Chińczycy wreszcie doczekali się swojego lotniskowca
Chyba nic bardziej nie cieszy komunistycznych przywódców niż nowa wojenna zabawka. Okręt o nieco burzliwej przeszłości został wreszcie zwodowany i trafi na służbę do chińskiej marynarki. Czy Chińczycy mają powody do dumy, a sąsiedzi powinni zacząć się bać?
11.08.2011 11:24
Chyba nic bardziej nie cieszy komunistycznych przywódców niż nowa wojenna zabawka. Okręt o nieco burzliwej przeszłości został wreszcie zwodowany i trafi na służbę do chińskiej marynarki. Czy Chińczycy mają powody do dumy, a sąsiedzi powinni zacząć się bać?
Może dziwić fakt, że państwo, którego linia brzegowa ciągnie się przez ponad 14 tys. kilometrów, dopiero teraz doczekało się takiego okrętu. Jednocześnie oczko w głowie chińskich admirałów sprawia, że w sąsiadujących krajach widać pewną nerwowość, pomimo że Chiny zapewniają o swoich pokojowych zamiarach.
Ważący 60 tys. ton okręt ma dosyć ciekawą historię. Początki jego konstrukcji sięgają czasów Związku Radzieckiego, a ściślej lat 80. ubiegłego wieku. Początkowo nosił nazwę "Riga" i miał być jednym z kilku wielkich lotniskowców floty radzieckiej. Po rozpadzie ZSRR niedokończony okręt przypadł w udziale Ukrainie - zmieniono jego nazwę na "Wariag". Nowi właściciele pozbawili go silników, sterów i systemów sterowania, a w 1998 roku wystawili go na aukcji.
I w tym momencie zaczyna robić się ciekawie. Za 20 milionów dolarów statek został zakupiony przez chińską firmę Chong Lot Tourist and Amusement Agency. Nabywca zapewniał, że chce przerobić okręt na "wielofunkcyjne centrum rozrywki z 600 pokojami hotelowymi, dyskoteką, kasynem, restauracjami i nocnymi klubami". Całe przedsięwzięcie miało nosić nazwę "Oceaniczne Centrum Rozrywki".
Szybko się jednak okazało, że firma była tak naprawdę przykrywką dla działań chińskiej marynarki. Po przypłynięciu do Chin okręt został przekazany wojsku. Obecnie dawny Wariag przechodzi pierwsze próby morskie i choć to dopiero pierwszy lotniskowiec, władze chińskie są zainteresowane kupnem kolejnych.
Okręt, który być może będzie nosił nazwę Shi Lang, ma być jednostką szkoleniową dla pilotów i żołnierzy, którzy w przyszłości znajdą się na innych lotniskowcach. Mimo to pojawienie się takiej maszyny na azjatyckich wodach wcale nie jest odbierane jako przejaw pokojowych zamiarów, szczególnie że sytuacja pomiędzy Chinami a takimi krajami jak Filipiny czy Wietnam jest napięta. Pytanie, czego jeszcze możemy się spodziewać w przyszłości.
Źródło: dvice.com