Nie tylko „Seksmisja”. Znane i nieznane polskie filmy science fiction [wideo]
Mogłoby się wydawać, że polskie kino SF ogranicza się do kapitalnej i powszechnie znanej „Seksmisji”. Osoby lepiej zorientowane w temacie dorzucą czasem do niej kilka filmów Piotra Szulkina i… lista zazwyczaj na tym się kończy. Dziesiątki polskich filmów SF spotkał los najgorszy z możliwych: prawie nikt już o nich nie pamięta. Najwyższy czas przypomnieć dzieła zarówno z odległej, jak i całkiem niedawnej przeszłości.
09.10.2013 | aktual.: 10.03.2022 11:50
Lata 50. – internacjonalistyczna wyprawa na Wenus
Na pierwszy w powojennej kinematografii polski film SF trzeba było trochę poczekać. Jest nim „Milcząca gwiazda”, nakręcona w 1959 roku we współpracy z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Scenariusz oparto na „Astronautach” Stanisława Lema, przerabiając jednak przedstawioną przez pisarza uniwersalną historię na banalną polityczną agitkę.
Fabuła nawiązuje do katastrofy tunguskiej, którą miał spowodować statek obcych. Znaleziona po latach czarna skrzynka pozaziemskiego statku kosmicznego skłania Ziemian do podróży na Wenus, a w roli dobrego wujka występuje Związek Radziecki, umożliwiając międzynarodowej wyprawie podróż na pokładzie statku kosmicznego Kosmokrator.
Sam statek to uczta dla oczu wielbicieli takich klimatów. Mrugające rzędy kolorowych światełek i ekrany wyświetlające skomplikowane wzorki to kwintesencja tego, jak przed półwieczem wyobrażano sobie technologie przyszłości. Co istotne, jeśli przymkniemy oko na propagandowe wstawki, dostaniemy nie najgorszy film z ciekawą scenografią i niezłymi jak na rok powstania efektami. Mimo to Stanisław Lem skwitował go tak:
Wygłaszano w nim niemal przemówienia na temat walki o pokój, nawalono jakiejś tandetnej scenografii, bulgotała smoła, której nawet dziecko by się nie przestraszyło... Ten film był dnem dna! (…) „Milcząca gwiazda” była okropną chałą, bełkotliwym socrealistycznym pasztetem.
Dla mnie to bardzo smutne doświadczenie. Jedynym pożytkiem wynikającym z faktu realizacji tego knota była możliwość obejrzenia zachodniej strony Berlina. Mur dzielący Berlin na dwie części jeszcze nie istniał, zatem w przerwach pomiędzy ciągłym awanturowaniem się z reżyserem wymykałem się na stronę zachodnią.
Lata 60. – zawiłości nowoczesnej medycyny
Początek lat sześćdziesiątych to czas, gdy wielbiciele twórczości Stanisława Lema zostali przez pisarza zbombardowani kolejnymi dziełami. W samym tylko 1961 roku ukazały się „Powrót z gwiazd”, „Solaris”, „Pamiętnik znaleziony w wannie” i zbiór opowiadań „Księga robotów”.
To właśnie na kanwie zamieszczonego w niej III opowiadania „Ze wspomnień Ijona Tichego” powstał kolejny wart uwagi film - "Profesor Zazul". Jest to daleka od rozmachu „Milczącej gwiazdy” kameralna opowieść, w której główny bohater po odwiedzeniu profesora Zazula odkrywa, że prowadzone przez tajemniczego naukowca eksperymenty z klonowaniem znalazły dość zaskakujący finał.
Ciekawym zabiegiem było wywołanie wrażenia, że akcja filmu dzieje się na Zachodzie. Wykorzystano w tym celu poniemiecką autostradę i kilka zagranicznych rekwizytów: poza samochodem Tichy'ego coca-colę, papierosy czy ciężarówkę pojawiającą się na autostradzie.
Profesor Zazul - 1965
Trzy lata później powstała kolejna ekranizacja dzieła Stanisława Lema, którą pisarz uważał za wyjątkowo udaną. Z gatunkiem SF postanowił wówczas zmierzyć się Andrzej Wajda, który wyreżyserował nieco ponad półgodzinny „Przekładaniec”, według zaadaptowanego specjalnie na potrzeby filmu opowiadania „Czy pan istnieje, Mr Jones?”.
Ta zabawna komedia koncentruje się na temacie transplantologii, która w latach 50. i 60. była na wczesnym etapie rozwoju, rozpalała wyobraźnię i dawała ogromne nadzieje.
Film przedstawia perypetie kierowcy rajdowego. Grany przez Bogusława Kobielę Richard Fox na skutek nieszczęśliwego wypadku zostaje ranny i traci brata, którego organy zostały wykorzystane w licznych transplantacjach. Fakt, że organy nadal żyją w ciałach biorców, rodzi wiele komplikacji związanych z wypłatą odszkodowania (przecież zmarły częściowo żyje!) i daje pole do popisu zastępom prawników.
