Artysta sprzedaje cudze zdjęcia z Instagrama. Zarabia nawet 100 tys. dolarów na jednym!
25.05.2015 12:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jaka jest różnica pomiędzy screenshotem a sztuką wartą 100 tys. dolarów? Taka, że to drugie wisi na płótnie w galerii i ludzie chcą to kupić. Wszystko inne pozostaje bez zmian.
Zazwyczaj to tradycyjni fotografowie skarżą się, że Internet kradnie ich zdjęcia, pozbawiając ich źródła utrzymania, tym razem jest nieco inaczej. Chciałabym napisać, że na odwrót, ale nie mogę, bo najwyraźniej to, co robi Richard Prince, artysta z Nowego Jorku, jest najzupełniej legalne.
Business Insider pisze, że w Wielkim Jabłku można znaleźć wystawę "New Portraits", zawierającą płótna z portretami ludzi z Instagrama. Nie są to zdjęcia, które artysta zrobił sam - to przeniesione na płótno screenshoty cudzych zdjęć, zamienione w ten sposób w sztukę.
Koncept, przyznacie, jest i ciekawy, i całkiem oryginalny. Richard Prince wyszukuje w Internecie zdjęcia i decyduje, które z nich godne są tego, by mianować się sztuką. Nazwa wystawy niewątpliwie jest chwytliwa i w jakiś sposób docenia, a nawet wznosi na nowy poziom to, co dla nas jest codziennością - foty z Instagrama.
Jest tylko jeden malutki problem. Pan artysta sprzedaje płótna, zawierające wydrukowane zdjęcia, których sam nie zrobił, po 100 tys. dolarów za jedno. Instagramerzy, których fotki zostały wykorzystane bez ich wiedzy i zgody, burzą się - i naprawdę trudno im się dziwić. Ta dziewczyna odnalazła siebie na portrecie, który został sprzedany za 90 tys. dolarów, i oczywiście nie dostała z tego ani grosza.
Ale to nie jest tak, że Prince łamie prawa autorskie. On tylko naciąga prawo dotyczące dozwolonego użytku. Nie kopiuje żywcem zdjęć z Instagrama, nie sprzedaje ich bez żadnego komentarza, a wprowadza w nich drobne zmiany i buduje je w coś własnego, tworząc w ten sposób nowe dzieło. Sprzedaje nie tyle te konkretne zdjęcia, co przesłanie: foty robione komórką i wrzucane na Instagram to nowa sztuka.
Czy to etyczne, kiedy w grę wchodzą tak duże pieniądze? Pewnie nie. Ale trzeba pamiętać, że ten artysta nie robi niczego, czego Internet nie robiłby na co dzień. Dla jednych mem oparty na czyimś zdjęciu to kradzież - w końcu autor zdjęcia nic z tego nie ma - dla innych to całkiem normalne wykorzystanie czyjegoś dzieła w ramach dozwolonego użytku.
Richard Prince nie robi niczego, czego internauci nie robiliby na co dzień. Daje nam wszystkim prztyczka w nos i jeszcze zarabia na tym górę pieniędzy. Możemy oburzać się do woli albo sami zrobić to co on. To nie jest nielegalne. Trzeba mieć tylko pomysł.