Czy można wykichać własne oko i inne anatomiczne mity [cz.1]
Połknięta guma do żucia zostaje w żołądku na kilka lat. Nie można robić zeza, bo zostanie nam na zawsze. Mitów o ludzkim ciele, które często przyjmujemy na wiarę, jest bardzo wiele. Próbujemy rozprawić się z kilkoma z nich.
Połknięta guma do żucia zostaje w żołądku na kilka lat. Nie można robić zeza, bo zostanie nam na zawsze. Mitów o ludzkim ciele, które często przyjmujemy na wiarę, jest bardzo wiele. Próbujemy rozprawić się z kilkoma z nich.
Czy można wykichać sobie oko?
Nie da się kichnąć z otwartymi oczami, bo ciśnienie wysadzi nam oczy z orbit – głosi popularny mit. Jego siła oddziaływania musi być wielka - przyznaję, że nie spotkałam jeszcze śmiałka, który spróbowałby przekonać się sam, czy to prawda. Tymczasem okazuje się, że nie ma powodu do obaw.
Jak to często bywa w przypadku legend miejskich, również wykichane oko narodziło się z dziennikarskiej kaczki. W 1882 roku „New York Times” opublikował mrożącą krew w żyłach historię kobiety, która wskutek kichnięcia straciła gałki oczne. Ta krótka notka, przekazywana z ust do ust, przyczyniła się do powstania przesądu znanego dziś na całym świecie.
Dr Rachel Vreeman, badaczka medycznych mitów, wyjaśnia, że przeciętna osoba może kichać na zdrowie. Kichanie wyzwala co prawda niemałe ciśnienie (powietrze wylatuje z nosa z prędkością nawet do 160 km/h, a zawartość naszych nozdrzy może wylecieć na odległość półtora metra), ale niebezpieczeństwo uszkodzenia narządu wzroku jest minimalne i grozi jedynie ludziom cierpiącym na osłabienie mięśni gałki ocznej.
Prawdą jest, że kichaniu towarzyszy silny odruch bezwarunkowy zamykania powiek – wystarczy przytrzymać je podczas kichnięcia, aby poczuć, jak stawiają opór. Jak widać jednak na filmie przygotowanym przez „Pogromców Mitów”, z eksperymentu najpewniej wyjdziemy bez szwanku.
Przy odrobinie wysiłku można polizać własny łokieć, nawet jeśli nie możemy pochwalić się jęzorem godnym Gene'a Simmonsa z grupy KISS. Dowodzą tego liczne próby na YouTube, a także jeden z odcinków prowadzonego przez Stephena Fry teleturnieju QI. Wszystko zależy od proporcji i elastyczności naszego ciała.
Wyzwanie stało się tak popularne, że Księga rekordów Guinnessa ogłosiła, że nie przyjmuje zgłoszeń związanych z lizaniem łokci, bo pojawiało się ich zbyt wiele. Jak to często bywa, mit zaczął również żyć własnym życiem – podobno amerykańskie przedszkolaki straszą się nawzajem, że eksperymentowanie z łokciem prowadzi do mimowolnej zmiany płci.
Nie rób zeza, bo ci tak zostanie
Też słyszeliście w dzieciństwie podobne przestrogi? Jeśli mimo to nadal zezowaliście w najlepsze, możecie spokojnie robić to dalej. Jedynym skutkiem ubocznym może być zmęczenie oczu.
Za ruch każdej z gałek ocznych odpowiada sześć mięśni zewnętrznych. To dzięki nim możemy patrzeć w górę, w dół, na boki, ale również robić zeza. Jeśli patrzymy długo w jeden punkt, możemy robić to mimowolnie (pamiętacie „Magiczne Oko”?). U osoby zdrowej mięśnie te są na tyle silne, że krzyżowanie wzroku nawet na kilka minut nie wyrządzi im żadnej szkody i bez problemu wrócą do punktu wyjścia.
Zez jako jednostka chorobowa (osłabienie mięśni gałki ocznej, na skutek czego zaburza się możliwość widzenia stereoskopowego) ma przyczyny zupełnie inne niż dziecięce eksperymenty – choroby neurologiczne, urazy, wady wrodzone. Być może to obawa przed chorobą oczu spowodowała wyjaśnianie sobie jej źródeł na tzw. chłopski rozum, a może po prostu tłumaczenie „nie zezuj, bo rozboli cię głowa” było za mało przekonujące dla ciekawskich dzieciaków?
Połknięta guma do żucia trawi się latami
Przypadkiem połknąłeś gumę do żucia? Przerąbane, czeka cię teraz kilka lat z ciałem obcym w brzuchu! Jeśli przejąłeś się kiedyś taką ponurą wizją, czas wyluzować. Nie takie rzeczy przechodziły przez nasze żołądki.
Guma do żucia nie jest najłatwiejsza do strawienia – jej głównym składnikiem jest poliizobutylen, stosowany w produkcji klejów, wykładzin i smarów lotniczych. Reszta to gliceryna, cukier, barwniki i konserwanty. Dlatego żujemy ją, a nie jemy – guma nie ma praktycznie żadnych wartości odżywczych. Nie znaczy to jednak, że znienacka przyklei się do żołądka. Przejdzie dzielnie przez układ trawienny – w raczej niezmienionej postaci – ale na pewno nie utknie po drodze. Niestrawność spotka nas jedynie wtedy, gdy połkniemy naprawdę sporo gumy.
To niejedyna legenda miejska dotycząca gum do żucia. Bajeczna kariera gum Turbo, popularnych na początku lat 90. ze względu na kolekcjonerskie karty z samochodami, zachwiała się na skutek plotki o składniku powodującym raka. To najbardziej spektakularny przykład działania tzw. listy z Villejuif – dawniej kserowanej, później kolportowanej internetowo ulotki o „truciznach” znajdujących się w żywności. Tajemniczym rakotwórczym składnikiem miała być substancja o kodzie E330, czyli... nieszkodliwy kwas cytrynowy.