Chiny kradzionym programem cenzurują nie tylko porno

Nie dość, że ukradli fragmenty programu CyberSitter, to chińska wersja służy cenzurze i otwiera drzwi hakerom.

Fot. Flickr/publik15 CC Attribution 2.0 Generic
Fot. Flickr/publik15 CC Attribution 2.0 Generic
Gniewomir Świechowski

14.06.2009 11:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie dość, że ukradli fragmenty programu CyberSitter, to chińska wersja służy cenzurze i otwiera drzwi hakerom.

Pisaliśmy ostatnio, że Chińczycy uparli się, aby na każdym nowym komputerze było zainstalowane oprogramowanie Green Dam, które miało bronić internautów przed pornografią. Jednak zgodnie z przewidywaniami mediów okazało się, że zapobiega nie tylko otarciom "Wacka". Program zamyka przeglądarkę również jeśli natrafi na słowa związane z ruchem mistyczno-religijnym Falun Gong lub znajdując frazę "evil Jiang Zemin". A to tylko dwa przykłady z wielu, które z pornografią nie mają nic wspólnego.

Żeby było jeszcze zabawniej, amerykańska firma Solid Oak Software Inc. oskarżyła Chińczyków, że ukradli elementy ich  programu CyberSitter. Zaiwanili między innymi listę blokowanych wyrażeń i elementy systemu aktualizacji. Prezes Solid Oak jest wściekły i żąda, aby amerykański rząd zakazał instalowania Chińskiego cenzora na komputerach produkowanych w USA. Chiny domagają się z kolei, aby wszystkie wysyłane tam maszyny miały już zainstalowane oprogramowanie Green Dam.

Jednak prawdziwa radocha dopiero przed nami. Pracownicy University of Michigan zanalizowali Green Dam i w ciągu 12 godzin odkryli dwie krytyczne dziury w jego zabezpieczeniach, które umożliwiają przekierowanie użytkownika pod dowolny adres. Na przykład stronę zawierającą złośliwe oprogramowanie, które może przyłączyć komputer do jednej z sieci "komputerów zombie" posłusznych przestępcom. Czyżby Chińczycy chcieli mieć botnet porównywalny z Wielkim Murem? ;)

Chiny są najprawdopodobniej pierwszym internetowym supermocarstwem, którego hakerzy buszują swobodnie po komputerach Białego Domu i amerykańskich baz wojskowych. Ich najsłynniejsza grupa uderzeniowa, znana jako "Titan Rain", spędza sen z powiek speców od bezpieczeństwa już od 2003 roku. Dlatego trudno zrozumieć cyrk odstawiany przez niekompetentnych cenzorów. Śmieszno i straszno jednocześnie.

Źródło: IDGUniversity of MichiganTime

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.