Czy jesteś uzależnionym od przyjemności półgłówkiem?
W głośnym eksperymencie szczury, które mogły przyciskać dźwignię pobudzającą układ nagrody w mózgu tak często, jak chciały, doprowadziły się z tej uciechy niemal do śmierci. Internauci wcale się od nich nie różnią - grzmią eksperci. Czy Sieć zmienia nas w prymitywy reagujące jedynie na proste bodźce?
05.11.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:45
W głośnym eksperymencie szczury, które mogły przyciskać dźwignię pobudzającą układ nagrody w mózgu tak często, jak chciały, doprowadziły się z tej uciechy niemal do śmierci. Internauci wcale się od nich nie różnią - grzmią eksperci. Czy Sieć zmienia nas w prymitywy reagujące jedynie na proste bodźce?
[solr id="gadzetomania-pl-72983" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://gadzetomania.pl/6617,czy-internet-niszczy-nasze-mozgi-infografika" _mphoto="homer-729831-135x84-50ab203617cb.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4579[/block]
Przed laty na murach pojawiało się hasło: „Po co mi mózg, skoro mam dres”. Dziś psychologowie sugerują, że dres możemy zamienić na Internet, gry i strony XXX. Twierdzą oni, że internauci są jak szczury z eksperymentu Milnera i Oldsa (1952). Gryzonie przyciskały dźwignię, która przesyłała ładunek elektryczny do tzw. układu nagrody w mózgu. Tak im się spodobało, że ignorowały sen i jedzenie, doprowadzając się prawie do śmierci z wycieńczenia.
Wow! Migające obrazki!
Psychologia ewolucyjna twierdzi, że gadzi móżdżek, pierwotna struktura neurologiczna odpowiadająca za proste odruchy, nie nadąża za technologią. Naukowcy podają nośny przykład - popularne strony porno.
Tematy zahaczające o Internet i seks zawsze uchodzą za kontrowersyjne, a każda krytyka w temacie przyciąga rzesze zarówno obrońców moralności, jak i wolności wypowiedzi. Niektórzy lubią sobie wyobrażać, że sieciowa pornografia to sztandar libertyna, i przekonują, za nieco nawiedzonym psychologiem Wilhelmem Reichem, że orgazm jest lekiem na wszystko. Konserwatyści są skłonni węszyć spisek niecnych sił, podkopujących zdrowego ducha w narodzie. Obie postawy są równie błędne. W niniejszym artykule spojrzymy na kontrowersyjne sprawy z naukowego punktu widzenia.
Pornografia nie jest co prawda nowym wynalazkiem i zawsze miała swoich wielbicieli, jednak dopiero Internet sprawił, że stała się powszechnie i łatwo dostępna (niektórzy czytelnicy pamiętają zapewne dreszcz emocji towarzyszący przeglądaniu zabronionych materiałów na papierze). Okazuje się, że łatwy dostęp do przyjemności może mieć fatalne skutki. Lekarze i psychologowie są zgodni co do tego, że masturbacja jako taka nie jest szkodliwa, natomiast sztuczne wywoływanie potrzeb, a to właśnie robią regularni bywalcy stron od lat 18 - owszem.
The great porn experiment | Gary Wilson | TEDxGlasgow
W jednym z wykładów TEDxTalks Gary Wilson, bloger współpracujący m.in. z „Psychology Today”, wyjaśnia, na czym polega siła przyciągania stron XXX - oferują co chwilę nowe atrakcje. Psychologia ewolucyjna mówi o efekcie Coolidge'a, zgodnie z którym jaskiniowy praszczur interesował się coraz to nowymi partnerkami, żeby – potencjalnie – mieć dużo potomstwa.
Echo tego mechanizmu, ich zdaniem, pozostało w ludzkich mózgach do dziś, dlatego widok nowej partnerki, nawet jeśli jest atrapą w formacie .jpg, wywołuje wzrost poziomu dopaminy - neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za gotowość do działania, pobudzającego ekscytację. Innymi słowy, klikanie po licznych stronach porno sprawia, że użytkownik (lub użytkowniczka, bo przecież sprawa dotyczy obu płci) reaguje jak głodny klient w supermarkecie: w konsumpcyjnym amoku wrzuca do koszyka wszystko jak leci.
