8 kolosów. Najpotężniejsze pancerniki, jakie kiedykolwiek pływały po morzach
Pancerniki z czasów drugiej wojny światowej były najlepiej opancerzonymi okrętami w dziejach i przenosiły najsilniejsze uzbrojenie artyleryjskie, jakie kiedykolwiek znalazło się na morzu. Mimo to są reliktem dawnej epoki; choć potężne, musiały ustąpić potędze coraz skuteczniejszego lotnictwa.
08.05.2019 22:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Yamato
Długość: 263 metry
Wyporność: 72,8 tys. ton
Uzbrojenie: 9 dział kal. 460 mm
Załoga: 2800
Szczytowe osiągnięcie japońskiego przemysłu stoczniowego było okrętem o tyle imponującym, co - biorąc pod uwagę sytuację i plany Japonii - niepotrzebnym. Zbudowany w 1941 roku Yamato wraz z bliźniaczym Musashi i Shinano (ukończony jako lotniskowiec) był największym pancernikiem, jaki kiedykolwiek powstał.
Po co Japończycy budowali tak duże pancerniki? Japońscy dowódcy założyli, że Amerykanie nie będą budować okrętów większych, niż da się przeprawić przez Kanał Panamski, a mniejsze nie miały być dla Yamato równorzędnym przeciwnikiem.
Okręt nigdy nie mógł udowodnić swojej przewagi nad amerykańskimi wrogami. Yamato i Musashi zostały zatopione w dwóch ostatnich latach wojny przez lotnictwo, a przebudowany na lotniskowiec Shinano padł łupem okrętu podwodnego. Co więcej, przewaga Yamato była iluzoryczna: choć miał większy kaliber dział od amerykańskich przeciwników, to ustępował im pod względem szybkości oraz, co szczególnie istotne, miał gorszy system kierowania ogniem.
Iowa
Długość: 270 metrów
Wyporność: 58 tys. ton
Uzbrojenie: 9 dział kal. 406 mm
Załoga: 2800
Zgodnie z pierwotnymi założeniami te najbardziej zaawansowane spośród pancerników powstały, aby chronić największe lotniskowce stosowane przez US Navy, czyli jednostki typu Essex. Mimo swojej potęgi wzięły zaledwie symboliczny udział w walkach: dwa z czterech pancerników tego typu nawiązały walkę z mało istotnymi, znacznie mniejszymi okrętami.
Okręty typu Iowa okazały się wyjątkowo długowieczne. Amerykańska flota przywracała je do służby w przypadku wszystkich większych konfliktów XX wieku, na operacji "Pustynna burza" kończąc. Dlaczego mimo upływu lat wciąż korzystano ze starych okrętów?
Wynikało to z faktu, że stare pancerniki były w stanie razić cele leżące nawet do 40 kilometrów od brzegu skuteczniej, szybciej i przede wszystkim znacznie taniej niż lotnictwo. Z racji niezwykle grubego opancerzenia były przy tym niemal niewrażliwe na współczesną konwencjonalną broń przeciwokrętową, której projekt nie przewidywał konieczności przebicia się przez ponad pół metra stalowego pancerza.
Bismarck
Długość: 251 metrów
Wyporność: 53 tys. ton
Uzbrojenie: 8 dział kal. 380 mm
Załoga: 2600
Przystępując do drugiej wojny światowej, niemiecka flota nie była gotowa do realizacji stawianych przed nią zadań. Jej ambitny plan rozbudowy, nazywany planem Z, zakładał osiągnięcie gotowości dopiero w drugiej połowie lat 40. Choć założeń planu Z nigdy nie udało się zrealizować, to w pierwszych latach wojny Niemcy wprowadzili do służby dwa potężne pancerniki: największe okręty tego typu, jakie budowano w Europie.
Okręty te, choć imponowały rozmiarami, miały nietypowo rozmieszczone główne uzbrojenie: po dwie 2-działowe wieże na dziobie i rufie. Nie przeszkodziło to Bismarckowi w zatopieniu chluby brytyjskiej floty, okrętu Hood, który eksplodował po trafieniu zaledwie jednym pociskiem wystrzelonym z odległości 18 kilometrów (istnieje kilka rozbieżnych hipotez co do przyczyn wyeliminowania największego brytyjskiego okrętu jednym trafieniem).
Mimo tego sukcesu los Bismarcka został szybko przesądzony. W pogoń ruszyła bowiem spora część brytyjskiej floty, a w obławie i walce brał udział również polski niszczyciel ORP Piorun. Choć niemiecki pancernik został zatopiony przez wrogie okręty (bezpośrednią przyczyną było prawdopodobnie samozatopienie w beznadziejnej sytuacji), to kluczowy cios zadały mu samoloty. Torpeda zrzucona przez przestarzałego dwupłatowego Swordfisha uszkodziła ster niemieckiego okrętu, uniemożliwiając mu ucieczkę.