Lata 70. - superbohater na miarę swoich czasów
Siódma dekada XX wieku rozpoczęła się (film powstał rok wcześniej, ale premiera miała miejsce w 1971 roku) od kapitalnego filmu Andrzeja Kondratiuka, który „Hydrozagadką” udowodnił, że kolorowa zbieranina w obcisłych gatkach i pelerynkach spod znaku Marvela i DC Comics nie umywa się do rodzimego superbohatera.
As, kryjący się na co dzień pod postacią skromnego kreślarza, Jana Walczaka, w brawurowy sposób rozwiązuje problem znikającej wody, którą usiłują ukraść pewien maharadża i naukowiec tak wredny, że Dr. Strangelove to przy nim czuły i przepełniony miłością do świata starszy pan. Jak przystało na superbohatera, As musi zmierzyć się z potężnymi wrogami, a nawet przetrwa próbę zdradzieckiego otrucia:
As ostrzega - Alkohol trucizną! (Hydrozagadka)
„Hydrozagadka” miała być dla reżysera odskocznią po obsypanym nagrodami debiucie „Dziura w ziemi”. Jak wspominał Andrzej Kondratiuk:
Toż to był kompletny odlot. Po nagrodzie za "Dziurę w ziemi" kompletnie nam odbiło. Razem ze scenarzystą filmu, Andrzejem Bonarskim, wykorzystaliśmy otrzymane zaufanie, żeby zrobić sobie totalne jaja.
Do historii przeszła nie tylko postać samego Asa – nie sposób przecież zapomnieć sceny, w której pan Jurek namawia pannę Jolę do zdjęcia kapelusza:
Hydrozagadka - 'Zdejm kapelusz'
W znacznie poważniejszym tonie utrzymano „Test pilota Pirxa” - kolejny film będący ekranizacją prozy Stanisława Lema. Jak przystało na świetnego pisarza, fabuła trzyma poziom i stawia przed widzem ciągłe pytania o granice i sedno człowieczeństwa.
Te okazują się nad wyraz płynne. Gdy w laboratorium firmy Cybertronics udaje się stworzyć androida o ludzkim wyglądzie i zachowaniu, nikt nie może być pewny, czy ma do czynienia z żywym człowiekiem czy z maszyną. Mimo to dowodzący pewnym statkiem kosmicznym Pirx ma osobliwy pomysł, jak rozwiać swoje wątpliwości.
Lata 80. - czas antyutopii
Najbardziej znanym filmem polskim filmem SF tamtego (i nie tylko) okresu jest bez wątpienia „Seksmisja”, ale serię świetnych, choć mniej znanych filmów nakręcił też wtedy Piotr Szulkin. Począwszy od „Golema” z 1980 roku, poprzez „Wojnę światów - Następne stulecie” (1981), „O-Bi, O-Ba. Koniec cywilizacji” (1984), a skończywszy na „Ga, ga. Chwała bohaterom” (1986), reżyser konsekwentnie przedstawia swoje antyutopijne wizje.
Elementem wspólnym dla każdego z tych filmów jest świat, w którym dawna wojna, przybysze z obcej planety czy choćby postęp techniczny stawiają ludzi w obliczu totalitaryzmu, przemocy i zniewolenia. Można doszukiwać się tu wspólnego z ówczesną literaturą sięgania do fantastyki i SF jako obszaru podlegającego mniejszej kontroli ówczesnej cenzury i pozwalającego na śmielsze prezentowanie różnych poglądów.
Wątek SF występuje również tam, gdzie z pozoru trudno byłoby się go spodziewać. Jeśli pamiętacie „Alternatywny 4”, być może przypomnicie sobie również graną przez Jerzego Bończaka postać Marka Manca - wynalazcy.
Jego dzieło, fembot o nazwie Ewa 1, to robot kolejkowy przeznaczony do zastępowania ludzi podczas nużącego stania w kolejkach, a wynalazca ma zamiar skonstruować kolejny model - robota do striptizu. Niestety, Ewa 1 przegrała z PRL-owską rzeczywistością – podczas walki o baleron została poddana przypadkowej dekapitacji.
Robot kolejkowy
Po 89. roku - fascynująca wirtualna rzeczywistość
Początek lat 90. przyniósł wielbicielom gatunku film „Czarne słońca”. Opowieść o przybyszu z innej planety próbującym wykonać na Ziemi swoją misję jest jedynie pretekstem do pokazania relacji międzyludzkich. Pozostawia widzowi bardzo szerokie pole do interpretacji.
Fabuła to jednak nie wszystko. Od strony muzycznej "Czarne słońca" to w gruncie rzeczy 81-minutowy teledysk Kultu i warta uwagi pozycja dla amatorów dawnej twórczości tego zespołu.
KULT - Czarne słońca [OFFICIAL VIDEO]
W czasach bliższych współczesności powstał i w Polsce przeszedł bez większego echa „Avalon”. Filmu tego nie sposób wspominać w oderwaniu od osoby reżysera. Jest nim twórca kultowego „Ghost in the Shell”, Mamoru Oshii. Postać znana wielbicielom japońskiego kina jest dla wszystkich pozostałych o tyle istotna, że rodzeństwo Wachowskich (już nie bracia!) właśnie z „Ghost in the Shell” czerpało pełnymi garściami, tworząc słynną trylogię, z której dowiadujemy się, że najlepszym strojem do uprawiania mordobicia jest sutanna.
