Buntownicy w czasach pokoju i wygody. Gdzie dziś są Anonymous?

Buntownicy w czasach pokoju i wygody. Gdzie dziś są Anonymous?

Buntownicy w czasach pokoju i wygody.  Gdzie dziś są Anonymous?
Adam Bednarek
19.04.2014 18:14, aktualizacja: 10.03.2022 11:23

W chwili, gdy konflikt ukraińsko-rosyjski jest coraz poważniejszy, jeden z popularnych artystów skupia się na problemie… technologii, która zmienia relacje międzyludzkie. Chcielibyśmy napisać też coś o słynnych, walczących o wolność hakerach, tyle że o ich działalności jest niezwykle cicho. Przypadek?

“Artysta celnie w swoim drugim, zrobionym ostatnio dziele przedstawia całą prawdę o życiu wielu z nas…” - pisze naTemat, komentując nowe dzieło Banksy’ego. Wygląda tak:

Obraz

Przypomnijmy - nie tak dawno mieliśmy krwawe zamieszki na Majdanie, w których zginęło wielu Ukrainców walczących o wolność. Do tego dochodzą imperialistyczne zapędy Rosji - Putin śmieje się Europie w twarz, grając w swoją grę.

Smartfon zamiast rozmowy

I choć konflikty światowe nie są niczym nowym, to przecież jest to jeden z poważniejszych “zgrzytów” w, mogłoby się wydawać, spokojnej Europie.

Na czym skupia się artysta Banksy? Problemem jest to, że ludzie ze sobą nie rozmawiają, bo mają smartfony. One zastępują uczucia, emocje, kontakt z drugą osobą.

Jest jeszcze jeden kłopot. Jesteśmy podsłuchiwani - to kolejne świeże dzieło artysty:

Obraz

Nie jest powiedziane wprost, ale wielu komentujących sugeruje, że Banksy uderzył w NSA, które szpieguje wszystkich i wszędzie, bez wyjątków.

Nie przeczę, że to jest jakiś problem. Mam jednak wrażenie, że na tę chwilę poważniejszym zagrożeniem jest chociażby Putin - nawet jeżeli on tylko udaje wielkiego, groźnego cara, to tym bardziej warto w jego politykę uderzać.

Tak by ten kolos na glinianych nogach, jak wielu uważa, runął szybciej.

Tymczasem Banksy sugeruje - zajmijcie się sobą. Wyrzućcie sprzęty. Technologia wam przeszkadza, technologia ułatwia kontrolowanie was.

Winna jest technologia

I być może jest w tym ziarenko prawdy. Wydaje się jednak, że bardziej ogranicza wolność Putin, który każe rosyjskim blogerom się rejestrować, a więc każe im wystawić się na talerzu. Trudno mówić o jakiejkolwiek niezależności, skoro władza od razu wie, kto, skąd i kiedy głosi niepopularne i niewygodne hasła.

Banksy wybiera jednak niezwykle prosty i łatwy sposób - zrzuca winę na technologię. To ona jest jednym z głównych problemów tego świata. Łatwo o poklask, bo każdy się zgodzi, każdy kiwnie głową. “Bardzo mądry Banksy, faktycznie te Facebooki i smartfony zabierają nam drugiego człowieka”.

Piękna myśl - Banksy w nas uderza, my kiwamy głową, nikt jednak nie wyciąga wniosków, bo problemem nie jest technologia, a człowiek. Tego ludzie nie chcą jednak zauważyć, bo to dość niewygodne. A artysta daleki jest od poważnych spraw, które faktycznie mają jakieś znaczenie. W końcu nigdy nie wiadomo, który wielki przywódca zapłaci za nasze pracę, prawda?

Obraz

Owszem, to sprawa artysty, o czym chce mówić i co w swoich pracach wyraża. Być może Banksy nie chce być aż tak zaangażowany w politykę - to jego święte prawo. Gdzie natomiast są ci, którzy rzekomo mieli walczyć o wolność ludzi, wykorzystując do tego internet?

“Anonimowi”, czyli grupa hakerów, do której tak naprawdę mógł dołączyć każdy, bo “Anonimowi” byli wszędzie, wypłynęli przy okazji ACTA. Gdy ludzie prostestowali na ulicy, oni atakowali strony ważnych instytucji. Zmieniali grafikę, powodowali, że strony nie działały - mówiąc w skrócie, uprzykrzali życie władzy w internecie.

Obraz

Były jednak też akcje, które nie przyniosły Anonymous chluby. Ot, wielkie zapowiedzi ujawnienia dokumentów, które miały skompromitować wielu polityków. Jak wszyscy wiemy - nic takiego się nie pojawiło.

To niby też zrozumiałe. “Anonimowi” są wszędzie, każdy może być hakerem, utożsamiać się z tą grupą. To jedna z zasad. Trudno obwiniać cały ruch za działania pseudo-buntowników.

Sęk w tym, że o ile każdy był chętny do wchodzenia na stronę rządową, tak by ją “położyć”, to ostatnio zabrakło odważnych, by w zdecydowany sposób zaprotestować przeciwko polityce Putina.

Donald Tusk był zły, bo chciał ACTA, więc “Anonimowi” walili w niego jak w bęben, grożąc mu w internecie, lub też “niszcząc” strony jego rządu. Tymczasem Władymir Putin “rozbiera” Ukrainę, a hakerzy… no cóż, hakerzy siedzą cicho i nie bardzo wiedzą, co mogliby zrobić.

Próby, owszem, były. W październiku tak bronili niepodległości Ukrainy, o czym pisał portal dobreprogramy.pl:

W ramach protestu złamano wczoraj zabezpieczenia witryny Rosjan na Ukrainie (rus.in.ua), rosyjskojęzycznego portalu informacyjnego Russkie.org, polskiej partii Zieloni RP oraz polskiej Państwowej Inspekcji Sanitarnej (gis.gov.pl), publikując na nich manifest #OpIndependence.

Ostro, prawda? W marcu też się nie patyczkowali i włamali się na stronę Russia Today. Uwaga, to dopiero początek - do tekstów dokładali wyraz “Nazi”. Według naszych nieoficjalnych informacji, Władymir Putin przez dwa dni nie mógł się pozbierać po tym brutalnym ataku hakerów.

Aha, był też atak na stronę Putina - przez kilka godzin ta nie była dostępna, ze względu na DDoS.

Obraz

I na tym walka hakerów się kończy. Strony zablokowane na kilka godzin i… tyle. Zadanie wykonane. Misja skończona, Anonimowi znowu uratowali świat.

Ironizuję, choć tak naprawdę to przykre, że z takiej walki można się co najwyżej śmiać. W tej chwili mit internetu, który ma jakieś możliwości, może przeciwstawiać się gigantom, to zwyczajne kłamstwo. Nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Internet może się oburzać, internet może protestować, może nawet machać szabelką, ale niczego nie zdziała. Internet nie dosięga nawet do pięt tym, którzy decydują o losach tego świata.

Oczywiste? Cóż, najwyraźniej nie, skoro co jakiś czas będzie głośno o internetowych protestach albo artystach, którzy walczyć będą z technologicznym złem.

I nikt nawet nie zastanowi się, że to zwykłe pustosłowie. Działania, które nie mają na nic wpływu.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)