Cała prawda o wykrywaczu kłamstw

Cała prawda o wykrywaczu kłamstw

Poligraf / Fot.CC
Poligraf / Fot.CC
Mariusz Kamiński
19.04.2012 15:09, aktualizacja: 14.01.2022 09:50

Wpis gościnny z mitynauki.pl. Wszyscy znamy ten widok z niezliczonych filmów oraz seriali kryminalnych: człowiek podłączony do maszyny czymś przypominającym urządzenie do pomiaru ciśnienia, z dodatkowymi elektrodami tu i ówdzie. Poci się, sapie, i nie może ukryć kłamstwa!

Wpis gościnny z mitynauki.pl. Wszyscy znamy ten widok z niezliczonych filmów oraz seriali kryminalnych: człowiek podłączony do maszyny czymś przypominającym urządzenie do pomiaru ciśnienia, z dodatkowymi elektrodami tu i ówdzie. Poci się, sapie, i nie może ukryć kłamstwa!

Wykrywacz kłamstw jest powszechnie rozpoznawalnym urządzeniem i wciąż, gdy ktoś chce podkreślić swoją prawdomówność lub chęć sprawdzenia kogoś, wspomina o nim. Czy i jak działa to urządzenie?

Wariograf, bo tak oficjalnie nazywa się wykrywacz kłamstw, został wynaleziony w 1921 roku przez Johna Augustusa Larsona (polska Wikipedia błędnie podaje inaczej). Larson był studentem medycyny dorabiającym sobie jako policjant. Jego wynalazek nie był bynajmniej pierwszym urządzeniem próbującym w sposób techniczny i mierzalny określić, czy ktoś kłamie.

Na przełomie wieków XIX i XX stworzono kilka urządzeń, które miały na celu na podstawie pomiarów ciśnienia krwi lub częstotliwości oddechu określić prawdomówność badanej osoby. Jednak dopiero wariograf Larsona zdobył sobie taką popularność.

Poligraf klasyczny / Fot.CC
Poligraf klasyczny / Fot.CC

Współczesny wariograf rejestruje zmiany ciśnienia krwi, przewodnictwa skórnego oraz częstotliwość oddechu. Badanie polega zazwyczaj na skalibrowaniu wariografu przez zadanie pytań w taki sposób, że badany odpowie na pewno prawdę oraz na pewno skłamie.

Czas zadać sobie najważniejsze pytanie: czy wariograf naprawdę wykrywa, że ktoś kłamie?

Niestety, nie. Reakcje fizjologiczne, które mierzy, mogą wynikać z zupełnie czego innego (np. ktoś się źle czuje lub chce mu się do toalety) lub mogą być zafałszowane (np. ktoś się denerwuje, że jego prawdziwe odpowiedzi zostaną uznane za kłamstwo – i faktycznie tak się dzieje). Mimo że zwolennicy badań wariografem mówią o bardzo wysokim procencie skuteczności (ok. 80%), to psychologowie oceniają tę skuteczność na bliższą 60% – a więc niewiele różniącą się od przypadku.

Firmy, które oferują usługi badania wariografem (modne jest np. badanie pracowników), twierdzą, że całość badania to nie tylko wariograf – ale i ocena przeprowadzona przez ich eksperta, który potrafi stwierdzić, czy dana reakcja jest spowodowana kłamstwem, czy innymi czynnikami. W ten sposób zupełnie opuszczamy jakiekolwiek pretensje do naukowości – polegamy po prostu na czyimś widzimisię.

Gdyby wykrywanie kłamstwa było tak proste... (Fot. FlickrCC)
Gdyby wykrywanie kłamstwa było tak proste... (Fot. FlickrCC)

W tym miejscu słowo na temat użyteczności badania wariografem jako dowodu sądowego. Według polskiego prawa takie badanie nie może stanowić dowodu w postępowaniu sądowym. Sąd nie zleca takich badań, mogą być jednak dołączone przez strony do akt jako próba podkreślenia swojej prawdomówności (jednak sąd nie ma obowiązku brać ich pod uwagę).

Jest takie powiedzonko, przypisywane Nixonowi: „O wykrywaczach kłamstw wiem tylko tyle, że napędzają ludziom porządnego stracha”. I w tym, moim zdaniem, tkwi sedno użytkowania wykrywaczy kłamstw. Jeśli ktoś wierzy, że wariograf złapie go na kłamstwie, to w momencie gdy odpowiada na zadawane mu pytania, powie po prostu prawdę. Podejrzewam, że taka jest motywacja wielu badających: chcą po prostu prawdomówności, licząc na rozpowszechnione przekonanie o skuteczności wariografów.

... do pewnych afer nigdy by nie doszło (Fot. FlickrCC)
... do pewnych afer nigdy by nie doszło (Fot. FlickrCC)
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)