Wracając do „Avalonu”: film, który od pierwszych ujęć przytłacza sepią, opowiada o nietypowym wojennym MMORPG. Główna bohaterka, grana przez Małgorzatę Foremniak Ash, usiłuje dotrzeć do ukrytego poziomu gry, a wszystko to w towarzystwie czołgów, wybuchów i bombardowania wrocławskiej ulicy oraz grze aktorskiej tak marnej, że bracia Mroczkowie nie odbiegaliby nadmiernie poziomem. Nie lepiej jest z dialogami, które prawdopodobnie zostały przetłumaczone z japońskiego scenariusza przez kogoś, kto przysypiał na lekcjach polskiego.
Mimo miażdżących recenzji przyznam, że film przypadł mi do gustu (nie strzelajcie, wiem, że to zbrodnia). Sądzę, że warto go zobaczyć, choćby jako ciekawostkę. A jeśli nawet nie zobaczyć, to przynajmniej posłuchać - Kenji Kawai to klasa sama dla siebie i podobnie jak w innych filmach, do których tworzył muzykę, tak i w „Avalonie” ścieżka dźwiękowa jest moim zdaniem rewelacyjna.
川井憲次 - Log in
Zapomniany nieco temat polskiego SF warto odkurzyć, jednak czytanie o filmach to jak tańczenie o architekturze - obraz tego, jak na przestrzeni lat zmieniało się podejście do tematu fantastyki naukowej, zobaczymy dopiero, oglądając przynajmniej kilka z nich. Nie ma sensu się przy tym oszukiwać – wiele spośród polskich filmów SF źle zniosło próbę czasu, pozostając jedynie ciekawostką dla wielbicieli gatunku. Można jednak przekonać się, że polskie kino wbrew pozorom nie stroniło od SF, a poruszane tam problemy, mimo surowej formy, pozostają aktualne również współcześnie.
Wygląda na to, że z podobnego założenia wyszła również polska telewizja. Kanał TVP Kultura regularnie przypomina polską fantastykę naukową; polskie filmy SF prezentuje także m.in. Kino Polska. Zagadnienie próbują wyciągnąć z głębokiej niszy również wielbiciele gatunku – na tegorocznym Pyrkonie można było wysłuchać m.in. prelekcji Jacka Murawskiego poświęconej polskim filmom SF.
Lista filmów
A na koniec mały bonus: lista polskich filmów SF (zrobiłem ją na podstawie zestawienia Jacka Murawskiego, opublikowanego na tej stronie). Dobre czy złe, polskie filmy SF znać przecież warto, tym bardziej że wiele spośród nich bez problemu znajdziecie na YouTube.
- Milcząca gwiazda (1959)
- Wielka, większa i największa (1962)
- Gdzie jesteś Luizo? (1964)
- Awatar czyli zamiana dusz (1964)
- Pierwszy pawilon (1965)
- Przyjaciel (1965)
- Profesor Zazul (1965)
- Docent H. (1965)
- Gubernator (1965)
- Marsjanie (1967)
- Szach i mat! (1967)
- Przekładaniec (1968)
- Sygnały MMXX (1970)
- Hydrozagadka (1970)
- Stacja bezsenność (1973)
- Poprzez piąty wymiar (1973)
- Śledztwo (1973)
- Na srebrnym globie (1976; dokończony w 1987)
- Biohazard (1977)
- Test pilota Pirxa (1978)
- Golem (1979)
- Czułe miejsca (1980)
- Wojna światów. Następne stulecie. (1981)
- Alternatywy 4 (1983)
- Seksmisja (1983)
- Akademia Pana Kleksa (1983)
- Synteza (1983)
- O-bi, O-ba. Koniec cywilizacji (1984)
- Jajo (1984)
- Ga, Ga. Chwała bohaterom (1985)
- Podróże Pana Kleksa (1985)
- Zakaz wyjazdu (1986)
- Pan Samochodzik i niesamowity dwór (1986)
- Big Bang (1986)
- Cudowne dziecko (1986)
- Klątwa doliny węży (1987)
- Kingsajz (1987)
- Pan Kleks w kosmosie (1988)
- Chichot Pana Boga (1988)
- Pan Samochodzik i praskie tajemnice (1988)
- Piggate (1990)
- Świnka (1990)
- Enak (1992)
- Czarne słońca (1992)
- Smacznego telewizorku (1992)
- Łowca – Ostatnie starcie (1993)
- Wow! (1993)
- Maszyna zmian (1995)
- Wirus (1995)
- Maszyna zmian – nowe przygody (1996)
- Operacja „Koza” (1999)
- Avalon (2000)
- Tryumf Pana Kleksa (2001)
- Katedra (2002)
- Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja (2002)
- Arche. Czyste zło (2002)
- Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń (2002)
Źródło: Pyrkon • Film • Lem 2011 • Forum Fantastyki • Etiuda Filozoficzna • Stopklatka • Forum Kino Polska