Binding of Isaac: Wrath of the Lamb - recenzja
Przygody chłopca uciekającego do piwnicy przed fanatyczną matką naprawdę mocno wciągają. Isaac pokazuje, że można wykorzystać motyw starej gry (pierwsza Zelda) w twórczy sposób (dungeon crawl + shooter), a dodatkowo zaoferować niepokojąco ciekawą otoczkę (Biblia to w końcu taka fajna książka).
31.05.2012 14:10
Przygody chłopca uciekającego do piwnicy przed fanatyczną matką naprawdę mocno wciągają. Isaac pokazuje, że można wykorzystać motyw starej gry (pierwsza Zelda) w twórczy sposób (dungeon crawl + shooter), a dodatkowo zaoferować niepokojąco ciekawą otoczkę (Biblia to w końcu taka fajna książka).
Nic dziwnego, że Binding of Isaac jest jednym z najlepszych dungeon crawlerów ostatnich lat. Ta nietypowa mieszanka shootera i RPG, osadzona w intrygującej interpretacji biblijnego motywu poświęcenia Izaaka, zachwyciła mnie swoim wykonaniem i rozgrywką opartą na starym, dobrym schemacie ryzyko/nagroda. A dodatek w postaci Wrath of the Lamb pokazuje, że da się jeszcze lepiej.
Zasada Wrath of the Lamb jest prosta – więcej, lepiej, groźniej. Wobec Izaaka - po tym jak już zrozumiałem, na czym polega potęga tego dungeon crawlera - miałem w zasadzie dwa zarzuty: jest słabo zoptymalizowany i w pewnym momencie za bardzo się powtarza. O ile pierwszej wady dodatek niestety nie usunął, o tyle zwiększenie liczby losowych elementów rozgrywki tchnęło nowe życie w ten tytuł. Oczywiście powstało kilka nowych bugów, jednak nie uznaję ich za wady – gra jest ciągle łatana i szybko przestaną zawadzać najbardziej hardcorowym graczom.
Binding of Isaac: Wrath of the Lamb Trailer
Zasada pozostaje wciąż ta sama: walka od pomieszczenia do pomieszczenia, pojedynki z bossami, zbieranie przedmiotów i pieniędzy oraz ryzykowanie dla lepszych nagród. Długo można się spierać, czy to w zasadzie RPG akcji czy dynamiczna strzelanka (przecież Izaak strzela łzami), jednak nie o spory tutaj chodzi, ale o bardzo przyjemne i wciągające wykorzystanie formuły „wejdź do lochu po nagrody”.
Izaak nie leveluje, ale ewoluuje dzięki przedmiotom; Izaak nie chodzi do miasta, ale napotyka sklepy; Izaak nie zapisuje stanu gry, bo każda wyprawa jest jednorazowa i przynosi albo zwycięstwo nad wrogami, albo śmierć. Losowość, wykonanie, zasada „jeszcze jedna rozgrywka” połączone w zabójczą całość. Chwała gier niezależnych.
Poza rzeczami niemal sztandarowymi dla dobrego dodatku – bo w zasadzie to pełnokrwisty, staroszkolny dodatek, a nie jakieś tam DLC – czyli nowymi bossami, typami wrogów, przedmiotami czy zakończeniem, Wrath of the Lamb dodaje kilka zupełnie nieoczekiwanych, ale przywitanych przeze mnie z otwartymi rękoma zmian.
Od teraz lochy na każdym piętrze mogą być większe, mieć więcej bossów, pułapek oraz wzmocnień. Od teraz istnieją nowe typy pomieszczeń, sklepikarzy i pułapek. Od teraz mamy nowe, alternatywne lokacje, co urozmaica znacznie grę pod względem grafiki, wrogów i oprawy dźwiękowej, doskonale łącząc się ze wszystkimi elementami podstawowej produkcji. Miłym dodatkiem jest też tryb wyzwań, w którym sprawdzą się weterani oryginału. GOgólnie dodano dziesiątki, jeżeli nie setki rzeczy, dzięki którym gra nie nuży – co czasami zdarzało się w oryginale. Tak w ogóle to nowa muzyka, ma się rozumieć, rządzi.
Wydźwięk gry pozostał bez zmian, ale nowe zakończenie i nowy końcowy boss pozwalają spojrzeć z szerszej perspektywy na całą sprawę zamieszania z piwnicą i ofiarowaniem małego chłopca dla chwały Boga. Także nowa postać, czyli Samson, to ciekawa wariacja na temat klasy berserka. Nowy typ przedmiotów pasywnych czyni nas teoretycznie potężniejszymi, bo w praktyce czeka masa nowych zagrożeń i jeszcze więcej zabawy w kompletowanie. Z tej formuły wyciśnięto już praktycznie wszystko i powiem szczerze, że Binding of Isaac wciąż pozostaje bezkonkurencyjny na PC. A bez Wrath of the Lamb po prostu nie wyobrażam sobie już tej gry. Obok NDS-owego Shiren the Wanderer to - moim zdaniem - najlepszy dungeon crawler w rzucie z lotu ptaka.
W grach indie mamy teraz zalew prostych roguelike'ów, jednak żaden z tych stylizowanych na retro nie staje obok Izaaka – gra Edmunda McMillena ma charakterystyczną historię, styl, pomysł na zabawę i doskonale łączy inspirację konsolowymi klasykami z pomysłami ludzi, którzy tworzą produkcje niezależne. Ani Hack, Slash, Loot, ani Cardinal Quest, ani nawet Grimrock nie są tak dobrymi tytułami.
Król gatunku? Nie, choćby dlatego że ten jest bogato reprezentowany przez duże gry (Dark Souls) i pozycje retro (setki klasyków). Tyle że one są w TPP/FPP, więc jednak gra się w nie inaczej. Izaak ma konkurencję albo gorszą, albo na konsolach. Dlatego, mimo wszystko, razem z dodatkiem to jedna z najlepszych wariacji na temat łażenia po piwnicy w ostatnich latach i pokaz możliwości indie games. Polecam.