Dzień Sądu. Popkulturowa wizja technologicznej zagłady
Patrząc na router, tablet czy nowoczesną pralkę, raczej nie odczuwamy niepokoju. Technologie zazwyczaj ułatwiają nam życie i nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej. Mimo to twórcy filmów wyjątkowo intensywnie eksploatują motyw buntu maszyn, widząc w nich śmiertelne zagrożenie. W jaki sposób maszyny miałyby zniszczyć naszą cywilizację?
14.11.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:44
Patrząc na router, tablet czy nowoczesną pralkę, raczej nie odczuwamy niepokoju. Technologie zazwyczaj ułatwiają nam życie i nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej. Mimo to twórcy filmów wyjątkowo intensywnie eksploatują motyw buntu maszyn, widząc w nich śmiertelne zagrożenie. W jaki sposób maszyny miałyby zniszczyć naszą cywilizację?
Cel: zniszczyć ludzkość
Najbardziej sztampowy scenariusz jest prosty, a jednocześnie niezwykle efektowny. Prowadzona przez maszyny wojna totalna to motyw pojawiający się choćby w "Terminatorze" czy "Transformerach". W tym drugim przypadku Ziemia stała się dość przypadkowym polem bitwy, na którym w wyjątkowo efektowny sposób inteligentne maszyny załatwiają własne porachunki. Inaczej było w "Terminatorze".
Wizja zagłady ludzkości, do której dąży samoświadomy Skynet, jest o tyle przerażająca, że – pośrednio – jak przy innej okazji stwierdziła Zofia Nałkowska, „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Skynet nie wziął się z niczego – został wymyślony przez ludzi, którzy opracowali odpowiednią technologię i dali mu niezbędne narzędzia.
Terminator 3 Skynet Takes Over
Cała reszta jest pochodną ich działań. Choć kolejne filmy prezentują coraz więcej szczegółów dotyczących konfliktu ludzi i maszyn, to w gruncie rzeczy od samego początku jest to walka twórcy ze swoim dziełem. Mimo że funkcjonuje ono inaczej od ludzi, może swoje cele realizować w podobny sposób.
To właśnie ten motyw, modyfikowany przez scenarzystów na wiele sposobów, stanowi kanwę, na której oparto wiele opowieści nawiązujących do technologicznej zagłady. Jak stwierdził Ian Pearson, futurolog, który dwie dekady temu przewidział m.in. nadejście ery SMS-ów:
(...) inteligencja nie musi wcale działać tak jak ludzka, by osiągnąć te same cele. Deep Blue nie działał jak człowiek. Wykonywał ogromną ilość obliczeń (...) Tylko przetwarzał liczby, by rozwiązać problemy, nad którymi głowił się jeden z najdoskonalszych umysłów ludzkich. (...) nie trzeba dokładnie badać fizjologii działania mózgu, aby rozwiązywać problemy wymagające inteligencji.
Ludzkie bateryjki
To właśnie w kapitalnym „Animatriksie” przedstawiono preludium do zagłady ludzkości, jakim była wywołana przez nasz gatunek wojna. Maszyny występują tu w roli ciemiężonej przez wrednych ludzi grupy, a pewnego razu jeden z robotów - B1-66ER – w samoobronie zabija swojego właściciela. Staje się to pretekstem do rozruchów, pogromów maszyn i zdecydowanej ich odpowiedzi.
Animatrix - Humanity's War With Machines
Tocząca walkę z maszynami ludzkość wpada na pomysł, by odciąć je od zasilania, czyli energii słonecznej. Sztuczna inteligencja okazuje się jednak całkiem kreatywna i w obliczu niedoboru światła postanawia w roli generatorów prądu wykorzystać ludzi, uprawianych na gigantycznych fermach, niczym opisywane w jednym z artykułów kurczaki, pozbawione nóg i części mózgu.
Maszyna wymyka się spod kontroli
Aby postawić nasz gatunek na skraju zagłady, nie trzeba jednak wcale krwiożerczych maszyn. Wystarczy, że te będą chciały być dla nas niczym najtroskliwszy opiekun, wiedząc lepiej od nas samych, co dla ludzi dobre. Zimnowojenną wersję tej historii przedstawił w „Grach wojennych” John Badham, który postawił naszą planetę na skraju nuklearnej zagłady za sprawą wygadanego programu, działającego na komputerach NORAD gdzieś pod górą Cheyenne.
Program, wyrwawszy się spod kontroli człowieka, dąży do jednego – zwycięstwa w niemożliwej do wygrania konfrontacji. Trzeba uciąć sobie z nim dłuższą pogawędkę i namówić do gry w kółko i krzyżyk, by w końcu dał się przekonać, że odpalenie głowic nuklearnych jest zupełnie bez sensu. A może te wredne maszyny wcale nie są aż takie złe, jak malują to nam scenarzyści w pierwszych połowach różnych filmów?
