„Czarna Gwiazda” – jeszcze cyberprzestępczość czy już cyberwojna?

Zdjęcie z Osetii Południowej (Fot. Armyrecognition.com)
Zdjęcie z Osetii Południowej (Fot. Armyrecognition.com)
Łukasz Michalik

13.11.2012 10:18, aktual.: 13.01.2022 13:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pamiętne słowa Carla von Clausewitza, który stwierdził, że wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami, nabrały nowego znaczenia. W czasach gdy niemal cały świat jest podpięty do Internetu, trudno określić, gdzie kończy się cyberprzestępczość, a zaczynają działania wojenne.

Pamiętne słowa Carla von Clausewitza, który stwierdził, że wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami, nabrały nowego znaczenia. W czasach gdy niemal cały świat jest podpięty do Internetu, trudno określić, gdzie kończy się cyberprzestępczość, a zaczynają działania wojenne.

Polska pomaga Gruzji podczas wojny z Rosją

Gdy w 2008 roku rozpoczęła się wojna pomiędzy Gruzją a Rosją, Abchazją i Osetią Południową, pole bitwy nie ograniczyło się jedynie do Cchinwali, Gori i innych, chętnie pokazywanych w telewizji rejonów, gdzie mogliśmy zobaczyć kolumny wozów bojowych i malowniczo dymiące zgliszcza.

Rosyjskie czołgi w Południowej Osetii (Fot. RussiaBlog.org)
Rosyjskie czołgi w Południowej Osetii (Fot. RussiaBlog.org)

Mniej znanym, choć chyba równie istotnym jak cała reszta epizodem tej wojny był przypisywany Rosjanom atak przeprowadzony w Internecie. Doprowadził on do paraliżu oficjalnych gruzińskich serwisów i blokady informacyjnej. Jej rezultatem było uniemożliwienie Gruzji prezentowania własnego stanowiska i przedstawianie światu konfliktu przede wszystkim z rosyjskiego punktu widzenia.

Wraz z rozpoczęciem walk na rosyjskich stronach pojawiły się narzędzia i instrukcje pozwalające na przyłączenie się do ataku osobom bez żadnej wiedzy technicznej, podobnie jak w przypadku wcześniejszego o rok internetowego paraliżu Estonii. Na skutek ataków DDoS przestały działać m.in. oficjalne strony rządowe, serwisy stacji telewizyjnych i agencji prasowych i strona policji.

Broniąc się przed tymi atakami, Gruzini przenieśli część zaatakowanych stron na serwery zlokalizowane w Stanach Zjednoczonych. Pomoc nadeszła również z Polski. Kancelaria Prezydenta udostępniła Gruzinom stronę President.pl, na której mogli zamieszczać oficjalne informacje o sytuacji w Gruzji.

Georbot szpieguje urzędników

Georbot infekował tylko w określonych strefach czasowych
Georbot infekował tylko w określonych strefach czasowych

Celem Georbota byli przede wszystkim gruzińscy urzędnicy i osoby zaangażowane we współpracę tego kraju z Zachodem. Linki, których kliknięcie prowadziło do infekcji, umieszczano przede wszystkim w artykułach dotyczących m.in. współpracy Gruzji z NATO. Co więcej, Georbot infekował jedynie komputery pracujące w strefie czasowej UTC+3 i UTC+4, czyli tej, w której znajduje się Gruzja.

Trojan okazał się skuteczny. Co prawda zainfekował jedynie kilkaset komputerów, ale były to sprzęty znajdujące się w ministerstwach, parlamencie czy organizacjach pozarządowych. Jego celem było szpiegowanie: mógł nagrywać obraz i dźwięk, a na zainfekowanym komputerze poszukiwał dokumentów zawierających słowa kluczowe związane z polityką i obronnością i wysyłał je na wskazany serwer.

Polacy pomagają schwytać włamywacza

Po ujawnieniu Georbota do akcji ruszył Gruziński CERT. Postanowiono pokonać włamywacza jego własną bronią i na jednym z zainfekowanych komputerów podłożono archiwum z dokumentem „Porozumienie Rosja-NATO”, do którego dołączono zmodyfikowanego Georbota.

Rosyjski włamywacz przy pracy
Rosyjski włamywacz przy pracy

Dzięki temu gruziński CERT miał możliwość przeszukania komputera włamywacza, zrobienia mu serii zdjęć i pobrania zrzutów ekranu, jak również przejęcia kontroli nad serwerem C&C (command and control). Co więcej, okazało się, że serwer, na który trafiały wykradzione z Gruzji materiały, znajduje się pod adresem sąsiadującym z FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej).

Choć włamywacz szybko odkrył podstęp, a Gruzinom nie udało się ustalić jego personaliów, cała akcja została uznana za sukces i potwierdziła, że za wrogimi działaniami stoją Rosjanie. Co istotne, gruziński CERT uzyskał podczas swoich działań międzynarodową pomoc. Korzystał m.in. ze wsparcia FBI, Microsoftu i polskiego CERT-u. W Sieci pojawił się również raport dotyczący tego incydentu.

Czarna Gwiazda - z dużej chmury mały deszcz?

Co zrobi GhostShell?
Co zrobi GhostShell?

Jak podała rosyjska agencja Interfax, celem Czarnej Gwiazdy jest wykradanie dokumentów należących do różnych instytucji, polityków i służb związanych z bezpieczeństwem i publikowanie ich w Sieci. Działania włamywaczy mają wynikać z tyranii rosyjskich władz izolujących obywateli od świata.

No cóż, o ile informacja o "wypowiedzeniu Rosji wojny" była jakiś czas temu gorącym newsem wszystkich serwisów informacyjnych, solidarnie powtarzających bzdury o "milionie dokumentów wykradzionych z FBA" (w rzeczywistości chodziło o milion rekordów dotyczących użytkowników różnych serwisów - tu znajdziecie więcej informacji na ten temat), warto zastanowić się, czy było to coś więcej, niż zwykła kaczka dziennikarska.

Od intrygującej zapowiedzi minęło już przecież trochę czasu, a rosyjskich tajnych dokumentów jak nie było w Sieci, tak nie ma. Grupa GhostShell opublikowała za to, podobnie jak poprzednio, dane użytkowników różnych rosyjskich serwisów (linki do paczek znajdziecie na tej stronie). Wygląda na to, że prawdziwej cyberwojny z Rosją chyba nikt nie ma zamiaru ryzykować.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania