pan to grany przez Christiana Ericsona Lance Boyle, prezenter, towarzyszący graczowi w MegaRace 2. Futurystyczne wyścigi, a właściwie relacjonowany na żywo show z udziałem samochodów rzucają gracza na tor, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Niezła oprawa graficzna została okupiona sporymi, jak na ówczesne realia, wymaganiami sprzętowymi.
„Top Secret” - reaktywacja
Choć „Top Secret” zniknął z rynku, tytuł wciąż cieszył się uznaniem i sentymentem dawnych czytelników. W październiku 2002 roku próbę reaktywacji podjęło wydawnictwo Axel Springer, ściągając do przywróconego z zaświatów tytułu kilka znanych dawnym czytelnikom postaci – poza Marcinem Przasnyskim był to Aleksy Uchański, Sir Haszak i RooS. Plany były ambitne, a we wstępniaku można było znaleźć pomysł na nowy magazyn:
Nowatorstwo Top Secretu polega na założeniu, że najważniejsze są zapowiedzi. (…) Poszukując formuły sięgnęliśmy do rodzimych składników. Oto przepis: szklanka entuzjazmu z pierwszych Top Secretów, worek luzu z późniejszych, do tego czubata łyżka chłodnego profesjonalizmu Gamblera, szczypta szaleństwa Resetu, pół kropli nowatorstwa Secret Service’u i tona świeżuteńkich pomysłów prosto z naszych głów.
Niestety, mimo nie najgorszej formy i strawnej treści magazyn w nowej postaci nie zdążył zadomowić się na rynku. Zniknął z niego niebawem po powstaniu z martwych, wraz z numerem 2/2003.
Gra z okładki
Tym razem zadanie jest proste – okładkowe Simsy Online zostały podpisane wielkimi literami. Są zarazem znakiem czasu, w jakim przyszło działać nowemu „Top Secretowi”. Wydawany raz w miesiącu magazyn musiał konkurować nie tylko z władającym rynkiem „CD Action”, ale również z Internetem, który pismu stawiającemu na newsy i zapowiedzi nie dał najmniejszych szans.