A gdy umrę… pochowajcie? Nie, uwiecznijcie mnie w World of Warcraft. Gry pełne zmarłych

A gdy umrę… pochowajcie? Nie, uwiecznijcie mnie w World of Warcraft. Gry pełne zmarłych

A gdy umrę… pochowajcie? Nie, uwiecznijcie mnie w World of Warcraft. Gry pełne zmarłych
Adam Bednarek
16.08.2014 11:06, aktualizacja: 10.03.2022 11:02

Borderlands, World of Warcraft, gry wyścigowe, MMO i pewnie jeszcze wiele innych tytułów. Co je łączy? Fakt, że możemy żyć w nich wiecznie.

Robin Williams był nie tylko znanym aktorem, którego podziwialiśmy w ważnych dla nas filmach. To także gracz. Nic więc dziwnego, że growe serwisy również wspominały o samobójczej śmierci gwiazdy. No bo jak nie napisać o takim graczu, który swoją córkę nazywa Zelda, a syna - Cody, na cześć bohatera z serii Final Fantasy?

Robin Williams w World of Warcraft

Aktor z grami miał do czynienia częściej niż nam się wydaje (nie ukrywał tego, że wolny czas spędza np. grając w Call of Duty), więc choćby z tego powodu gracze chcieliby, żeby Williams żył wiecznie. I będzie. Nie tylko w filmowych kreacjach, ale także w World of Warcraft. Twórcy już potwierdzili, że stworzą odpowiednią postać, którą spotkamy w świecie gry.

Obraz

Niesmaczne? Można się oburzać, że to żerowanie na śmierci gwiazdy, chęć zdobycia rozgłosu. Warto jednak podkreślić, że z inicjatywą wyszli sami gracze, a Blizzard przyjął nietypową propozycję.

Przesadą byłoby stwierdzenie, że takie rzeczy się nie zdarzają. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jakaś postać nazwana została imieniem zmarłego twórcy albo członka rodziny.

Ale nie tylko “krewni i znajomi” żyją wiecznie w grach. Twórcy ze studia Gearbox, jeszcze przed wydaniem Borderlands 2, otrzymali wzruszający list. Napisał go przyjaciel gracza, który uwielbiał pierwszą część gry. Niestety Michael zmarł na raka i nie doczekał “dwójki”.

Przyjaciel poprosił więc twórców, żeby Claptrap, zabawny robocik występujący w grze, odczytał mowę pożegnalną. Ot, może i banalny, ale sympatyczny gest dla uczczenia zmarłego przyjaciela, który pewnie nieraz śmiał się po wypowiadanych przez robota kwestiach.

Obraz

Studio Gearbox nie tylko spełniło tę prośbę, ale także nazwało imieniem Michaela jedną z postaci występujących w Borderlands 2.

Kody na nieśmiertelność

To wyjątkowe sytuacje. Jednak każdy może zapewnić sobie nieśmiertelność, właśnie dzięki grom. Nie tak dawno opisywaliśmy sytuację gracza, który przypomniał sobie o starej konsoli i wyścigach, w które grał nieżyjący już ojciec.

Zwykliśmy grywać w RalliSport Challenge – dość niesamowitą jak na czas, w którym powstała. I gdy zacząłem grać, spotkałem… ducha. Dosłownie. W czasie wyścigu najszybszy przejazd jest bowiem zapisywany. Tak, zgadliście – duch taty wciąż jeździ po tym torze.

Zastanówcie się - ile takich “pamiątek” przez przypadek po sobie zostawiliśmy. Rekord toru, który zapisany został na “światowej” liście. Mnóstwo stworzonych postaci. Albo zwykły awatar w MMO, o którego ktoś niby nam nieznany jednak się martwi.

Podobną historię opowiedział Wojtek Bieroński na swoim blogu. W gildii poznali gracza, rozmawiali ze sobą, grali razem, aż w końcu ten wyznał, że jest chory. Nieuleczalnie. Wciąż od czasu do czasu zaglądał na serwer, ale nie tak często, ze względu na problemy zdrowotne. Znikał, a później dawał znać, że walczy. Że żyje. Niestety, do czasu. A gdy już wirtualny znajomy zmarł, nikt nie mógł się z tym pogodzić. Niby nie znaliśmy go prywatnie, ale…

Autor bloga podzielił się przeczytaną gdzieś opowieścią:

Przy okazji gracze dowiedzieli się również o jeszcze jednej rzeczy. Grając męską postacią Knuda, kobieta wspominała w ten sposób swojego zmarłego męża. Ojciec dziewczyny, tak, tej osoby, która odpisała graczom, nosił to imię

Nie zdajemy sobie sprawy, ilu zmarłych otacza nas w wirtualnym świecie. Jakiś czas temu pisałem, że dzięki Facebookowi i Sieci jesteśmy coraz bliżej nieśmiertelności - bo naprawdę coś po nas zostaje.

Obraz

Gry sprawiają, że jest to jeszcze bardziej prawdopodobne i możliwe. Tylko że pewnie ten kij będzie miał drugi koniec. Skoro zrobi się moda na wirtualne cmentarze w grach, to czy nie znajdą się drobni cwaniaczkowie, którzy upozorują własną śmierć?

Z fajnego gestu twórców może zrobić się… problem. Dochodzą jeszcze inne kwestie i zarzuty. Skoro nazwaliście postać po osobie, która zmarła na raka, to czemu nie nazwiecie bohatera imieniem mojego ojca, który zginął w katastrofie. Też był waszym fanem!

Przesada? A co powiecie na taki scenariusz: w grze MMO postać będzie żyć np. kilka miesięcy, nawet jeżeli konto będzie nieaktywne. Ktoś w końcu może chcieć zapewnić sobie dłuższe życie w wirtualnym świecie. Wystarczy wykupić taką opcję i masz gwarancję, że postać da sobie radę bez ciebie.

Obraz

Technicznie to pewnie przecież wykonalne. Skoro system może nauczyć się naszej aktywności na Facebooku i “powtarzać” ją bez naszego udziału, to przecież tak samo może zrobić gra. Wirtualny bohater będzie atakował tak jak my i tak jak my popełniał głupie, charakterystyczne dla nas błędy.

Możemy to sobie wyobrazić. Ale gdy się nad tym zastanowić, to dochodzimy do wniosku: czy to nie bezczelne zarabianie na śmierci? Na ludzkiej tragedii? Problem prawdziwej śmierci w grach nie jest taki łatwy, jak nam się wydaje. Na pierwszy rzut oka takie akcje wzruszają, ale też mogą budzić wątpliwości, a nawet niesmak.

Mimo wszystko jestem entuzjastą. Fajne, gdy twórcy pamiętają o swoich fanach, którzy już zalogować się na serwer nie mogą. Dlatego, gdyby ktoś pytał, nie mam nic przeciwko temu, żeby jakiś stworzony przez grę piłkarz z Football Managera nosił imię: Adam Bednarek.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)