#dzieńmówieniaprawdy. Uff, z młodzieżą wszystko dobrze! Są tacy jak my, tyle że mają Internet
Patrząc na twitterowe wpisy pod tagiem #dzieńmówieniaprawdy, większość zapyta: „Gdzie są rodzice? Gdzie jest psycholog?!”. Choć na pierwszy rzut oka faktycznie jest tragicznie, to pragnę Was uspokoić: z młodymi jest wszystko w porządku.
05.05.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:20
„Nigdy nie miałam przyjaciółki na zawsze...ZAWSZE były na CHWILĘ...czasami gdy upadam, nie wstaję”, „Nie mam przyjaciół straciłam ich przez własną głupotę”, „W szkole jestem raczej wesoła, ale w domu siedzę pod kołdrą, słucham muzyki i czasem trochę płaczę”, „Nie jestem taka bogata jak inni i właśnie dlatego mnie wszyscy nie lubią”.
Nie, to nie Ask.fm, choć faktycznie brzmi znajomo. Teraz młodzież żali się na Twitterze, korzystając z tagu #dzieńmówieniaprawdy.
Wpisów jest mnóstwo, co chwila przybywają nowe. Wystarczy powiedzieć, że zostawiłem Twittera na godzinę bez odświeżania, a po powrocie czekało na mnie prawie dwieście nowych wypowiedzi.
Dlaczego nagle młodym zebrało się na szczerość? Tego nie wiadomo, ale wiemy za to, że to nowa moda na Twitterze. Wystarczy poświęcić pięć minut na obserwowanie tagu i już wiadomo, czego się spodziewać: kłopoty z rodzicami, samotność czy brak akceptacji. To sól szczerego tagu.
Niepokojące?
Piotr Gnyp pisze, że bardzo. Nie chodzi o sam fakt, że młodzi miewają depresyjne nastroje albo że nie mają przyjaciół. Nie oszukujmy się: [h4]wielu z nas to przerabiało[/h4]. Albo chociaż znało kogoś, kto miał podobne problemy.
A nawet jeżeli nie, to większość słuchała Joy Division albo The Smiths i łatwo wyobrażała sobie, że jest współczesnym Werterem.
Tyle że nie w tym problem – pisze Piotr. Najgorsze jest to, że o naszym nieszczęściu może przeczytać ktoś, kto zechce to wykorzystać:
Rzecz w tym, że w tym stanie nie miałem kontaktu z całym światem i swoje sekrety mogłem wygadać co najwyżej po pijaku koledze. Teraz jest nieco inaczej. […] Największe sekrety, niepewność preferencji seksualnych, pociąg do starszych mężczyzn są jawnie przekazywane, a w zasadzie wykrzykiwane w pustkę Internetu. Gdzie nie wiadomo, kto słucha. A uwierzcie mi, że te nastolatki zostawiają o sobie mnóstwo informacji i że bardzo łatwo nawiązać z nimi kontakt. Zwłaszcza jeśli się wie, czego im brakuje. Wystarczy udać, że się słucha, rozumie i wie, że są wyjątkowi, by zdobyć ich zaufanie. I niezbędne dane. A stąd do nieszczęścia już blisko.
To prawda, coś w tym jest. Tylko mam wrażenie, że to... nic nowego. Wcześniej też łatwo było zauważyć kogoś, kto miał depresyjne nastroje. Ktoś, kto odbiegał od grupy, izolował się, od razu trafiał na celownik, bo było widać, że to samotnik. Smutas. Większość wiedziała, że to „dziwak”, więc jeżeli ktoś chciałby zdobyć jego zaufanie, to nie miałby z tym większych problemów.
Sęk w tym, że dzisiaj, sądząc po wpisach na Twitterze, problem ma każdy. Nastolatkowie co rusz wrzucają do serwisów społecznościowych wpisy o tym, jak im źle, jak im szaro. To szczere?
Użalanie się – współczesne pozerstwo
Nie sądzę. Ze smutku zrobiono modę, co zresztą nie jest niczym nowym. Każdy, kto chce pozyskać nowych obserwujących, musi pokazać, jak mu ciężko. Mama każe zjeść obiad? „O nie, miałem kolejną sprzeczkę ze starymi, nie mogę tego dłużej wytrzymać”. Nie zdziwiłbym się, gdyby większość tych wpisów była ściemą.
Wszyscy są głupi, wszyscy są smutni, wszyscy są źli, wszystkim jest tak źle, bo nikt ich nie rozumie. Tymczasem takich ludzi jest mnóstwo, więc choćby dlatego widzimy, że to żadna wyjątkowość. Po prostu moda.
Patrzę na profile ludzi i widzę, że mają od 500 do ponad tysiąca obserwowanych. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że muszą kreować się na cierpiętników, bo tego się od nich wymaga. To nie są samotni nastolatkowie, których przeraża kontakt z drugim człowiekiem.
Wręcz przeciwnie: doskonale wiedzą, jak zwrócić na siebie uwagę. A najłatwiej tego typu twórczością. Więcej w tym aktorstwa niż faktycznych problemów.
Pewnie, że lepiej, żeby takich wpisów nie było. Nie oznacza to jednak, że większość faktycznie nie radzi sobie z życiem albo pragnie dorosłego, dojrzałego mężczyzny. To pozerstwo. Numer, dzięki któremu ma się publikę. Kreowanie własnego świata właśnie dlatego jest niegroźne – bo to tylko fantazja.
Mam tak samo jak ty
Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że większość piszących to zwykli nastolatkowie, którzy postanowili rozdmuchać swoje problemy, żeby było o nich głośno. To nic nowego; dwadzieścia albo trzydzieści lat temu słuchało się Starego Dobrego Małżeństwa i pisało wiersze.
Dziś wchodzi się na Twittera i pisze o swoich problemach. Młodzi mają łatwiej, bo wystarczy 140 znaków, żeby ktoś ich zauważył. Poza tym niewiele różnią się od starszych. Także wydaje im się, że życie jest smutne i dobrze by było, gdyby ktoś na ich cierpienie zwrócił uwagę. Tak było, jest i niestety pewnie będzie.