Cybersquatting zmorą gwiazd i instytucji

Cybersquatting zmorą gwiazd i instytucji

Cybersquatting zmorą gwiazd i instytucji
Grzesiek Powalski
17.03.2009 08:00

Kiedyś gwiazdy ekranu, sceny, czy sportu musiały martwić się tylko o to, aby się wypromować. To zawsze był duży problem, jednak teraz już niejedyny. Jak się okazuje, nagminnym stało się ostatnio zjawisko cybersquattingu, czyli wykorzystywanie nazwisk sław do tworzenia stron internetowych, które z daną gwiazdą nie mają nic wspólnego.

Kiedyś gwiazdy ekranu, sceny, czy sportu musiały martwić się tylko o to, aby się wypromować. To zawsze był duży problem, jednak teraz już niejedyny. Jak się okazuje, nagminnym stało się ostatnio zjawisko cybersquattingu, czyli wykorzystywanie nazwisk sław do tworzenia stron internetowych, które z daną gwiazdą nie mają nic wspólnego.

Ludzie bukują sobie domeny zawierające wypromowane nazwiska, czy marki, bo wiedzą, że wtedy bez trudu ktoś odwiedzi ich stronę. Kolejną pokusą jest chęć odsprzedaży domeny za większe pieniądze. Ofiarami tego procederu stała się nasza polska Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, Uniwersytet Yale, klub piłkarski Arsenal, czy Scarlett Johanson. Podobne problemy przechodził nawet Google i eBay.

Ponoć Światowa Organizacja Własności Intelektualnej (WIPO) rozpatrzyła w 2008 roku ponad 2,3 tys. spraw mających znamiona cybersquattingu. A może być ich jeszcze więcej w przyszłości. Świadome problemu jest ICANN, które myśli o wprowadzeniu nowego rozszerzeń domen.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)