Stealth Trailer HD
O ile choćby w „Eagle Eye” złowroga i mówiąca głosem Julianne Moore sztuczna inteligencja nie ma większych skrupułów, by zrobić demolkę na miarę inwazji obcych, to – z punktu widzenia amerykańskiego widza – jej cele można zasadniczo uznać za słuszne. O krok dalej poszli twórcy filmu „Stealth”, w którym cyfrowa, cwana bestia, kontrolując supernowoczesny samolot, prawie prowokuje trzecią wojnę światową, pieści prądem mechaników i niemal uśmierca Jessicę Biel, by w końcu wykazać się empatią i zdolnością do poświęcenia. Transhumanizm na miarę naszych czasów?
Kto jest kim? Utrata tożsamości
Te rozterki stają się coraz bliższe rzeczywistości, czego przykładem może być projekt LIREC. Uczestniczą w nim również polscy naukowcy, zmierzający do zmiany robotów z bezdusznych maszyn w towarzyszy życia ludzi. Zakres zainteresowań badaczy podsumował koordynujący projekt prof. Peter McOwan z Wydziału Informatyki Queen Mary College:
Być może w krótkim czasie nie będziemy w stanie zbudować robota, który np. potrafiłby w każdych okolicznościach przygotować przyjęcie, ale zamierzamy jednak zbadać, jak można rozwinąć tego typu przyjazną człowiekowi technologię w przyszłości i próbować przewidzieć, jak takie inteligentne maszyny powinny wyglądać i jak my, ludzie, mamy je traktować.
Wątek robotów świetnie naśladujących ludzi znajdziemy m.in. w polskim „Teście pilota Pirxa” (więcej na ten temat w artykule prezentującym polskie filmy SF), ponadczasowym „Łowcy androidów”, w pewnym sensie również w „RoboCopie” czy „Prometeuszu”, gdzie pojawiają się nawet wątpliwości co do tego, czy – poza jawnym androidem – człowiekiem jest również dowodząca kosmiczną misją, zimnokrwista Meredith Vickers, grana przez Charlize Theron.
Przewrotne nawiązanie do takiej sytuacji znajdziemy również w świetnej adaptacji "Pinokia", czyli filmie „A. I. Sztuczna inteligencja”. To właśnie tam pojawia się sugestia, że odporna na działanie czasu maszyna może w ostatecznym rozrachunku okazać się najbardziej ludzka z ludzi i zostać wzorcowym egzemplarzem naszego gatunku.
Leniwi i gnuśni
Jeszcze ciekawszą wizję zagłady ludzkości przedstawia animowany "Wall-E". Zagłady? Z pozoru życie ludzi przypomina w tym filmie spełnienie marzeń wielu z nas. Pełna automatyzacja i wyręczanie ludzi przez maszyny niemal na każdym kroku wydają się niezwykle kuszącą perspektywą, nawet jeśli z powodu własnej bezmyślności musieliśmy opuścić Ziemię, zamykając się w wielkim i oferującym wszelkie udogodnienia statku kosmicznym.
Niestety, nie ma róży bez kolców – wygoda oznacza zarazem całkowite uzależnienie się od technologii. Poza degeneracją samych ludzi, którzy na skutek braku ruchu przypominają efekt osobliwych eksperymentów z genetyką, zagrożeniem są również maszyny, które raczej nie będą zachwycone, gdy zechcemy się od nich uwolnić.
Human dystopia
Jeszcze ciekawszą wizję znajdziemy w „Surogatach”, gdzie los ludzi nie różni się zanadto od tego przedstawionego w „Matriksie”, jednak jest wynikiem nie przegranej wojny i zniewolenia, ale własnego wyboru. W filmie możemy zobaczyć świat zaludniony przez nasze awatary, podczas gdy prawdziwi ludzie wegetują, wygodnie rozparci w fotelach przed komputerami. No cóż, biorąc pod uwagę stereotypy związane z aktywnymi użytkownikami Sieci, nie jest to wizja aż tak oderwana od rzeczywistości…
Jest dla nas nadzieja!
Repertuar końców świata został bardzo dokładnie wyeksploatowany przez autorów (...) Predyktywna wartość takich prognoz jest jednak znikoma i banalna.
Niemal zawsze kłopoty ludzi nie są jednak wynikiem obiektywnych czynników, ale pochodną naszego wygodnictwa, okrucieństwa i krótkowzroczności. Patrząc na scenariusze rysowane przed naszym gatunkiem przez popkulturę, rozwiązanie wydaje się zaskakująco proste – zazwyczaj wystarczy, że będziemy po prostu zachowywali się przyzwoicie.