Andromium zamienia smartfona w komputer: oto gadżet, którego powinien bać się Amazon, Google i Apple. Teoretycznie
“Gdyby wybory mogły coś zmienić, to by ich zakazano” - mówią przeciwnicy demokracji. Ale parafraza tego powiedzenia coraz lepiej pasuje do Kickstartera - gdyby serwis mógł przegonić gigantów, to dawno sobie z nim poradzono. A prawda jest taka, że najwięksi mogą spać spokojnie, czego dowodem Andromium: nakładka zamieniająca smartfona w peceta.
28.12.2014 | aktual.: 10.03.2022 10:40
Andromium to coś w rodzaju stacji dokującej, która pozwala podłączyć smartfon do telewizora, i autorski system operacyjny o nazwie Andromium OS. Choć system operacyjny to za dużo powiedziane - to tak naprawdę nakładka imitująca OS, dzięki której można sterować telefonem za pomocą klawiatury i myszki. Całość przypomina połączenie Windowsa 7 z OS X, a że jest tylko nakładką, to pozwala na odpalanie większości androidowych aplikacji.
Andromium - smartfon jak komputer
Zasady obsługi są więc bajecznie proste. Wkłada się smartfona do urządzenia (niestety, nie każdego, ale twórcy obiecują, że w 2015 roku działać będą wszystkie urządzenia z Androidem) i ma się prosty komputer. Można przeglądać Internet, grać w gry z Google Play, obsługiwać programy, uczyć się, wysyłać wiadomości, oglądać filmy i przeglądać gry.
Absolutne podstawy. Ale za stosunkowo niewielką cenę trudno, więc to duża zaleta - gadżet kosztować będzie 40 dolarów! Smartfona pewnie wielu i tak posiada, a nawet jeśli nie, to kupienie go będzie tańsze niż zakup prostego laptopa.
Amazon, Google, Apple w opałach? Teoretycznie
Dlaczego Amazon, Google i Apple powinny Andromium się bać? Bo nagle okazuje się, że ich “wielofunkcyjne, multimedialne” urządzenia, które nazywane są też konsolami, są właściwie niepotrzebne. Po co kupować dodatkową skrzynkę do oglądania Netfliksa czy grania w androidowe produkcje, skoro wystarczy podłączyć smartfona i ma się to samo?
Oczywiście, jest za wcześnie, żeby stwierdzić, że Andromium to rewolucja, bo nie wiemy, jak to w praktyce będzie działać i czy zapowiadane przez twórców aplikacje powstaną (w końcu to zależeć będzie od chętnych, którzy mają je stworzyć). Zresztą nawet nie w tym rzecz - tego typu nakładki na rynku już są, chociaż przeważnie ograniczają się do kilku wybranych modeli. Andromium ma być bardziej uniwersalne.
To jednak i tak ciekawa idea - wydawałoby się, że idealna na Kickstartera. Prosty pomysł, który w teorii mógłby być zagrożeniem dla wielkich gigantów. Ale tylko w teorii, bo jak widzimy w praktyce, Andomium wielu nie przekonuje. Póki co twórcy zebrali tylko 29 tysięcy dolarów, a nie chcą wiele - raptem 100 tysięcy dolarów. Jak na Kickstartera to bardzo małe kwoty.
A mimo to - kiepsko. Dlaczego? Mam swoją teorię - to wszystko przez to, że Andromium jest zbyt… typowe. Zwykłe. Prosty, ciekawy pomysł, ale nie rewolucyjny. Nie szokujący.
Kickstarter to rewolucja
Na Kickstarterze lubi się magię. Czarowanie bajerami. Pierścień, którym można sterować? Proszę bardzo! Przenośna lodówka z blenderem, głośnikiem, ładowarką do telefonów? Super, użyję raz w roku, ale wpłacę, tak jak inni, niech twórcy mają 4 miliony dolarów!
Oczywiście to każdego sprawa, co chce wspierać i dlaczego. Ale jakby się nad tym zastanowić, to czasami w tych wszystkich wpłatach brakuje logiki. Ciekawe pomysły przechodzą niezauważone, dziwne (choć też w pozytywnym tego słowa znaczeniu) mogą liczyć na wsparcie i oczekiwanie rewolucji. Czasami te oczekiwania zawieszone są za wysoko.
Dlatego też giganci, jak na razie, mogą spać spokojnie. Dziwne, “rewolucyjne” projekty zbierają miliony, ale mimo wszystko trafiają do niszy. Kickstarter, poza nielicznymi wyjątkami jak Oculus Rift, wciąż nie jest mainstreamowy. Bez wsparcia gigantów, bez odpowiedniej reklamy, takie produkty jak Andromium nie trafią do masowego klienta. Szkoda.