Darmowy album na iTunes? Da się oryginalniej - Wu‑Tang Clan wyda płytę na bezprzewodowym głośniku!
Wu-Tang Clan kontynuuje swoje muzyczno-wydawnicze eksperymenty. Po płycie dla jednej osoby przyszedł czas na… ekskluzywny głośnik.
05.10.2014 | aktual.: 10.03.2022 10:56
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że wszyscy podporządkowali się obecnym trendom - iTunes, Spotify, no i płyta. Nawet w Polsce zespoły szukają oryginalnych rozwiązań. Łódzki Alles nie wydał swojego albumu na CD, ale na winylu, kasecie i w Sieci. Komety swoje “Paso Fino” także wypuściło na kasetach, nie zapominając jednak o bardziej nowoczesnych formach dystrybucji.
Przykład U2 pokazywać może, że będą to tylko wyjątki, a przyszłość, albo raczej teraźniejszość, jest w Sieci. Jeśli nawet, to nam się aż tak bardzo nie spieszy - zdają się mówić raperzy z Wu-Tang Clan.
Wu-Tang Clan rapuje na głośniku
Niebawem, bo już 14. listopada, do wybranych sklepów trafi bezprzewodowy głośnik, który odtwarzać będzie osiem piosenek z nadchodzącego albumu kultowej grupy. “A Better Tomorrow” trafi później także do “normalnej” sprzedaży (dokładny termin premiery nie jest jednak znany), ale jeśli ktoś chce jako pierwszy sprawdzić formę Wu-Tang Clan, musi znaleźć się w skromnej, liczącej sobie 3 tysiące osób grupie posiadających specjalny głośnik Boombot REX.
Oryginalnie? Na pewno. Wu-Tang Clan w ten sposób nagradza najwierniejszych fanów, dając im limitowany gadżet. Nie dość, że posłuchają jako pierwsi (na dodatek jeden numer dostępny będzie wyłącznie na głośniku), to jeszcze na nietypowym odtwarzaczu.
Muzyka najważniejsza?
Tylko czy Wu-Tang Clan nie przegina? Czy nie więcej w tym promocji, udziwniania, niż prawdziwej muzyki? Za wcześnie na takie oceny, bo możliwe, że “A Better Tomorrow” obroni się sam, ale można odnieść wrażenie, że głośniej jest o działaniach grupy niż o samej ich twórczości.
Wcześniej mieślimy płytę dla jednego słuchacza, teraz album wydany na bezprzewodowym głośniku. Nie za dużo w tym efekciarstwa? Podejścia - “fan łyknie w ciemno”? W końcu “płytogłośnik” kosztuje 80 dolarów…
No cóż, ciąg dalszy dobrze znanej dyskusji - ważne jest dzieło czy to, na czym go odtwarzamy/czytamy?