Brytyjski Amazon. Tak powinno być w każdym sklepie internetowym
W ciągu ostatnich paru lat kilkanaście razy zamawiałem filmy, książki i płyty CD z brytyjskiego oddziału Amazonu. Towar zawsze docierał błyskawicznie. Moja ostatnia paczka jednak zaginęła. Jak zareagował znany e-sklep?
28.07.2011 15:25
W ciągu ostatnich paru lat kilkanaście razy zamawiałem filmy, książki i płyty CD z brytyjskiego oddziału Amazonu. Towar zawsze docierał błyskawicznie. Moja ostatnia paczka jednak zaginęła. Jak zareagował znany e-sklep?
Lubię Amazona. Można w nim kupić rzadkie płyty CD czy DVD w rozsądnych cenach. Często nawet nowości są tańsze niż nad Wisłą (zależy to od aktualnego kursu funta). Do tego dochodzi darmowa wysyłka do Polski od 25 funtów.
Ostatnie zamówienie złożyłem w Amazonie w pierwszej połowie lipca. Jak zwykle wszystko szło gładko. Paczka, która miała wyjść 11 lipca, opuściła e-sklep już 10, w niedzielę (nie do pomyślenia w polskim serwisie).
Jak zwykle została wysłana za pośrednictwem niemieckiego DHL-u. Miała dotrzeć do 15-20 lipca.
Minął tydzień, a ja zacząłem się niepokoić. Głównie dlatego, że paczki z Amazonu przychodziły zazwyczaj dużo wcześniej, niż wynikało to z prognozy e-sklepu. Kiedyś nawet dostałem przesyłkę z Wielkiej Brytanii po trzech dniach od nadania.
Odczekałem jeszcze trochę i 21 lipca wysłałem e-mail do Amazonu. "Order is late" plus krótkie uzasadnienie, a w nim informacja o tym, że numeru mojej przesyłki nie ma ani w niemieckim, ani w polskim systemie DHL-u.
E-mail z odpowiedzią e-sklepu przyszedł po... 40 minutach. U polskiego sprzedawcy miałbym pewnie czekać "7 dni roboczych", a i tak w końcu zapomnieliby mi odpisać.
Amazonowi było bardzo przykro z powodu zaginięcia paczki. Prosił o odczekanie do 23 lipca. Gwarantował, że weźmie na siebie "pełną odpowiedzialność", jeśli do tego dnia przesyłka nie dotrze.
Jednocześnie poinformował mnie, że darmowa forma przesyłki, którą wybrałem, nie obejmuje usługi śledzenia po numerze nadania. Dlatego nie wiadomo, gdzie podziała się paczka. I dlatego nie ma jej w systemie DHL-u.
Zamówienie ostatecznie nie dotarło. 24 lipca wysłałem kolejny e-mail do Amazonu. Zaznaczyłem, że zależy mi na zwrocie pieniędzy, bo przedmioty w paczce były przeznaczone na prezent i w tej chwili nie mają już szans dotrzeć na czas.
Tym razem odpowiedź przyszła po 20 minutach. Pracownik e-sklepu ponownie wyraził ubolewanie z powodu zaginięcia paczki. Jednocześnie zapewnił mnie, że otrzymam moje pieniądze na kartę płatniczą, którą zrealizowano transakcję.
Dzień później dostałem e-mail z informacją, że zwrot został ostatecznie przyznany. Środki na karcie miały pojawić się do 10 dni roboczych. Trochę mnie ten termin rozczarował.
Amazon jednak szybko pokazał, że maksymalne terminy są wyjątkiem, a nie regułą. Pieniądze wróciły po dwóch dniach od daty przyznania zwrotu. Straciłem jedynie kilka złotych ze względu na mniej korzystny kurs funta.
Gdyby całe zajście miało miejsce w naszym kraju, sprawa pewnie otarłaby się o rzecznika konsumentów i ciągnęłaby się miesiącami. E-sklep zrzucałby winę na firmę kurierską, a ta umywałaby ręce.
Nadal nie wiem, co stało się z przesyłką. Być może zaginęła w Niemczech, być może wina leżała po stronie polskiego oddziału. Tego tak naprawdę nie da się już ustalić. Amazon zachował się jednak znakomicie - ani przez chwilę nie kwestionował mojej wersji wydarzeń.
Jakie są Wasze doświadczenia z brytyjskim lub innym oddziałem Amazonu? Czy zostaliście kiedyś tak dobrze potraktowani przez jakiś polski e-sklep?