To wymarzona sytuacja dla producentów rządzących dość cynicznym biznesem internetowej pornografii. Podobnie jak w naszym pożywieniu jest coraz więcej cukru (na który mózg reaguje pozytywnie), sieć również coraz mocniej nasyca się erotyką. Najprostsze odruchy, pobudzające wspomniany układ nagrody, są dochodowe. Rachunek jest prosty: XXX = $$$.
Producenci mają się świetnie, a użytkownicy? Ponieważ mózg przyzwyczaja się do dopaminowego haju, niektórzy w poszukiwaniu stymulacji spędzają coraz więcej czasu w coraz mroczniejszych zakątkach sieci. Tam czekają co prawda takie atrakcje jak seks z ET, ale również naprawdę parszywe sceny, w których kończy się zabawa, a zaczynają się przemoc i kryminał. Na poziomie neurologicznym dla mózgu nie ma różnicy.
„Mózg nie ocenia, czy bodziec jest dla nas dobry, czy nie”, wyjaśnia psycholog seksuolog, Izabela Dziugieł. „Czasem, na nieszczęście, przy eskalacji bodźców mózg uzależnia się od tego rodzaju stymulacji, wręcz błaga o więcej. Seks w realu przestaje zadowalać”. Efekt? Nałogowi bywalcy stron porno tracą zainteresowanie partnerami i partnerkami, którzy nie są w formacie .avi lub .jpg, znieczulają się na kolejne bodźce, izolują się od świata, rujnując swoje życie osobiste i zawodowe, mężczyznom zaczyna dokuczać brak erekcji.
Ponieważ spadek poziomu dopaminy wiąże się z obniżeniem nastroju, wśród badanych odnotowano przypadki depresji, stanów lękowych i zachowań charakterystycznych dla doła po odstawieniu narkotyków, gdy przestawali oglądać strony pornograficzne. Znany psycholog Philip Zimbardo pisze nawet o powszechnym uzależnieniu od hedonistycznych rozwiązań – jego zdaniem pornografia online, jak również gry komputerowe niosą ze sobą silnie uzależniający potencjał, który masowo zmienia ludzi w zaślinione szczury.
"Są przesłanki, że wirtualizacja przemocy może nas znieczulać, ale z drugiej strony generacje przed nami miały do czynienia z o wiele gorszą przemocą na co dzień. Gestapowcy nie mieli gier komputerowych", mówi Bartłomiej Dobroczyński, psycholog, doktor habilitowany Uniwersytetu Jagiellońskiego. A pornografia? To internetowy śmietnik o sporym potencjale szkodliwości (z różnych przyczyn, które można długo wymieniać), ale nie zawsze tak groźny, jak się wydaje (przyznaje to nawet osoba tak zachowawcza i krytyczna wobec tego typu zjawisk jak ja).
Wiele zależy od tego, kto takie strony odwiedza. Dla wielu użytkowników sieci strony dla dorosłych nie będą wcale drogą na dno, pozostając rozrywką na samotne wieczory i treningiem mięśni przedramienia. Zdaniem moich rozmówców w kłopoty wpadają przede wszystkim ci, którzy mają do nich predyspozycje. „Nie ma sensacji, w większości jesteśmy zdecydowanie przeciętni”, uspokaja Izabela Dziugieł.
„Internet, jak każda technologiczna nowość, bywa wyklinany, bo nas przerasta. Tymczasem problem nie leży w technologii, tylko w nas samych. Pewne osoby mogą po prostu być bardziej podatne na uzależnienie od stron porno: te o słabych siatkach społecznych, problemach z samooceną czy lękiem przed kontaktami z płcią dla nich interesującą”.
