Bitcoin obrasta w piórka. Gwarancje bankowe dla cyfrowej waluty
W Sieci pojawiła się i zaczęła żyć własnym życiem dość sensacyjna wiadomość: powstał bank, obsługujący bitcoiny – wirtualną walutę, gwarantującą anonimowość i szybkość transakcji w Internecie. Informacja o banku nie jest jednak prawdziwa. Na co mogą zatem liczyć internauci, korzystający z bitcoinów?
09.12.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:38
W Sieci pojawiła się i zaczęła żyć własnym życiem dość sensacyjna wiadomość: powstał bank, obsługujący bitcoiny – wirtualną walutę, gwarantującą anonimowość i szybkość transakcji w Internecie. Informacja o banku nie jest jednak prawdziwa. Na co mogą zatem liczyć internauci, korzystający z bitcoinów?
Waluta niezależna
Bitcoin, jako cyfrowa i funkcjonująca niezależnie od władz państwowych waluta od momentu powstania wydaje się solą w oku rządzących. Jej pomysłodawca, Satoshi Nakamura, stworzył ją na tyle sprytnie, by nie można było jej przejąć, kontrolować czy wyłączyć. Funkcjonuje w cyfrowym świecie na zasadach sieci peer-to-peer – bez centralnego węzła czy emitenta.
Obawy, związane z pojawieniem się niezależnej i niemożliwej do kontrolowania waluty szybko znalazły oddźwięk w pomysłach, by zdelegalizować bitcoiny. Pomysł miał tyle sensu, co próba delegalizacji torrentów, jednak dobrze pokazywał uczucia władz, których monopol na środki płatnicze został, przynajmniej w teorii, złamany.
Pojawienie się bitcoinów zbiegło się zarazem z coraz większą niechęcią prawodawców do gotówki, a raczej związanej z nią anonimowości. Choć pomysł całkowitego odejścia od fizycznych pieniędzy jest na razie nierealny, różne państwa wprowadziły ograniczenia, dotyczące kwot transakcji, dokonywanych poza systemem bankowym. W Polsce jako kwotę graniczną przyjęto – w przypadku firm – równowartość 15 tys. euro, ale np. w Hiszpanii pojawił się projekt, by wprowadzić obowiązek bezgotówkowych transakcji kwotami powyżej 2,5 tys. euro.
Anonimowy, czyli poejrzany
W takim kontekście bitcoin wydaje się wrogiem publicznym. Cyfrowa waluta z jednej strony zapewnia transparentność transakcji, jednak z drugiej – przy odrobinie zdrowego rozsądku – dość dużą anonimowość uczestniczącym w niej kontrahentom.
Stąd m.in. odtajniony raport „Bitcoin Virtual Currency: Unique Features Present Distinct Challenges for Deterring Illicit Activity”, w którym FBI ostrzega przed przestępcami, wykorzystującymi do rozliczeń wirtualną walutę (próba szantażu z okupem w postaci bitcoinów pojawiła się również w Polsce) i groźnymi zjawiskami, jak popularyzacja specyficznego malware czy wyłudzenia, jakie temu towarzyszą.
Biorąc to pod uwagę, jeden z największych serwisów, obsługujących transakcje wirtualną walutą – Bitcoin Central – osiągnął niebywały sukces. Dzięki intensywnemu lobbingowi we francuskich instytucjach odpowiedzialnych za sektor bankowy oraz współpracy z bankami Aqoba oraz Credit Mutuel, użytkownicy Bitcoin Central zyskali dostęp do nowych usług, zbliżone do tych, jakie oferują banki.
Bitcoin wkracza na salony
Aby uniknąć niedomówień: Bitcoin Central wbrew temu, co pojawia się w niektórych komentarzach, nie stał się bitcoinowym bankiem. Nie ma możliwości przyjmowania depozytów czy przechowywania pieniędzy, przynajmniej w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Właśnie z tego powodu potrzebuje współpracy z prawdziwymi bankami - konta użytkowników obsługiwane będą przez Credit Mutuel.
Mimo tego ograniczenia użytkownicy najpopularniejszej z cyfrowych walut zyskali bardzo duże możliwości. Będą mogli korzystać z konta ze zdeponowanymi bitcoinami jak ze zwykłego konta walutowego, dokonywać na nim wymiany bitcoinów na euro, a zgromadzone środki będą podlegały podobnym gwarancjom, jak te, znajdujące się w każdym innym banku.
Choć jedna jaskółka nie czyni wiosny, bitcoin przestaje być walutą dla geeków, stając się kolejnym, choć na razie dość niszowym, środkiem wymiany. Rodzi się przy tym pytanie - czy to po prostu kolejny etap rozwoju cyfrowej waluty, czy może raczej pomysłowa próba ograniczenia oferowanej przez nią anonimowości?
Źródło: The Verge • Bitcoin Forum