Drugi z niemieckich kolosów spędził większość wojny ukryty w norweskim fiordzie. Mimo to odegrał istotną rolę. Sama jego obecność zmuszała Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone do utrzymywania w gotowości licznych ciężkich okrętów i zapewniania morskim konwojom silnej eskorty.
O tym, jak duże było oddziaływanie psychologiczne niemieckiego okrętu, świadczy fakt, że informacja o planowanym wyjściu Tirpitza w morze doprowadziła do rozproszenia słynnego konwoju PQ-17, transportującego zaopatrzenie dla Związku Radzieckiego. Zakończyło się to masakrą: z 36 statków tylko 11 dopłynęło do celu. Tirpitz został zatopiony przez samoloty w 1944 roku.
Vanguard
Długość: 246 metrów
Wyporność: 48,5 tys. ton
Uzbrojenie: 8 dział kal. 381 mm
Załoga: 1500
Vangaurd to okręt pełen sprzeczności. Decyzję o jego budowie podjęto w Wielkiej Brytanii jeszcze przed drugą wojną światową (ostatecznie zamówienie złożono dopiero w 1941 roku), a okręt został zaprojektowany jako szybki pancernik, którego przeciwnikiem miała być japońska flota na Pacyfiku.
Realia drugiej wojny szybko zweryfikowały pierwotne założenia. Budowa Vangauarda początkowo postępowała bardzo szybko, ale z czasem przestała być priorytetem. Co ciekawe, ten nowoczesny i największy z brytyjskich pancerników miał dostać uzbrojenie przechowywane w magazynach od ponad 20 lat: 4 stare dwudziałowe wieże, ściągnięte przed laty z okrętów, które przebudowano na lotniskowce.
Największy z brytyjskich pancerników, uzbrojony w stare działa, a zarazem na wskroś nowoczesny, uwzględniający doświadczenia zdobyte w czasie drugiej wojny - taki był Vanguard, gdy w 1946 roku wchodził do służby. Z listy floty skreślono go w 1959 roku.
Richelieu
Długość: 248 metrów
Wyporność: 47,5 tys. ton
Uzbrojenie: 8 dział kal. 380 mm
Załoga: 1600
Największe okręty francuskiej floty - pancerniki typu Richelieu - wyróżniały się nietypowym rozmieszczeniem uzbrojenia. W większości wielkich okrętów tamtych lat artyleria znajdowała się w wieżach ulokowanych na dziobie i rufie okrętu, Francuzi natomiast postanowili zerwać z tym schematem, umieszczając całość artylerii w dwóch 4-działowych wieżach na dziobie (rozwiązanie to przetestowano we wcześniejszych pancernikach typu Dunkerque).
Miało to swoje dobre strony: ze względu na zgrupowanie najcięższych dział w jednym miejscu zmniejszała się powierzchnia, którą należało chronić najgrubszym pancerzem. Z drugiej strony był to ryzykowny zabieg, wzrastało bowiem zagrożenie, że jedno celne trafienie może wyeliminować z akcji całość ciężkiego uzbrojenia, które na domiar złego było bezużyteczne podczas ucieczki.
Jedynym okrętem tej klasy, który został ukończony w czasie II wojny, był Richelieu. Jego wojenne losy są przykładem pecha - większość wojny okręt spędził unieruchomiony w porcie w Dakarze, gdzie mógł jedynie próbować odpierać przeprowadzane wielokrotnie ataki okrętów i lotnictwa. Mimo uszkodzeń przetrwał, został wyremontowany i wziął udział m.in. w operacjach na Pacyfiku czy w walkach o Kanał Sueski w 1956 roku.
Drugi z okrętów tej klasy, Jean Bart, został ukończony już po zakończeniu działań wojennych.
Vittorio Veneto
Długość: 230 metrów
Wyporność: 45,7 tys. ton
Uzbrojenie: 9 dział kal. 381 mm
Załoga: 1860
Włoskie pancerniki w przeciwieństwie do jednostek tej klasy z innych krajów od początku projektowano jako okręty przeznaczone do działania w basenie Morza Śródziemnego. Wynikiem takich założeń był ich niewielki zasięg, sięgający zaledwie 4 tys. mil morskich. Był to wynik 2-4 razy gorszy niż w przypadku okrętów innych państw.
Niewielki zasięg okręty typu Vittorio Veneto (nazywane również typem Littorio) nadrabiały innymi zaletami : wyróżniały się zasięgiem artylerii głównej. Włoskie działa, mimo takiego samego kalibru jak stosowany przez Brytyjczyków (381 mm) czy Niemców (380 mm), miały donośność niemal o jedną trzecią większą i pozwalały na ostrzał celów odległych o ponad 42 kilometry!
Włoskie okręty nie odniosły większych sukcesów. Pierwszy z nich, Vittorio Veneto, po kilku potyczkach i odniesieniu poważnych uszkodzeń poddał się Anglikom w 1943 roku. Kolejny, Littorio, przemianowany następnie na Italia, brał udział w atakowaniu brytyjskich konwojów. Gdy w 1943 roku razem z Vittorio Veneto i okrętem Roma płynął na Maltę z zamiarem poddania się, został zaatakowany i poważnie uszkodzony przez Niemców.
Mimo uszkodzeń miał więcej szczęścia od bliźniaczego okrętu Roma, który podczas tego samego rejsu został przez Niemców zatopiony za pomocą nowatorskiej w tamtych czasach broni, czyli bomb kierowanych radiowo, Fritz X.
South Dakota
Długość: 210 metrów
Wyporność: 44,5 tys. ton
Uzbrojenie: 9 dział kal. 406 mm
Załoga: 1800
Drugi w tym zestawieniu reprezentant floty Stanów Zjednoczonych to przedstawiciel okrętów projektowanych zgodnie z wymaganiami przedwojennych międzynarodowych traktatów, regulujących wielkość i uzbrojenie flot. W teorii miało to na celu utrzymanie na morzach równowagi sił. W praktyce zatrzymało morski wyścig zbrojeń i budowę pancerników na świecie na ponad 15 lat i zmuszało inżynierów do budowania okrętów będących kompromisem pomiędzy wypornością, opancerzeniem i siłą ognia.
Trzeba przyznać, że amerykańscy konstruktorzy dokonali w tym przypadku cudu. Trzymając się traktatowej wyporności 35 tys. ton (tzw. wyporność standardowa - bez paliwa i części materiałów eksploatacyjnych; w zestawieniu podawana jest wyporność pełna, dotycząca okrętu gotowego do walki), skonstruowali serię okrętów potężnie uzbrojonych i bardzo dobrze opancerzonych, a przy tym o kilkadziesiąt metrów krótszych od światowej konkurencji.
Udało się to osiągnąć kosztem słabszej ochrony przeciwko okrętom podwodnym oraz mniejszej prędkości. Cztery pancerniki tego typu rozwijały około 27 węzłów, czyli 3-6 węzłów mniej od większości konkurencji.
Przyjęte rozwiązania konstrukcyjne zaowocowały także nietypowym kształtem okrętów, powtórzonym następnie przez typ Iowa. Amerykańskie pancerniki miały długą i wąską część dziobową, a kadłub rozszerzał się, największą szerokość uzyskując blisko rufy. Z góry przypominało to kształt klina.
Warto przy tym zauważyć, że pancerniki typu South Dakota były ostatnimi w amerykańskiej flocie, przy których budowie zdecydowano się na jakiekolwiek kompromisy. Ich następcę, typ Iowa, zbudowano, nie uwzględniając żadnych ograniczeń.
King George V
Długość: 227 metrów
Wyporność: 42,9 tys. ton
Uzbrojenie: 10 dział kal. 356 mm
Załoga: 1500
Brytyjskie pancerniki typu King George V były w czasie drugiej wojny światowej najnowszymi jednostkami tego typu brytyjskiej floty. Na tle pozostałych starych (choć modernizowanych), wielkich okrętów wyróżniały się nowoczesnym i bardzo silnym opancerzeniem i nietypowym rozmieszczeniem głównej artylerii: na dziobie znajdowała się 4-działowa wieża, nad nią wieża z dwoma działami, a na rufie jeszcze jedna wieża 4-działowa.
Los jednego z okrętów tego typu stanowi trafne podsumowanie zmieniających się realiów walki na morzu. W 1941 roku Wielka Brytania wysłała do ochrony Singapuru Force Z: zespół składający się z nowoczesnego pancernika Prince of Wales i starszego, ale silnie uzbrojonego krążownika liniowego Repulse.
Wystarczyły dwie godziny, aby Force Z przestało istnieć. Oba okręty zostały zatopione przez samoloty japońskiej marynarki wojennej. Brytyjczycy stracili wówczas trzon swojej floty na Pacyfiku i ponad 800 marynarzy. Straty japońskie wyniosły 4 samoloty i 18 lotników. Był to dobitny dowód na to, że panowanie na morzach nie zależy już od wielkich okrętów z potężną artylerią, ale od lotnictwa.