Nałogowa ekscytacja nowością dopada użytkowników sieci niezależnie od treści. Nie będziemy obwiniać jedynie gołej baby (choć ta ma duży potencjał uzależniający, ponieważ Eros i Tanatos – seks i śmierć – ekscytują człowieka szczególnie). Podobny mechanizm działa na Facebooku za każdym razem, kiedy zachęcająco miga do nas czerwona cyferka z powiadomieniem, albo na aukcjach internetowych, gdy stymulując klikaniem dobre samopoczucie, beztrosko pozbywamy się pieniędzy.
„To, co robimy czy myślimy, wytwarza pewnego rodzaju ścieżki neuronalne. Mimo że mózg to organ niewiarygodnie plastyczny, zdolny do nauki wszystkiego nawet w sędziwym wieku, nie jest niestety elastyczny. Przewarunkowanie mózgu jest trudniejsze, im gęstsze są ścieżki neuronalne, czyli im więcej i częściej coś robimy”, wyjaśnia Izabela Dziugieł.
„Problemem jest kultura nadmiaru”, dodaje Bartłomiej Dobroczyński. „Mając do wyboru pięć możliwości naraz, skorzystamy z każdej, za to powierzchownie. Kultura stymulacji informacjami sprawia, że nie angażujemy się w nic w pełni, za to jesteśmy cały czas na poziomie umiarkowanego znudzenia. Informacje kierowane bezpośrednio do nas wyrywają na chwilę ze stanu nudy”.
Psycholog porównuje niebezpiecznie komfortowe położenie człowieka do kiepskiej sytuacji psów rasowych. „W przyrodzie nie ma sytuacji, w której dowolny byt może napaść się do woli. Jedzenie do syta, stosunek seksualny, sjesta są rzadkością. Dzikie stworzenia żyją w stanie czujności. Tym, które żyją w sztucznych środowiskach, dzieje się krzywda z biologicznego punktu widzenia, są mniej odporne na wszelkie zagrożenia, choroby, jak dziś bassety i bernardyny”.
Konserwatysta przypomniałby historię upadku Rzymu, przekonując, że zahartowanym barbarzyńcom łatwo przyszło pokonanie spasionych, zadowolonych patrycjuszy. „Żyjemy w warunkach eksperymentu informacyjnego i jeszcze przekonamy się, jakie przyniesie skutki. Internet to spełnione marzenie wszystkich chciwców, ale wobec natury - świat sztuczny do trzeciej potęgi. Dlatego zachowujemy się w nim jak dzieci bez szlabanu na słodycze i napoje gazowane, spędzamy całe dnie na tych czynnościach, które są pociągające dla nas przez nasze wady ewolucyjne. Jednak nie same treści są szkodliwe, ale równowaga między tym, co możemy, a czego nie możemy robić”.
[solr id="gadzetomania-pl-305287" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://gadzetomania.pl/5006,zhakuj-sie-sam" _mphoto="sycust-305287-270x133-3085c5ee15.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4582[/block]
"Moim zdaniem dostępność erotyki paradoksalnie szkodzi erotyzmowi, który rozwija się wtedy, gdy jest trochę tabu”, mówi Bartłomiej Dobroczyński. Z kolei Izabela Dziugiel przekonuje, że z hedonistycznych rozrywek oferowanych przez Internet można korzystać rozsądnie i radzi pomyśleć (o ile w stanie podniecenia potrafimy się na to zdobyć). „Jaka jest moja motywacja do siedzenia na tych stronach? Co mi to daje? Czy mogę się oderwać? Ile czasu mi to zajmuje? Czy seks w realu wciąż może być dla mnie satysfakcjonujący? Czy ponoszę koszty w związku, w pracy?” - ekspertka zaleca, aby uczciwie odpowiedzieć przed samym sobą na te pytania.
Jeśli stary kawał o imprezie nerdów (A będą laski? Pewnie, całe 3 GB!) przestaje być żartem, a staje się codziennością, warto się zastanowić nad swoimi nawykami. Poznaj siebie samego - jak mawiali starożytni. Wtedy z pewnością nie będzie ci groziło, że w twojej czaszce rozlegać będzie się jedynie echo: fap... fap... fap...