Chiny kradzionym programem cenzurują nie tylko porno
Nie dość, że ukradli fragmenty programu CyberSitter, to chińska wersja służy cenzurze i otwiera drzwi hakerom.
14.06.2009 11:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie dość, że ukradli fragmenty programu CyberSitter, to chińska wersja służy cenzurze i otwiera drzwi hakerom.
Pisaliśmy ostatnio, że Chińczycy uparli się, aby na każdym nowym komputerze było zainstalowane oprogramowanie Green Dam, które miało bronić internautów przed pornografią. Jednak zgodnie z przewidywaniami mediów okazało się, że zapobiega nie tylko otarciom "Wacka". Program zamyka przeglądarkę również jeśli natrafi na słowa związane z ruchem mistyczno-religijnym Falun Gong lub znajdując frazę "evil Jiang Zemin". A to tylko dwa przykłady z wielu, które z pornografią nie mają nic wspólnego.
Żeby było jeszcze zabawniej, amerykańska firma Solid Oak Software Inc. oskarżyła Chińczyków, że ukradli elementy ich programu CyberSitter. Zaiwanili między innymi listę blokowanych wyrażeń i elementy systemu aktualizacji. Prezes Solid Oak jest wściekły i żąda, aby amerykański rząd zakazał instalowania Chińskiego cenzora na komputerach produkowanych w USA. Chiny domagają się z kolei, aby wszystkie wysyłane tam maszyny miały już zainstalowane oprogramowanie Green Dam.
Jednak prawdziwa radocha dopiero przed nami. Pracownicy University of Michigan zanalizowali Green Dam i w ciągu 12 godzin odkryli dwie krytyczne dziury w jego zabezpieczeniach, które umożliwiają przekierowanie użytkownika pod dowolny adres. Na przykład stronę zawierającą złośliwe oprogramowanie, które może przyłączyć komputer do jednej z sieci "komputerów zombie" posłusznych przestępcom. Czyżby Chińczycy chcieli mieć botnet porównywalny z Wielkim Murem? ;)
Chiny są najprawdopodobniej pierwszym internetowym supermocarstwem, którego hakerzy buszują swobodnie po komputerach Białego Domu i amerykańskich baz wojskowych. Ich najsłynniejsza grupa uderzeniowa, znana jako "Titan Rain", spędza sen z powiek speców od bezpieczeństwa już od 2003 roku. Dlatego trudno zrozumieć cyrk odstawiany przez niekompetentnych cenzorów. Śmieszno i straszno jednocześnie.
Źródło: IDG • University of Michigan • Time