Dodaj starą grę do cyfrowej kolekcji. Świetny pomysł gog.com pokazuje, że pudełkowe wydania też mają wady
Dzięki gog.com stare gry można uratować przed naturalną śmiercią. Szkoda, że nie zawsze mamy takie możliwości.
04.04.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:24
Wiecie co najbardziej zachęca mnie do cyfrowej dystrybucji? Paradoksalnie - moja kolekcja starych pudełkowych gier. Nie chodzi już o to, że zajmuje dużo miejsca, kurzy się i w zasadzie nie mam z niej żadnego pożytku.
Chodzi o… awaryjność. Kiedyś chciałem zagrać sobie w Football Managera 2005. Powspominać starych piłkarzy, zagrać zespołami, które dzisiaj grają w niższych ligach, a kiedyś były na topie. I co? I nic - bo płyta była tak porysowana, że nie dało się jej odpalić.
No cóż, mój błąd, mogłem bardziej dbać. A może raczej “złośliwość rzeczy martwych”, które, prędzej czy później, psują się? Pewnie jedno i drugie. Ale ten przykład pokazuje ciekawą rzecz: fakt, że dzisiaj istnieje ryzyko, że nasza cyfrowa kolekcja przepadnie, nie jest niczym nowym.
Cyfrowa dystrybucja przepadnie?
No bo przecież dopuszczamy do siebie myśl, że kiedyś Steam upadnie, zbankrutuje, przestanie istnieć. Nie musi, ale może - nie wiadomo, jak będzie wyglądać rynek gier za pięć lat. Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, jednak może zdarzyć się tak, że grać będziemy w chmurze. Mimo porażki OnLive.
I wszystkie gry, które ciułaliśmy na Steam, znikną. Pieniądze wyrzucone w błoto.
Dziś jednak patrzę na swoje stare, niepotrzebne już gry i mam tę samą myśl. Nie mogę tego odzyskać. Pożyczyłem koledze, którzy się wyprowadził, zgubiłem klucz aktywacyjny, porysowałem płyty, zapodziałem dysk podczas przeprowadzek. Było i nie ma.
Wczoraj, dziś i jutro jesteśmy narażeni na stratę. Z różnych powodów, ale przecież cały czas istnieje ryzyko, że to, co kupiliśmy, zniszczy się lub przepadnie. W ten czy inny sposób. Nic się nie zmieniło, nie ma żadnych nowych zagrożeń.
Na szczęście można temu zapobiec. I w świetny sposób pomaga w tym gog.com.
W sklepie można dodać starą, pudełkową grę sprzed czasów Steama i gog.com, kiedy jeszcze nie trzeba było przypisywać gier do cyfrowego konta.
Z prawdziwej na wirtualną półkę
Sposób jest bardzo prosty. Znajdujemy kod aktywacyjny, wpisujemy go w sklepie i gra zostaje dodana do współczesnej kolekcji. Przenoszona zostaje z normalnej na wirtualną półkę. Bez dodatkowych opłat, bez konieczności płacenia kolejny raz.
To wygodne rozwiązanie nie tylko dla tych, którzy dziś chcą mieć gry w jednym miejscu - ale w Sieci. Pewnie nie tylko ja mam problem z porysowanymi płytami. Dodając tytuł na gog.com można go sobie pobrać, bez wydawania pieniędzy po raz drugi.
Genialne!
Haczyk? Oferta nie dotyczy wszystkich starych gier, które dziś są w ofercie gog.com. Póki co przenieść można jedynie S.T.A.L.K.E.R.: Shadow of Chernobyl, S.T.A.L.K.E.R.: Clear Sky i S.T.A.L.K.E.R.: Call of Pripyat. Jeśli macie karteczkę z kodem, to zróbcie z niego użytek.
Dla gog.com to świetna promocja. Nie tracą szansy na zarobek - ktoś, kto ma pudełkową wersję danej gry, niechętnie wydaje pieniądze na cyfrową edycję (chyba że jest bardzo atrakcyjna promocja - a nawet wręcz przeciwnie, zwiększają ją. Klient, który będzie dobrze czuł się w sklepie, zostanie w nim na dłużej.
Takie akcje powodują, że myślenie użytkowników jest proste: chcę dać im moje pieniądze, zasłużyli!. Gog.com kolejny raz pokazuje, że hasło "od graczy dla graczy" to nie marketingowa ściema, a faktyczna deklaracja uczciwych zasad.
Oby kolejni wydawcy poszli tą drogą i chętnie zgadzali się na taki układ ze sklepem i przede wszystkim nami, klientami. Gog.com rozpoczyna negocjacje, a nam pozostaje mieć nadzieję, że firmy się dogadają. Pewnie nie wszyscy włączą zielone światło - w dobie “odświeżonych klasyków” sporo twórców chce zarobić po raz drugi, sprzedając ten sam produkt w nieco lepszej oprawie. Ogólnodostępna stara wersja może pokrzyżować te plany.