Nieznana historia phreakerów. Mit Kapitana Cruncha i złodziejskie początki Apple’a
Prapoczątkiem cyberprzestępczości nie były włamania do komputerów, ale oszustwa w sieciach telefonicznych. Kto, jak i kiedy to zapoczątkował?
Od czego zaczęła się historia phreakingu, czyli łamania zabezpieczeń sieci telefonicznych? Nie wierzmy popularnym opowieściom o Johnie Draperze i zabawkowym gwizdku, dołączanym do pudełka płatków śniadaniowych, dzięki któremu można było wykonywać darmowe połączenia.
Historia ta - choć prawdziwa - ma jeden, podstawowy feler: John Draper, choć jest obecnie żywą legendą, wcale nie był pierwszy, a łamanie zabezpieczeń nie zaczęło się w 1971 roku!
Początków należy szukać w przełamywaniu mechanicznych zabezpieczeń starych aparatów telefonicznych z tarczą. Niektóre z nich były umieszczone w miejscach publicznych, ale miały zablokowane wybieranie numerów. Okazało się, że to zabezpieczenie można obejść kombinacją odpowiednich uderzeń w widełki aparatu, co dla urządzenia było równoznaczne z wyborem numeru za pomocą tarczy. Kto, jak i kiedy pierwszy zastosował tę metodę - ginie w pomroce dziejów.
Znacznie więcej wiemy o legendarnym dźwięku o częstotliwości 2600 Hz, którego pierwsze nielegalne wykorzystanie przypisuje się - mylnie - Draperowi. Cała historia zaczeła się bowiem nieco wcześniej za sprawą niewidomego geniusza, Josefa Carla Engressii, który w późniejszych latach był znany pod pseudonimem Joybubbles.
Jeszcze w latach 60. niewidomy, ale za to obdarzony nieprzeciętną inteligencją (przypisuje się mu IQ na poziomie 172!) i słuchem absolutnym dzieciak odkrył, że gwiżdżąc do słuchawki w odpowiedni sposób może wykonywać bezpłatne połączenia telefoniczne.
Wiedza ta przydała mu się w późniejszych latach, gdy podczas studiów dorabiał, sprzedając rozmowy z publicznych aparatów w cenach znacznie niższych od oficjalnych. Choć niecne praktyki zostały ujawnione, Engressia poniósł wówczas tylko symboliczną karę i nie zaprzestał działalności.
Skończył ją dopiero w 1968 roku wraz z namierzeniem go przez jednego z operatorów telekomunikacyjnych (prawdopodobnie odbyło się to z naruszeniem prawa!) i aresztowaniem przez FBI.
Kilka lat później, w 1971 roku, o działalności Josefa Carla Engressi zrobiło się głośno za sprawą artykułu w magazynie Esquire, w którym John Draper, który we wcześniejszych latach prowadził piracką rozgłośnię radiową, opowiadał o gwizdku z płatków śniadaniowych i swoich pracach nad blue boksem - mobilnym urządzeniem umożliwiającym generowanie dźwięków o określonych częstotliwościach.
Warto zderzyć się tu z kolejnym mitem - blue box ułatwiał zadanie phreakerom, ale nie był pierwszym sprzętem, wykorzystywanym przez nich do darmowych połączeń. Początkowo rolę tę pełnił zwykły magnetofon, na którym w kontrolowanych warunkach nagrywano odpowiednie dźwięki, odtwarzane następnie do słuchawek.
Innowacją, którą wprowadzał blue box była po prostu wygoda, niewielkie rozmiary i znacznie większa uniwersalność. Godny przypomnienia jest także fakt, że znajomym Johna Drapera był Steve Wozniak, który także skonstruował blue boksa.
Urządzenie sprzedano następnie z zyskiem dzięki Steve’owi Jobsowi.Warto o tym pamiętać - to nie legendarny Apple I w drewnianej obudowie zapoczątkował wspaniałą historię firmy z nadgryzionym jabłkiem w logo. Współdziałanie zdolnego inżyniera z genialnym marketingowcem rozpoczęło się od produkcji i sprzedaży urządzenia do nielegalnych rozmów telefonicznych.