Elektryczny motocykl. Czy to ma sens?
14.08.2013 08:00, aktual.: 13.01.2022 10:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jako wielki fan jednośladów z wielką ciekawością przyglądam się postępom w elektryfikacji motocykli. Świadomość tego, że nie wszystko, co pojawia się na rynku, jest potrzebne czy nawet użyteczne, sprawiła, że zacząłem węszyć spisek. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Bateria pod siodłem może się przydać, ale nie każdemu.
Jako wielki fan jednośladów z wielką ciekawością przyglądam się postępom w elektryfikacji motocykli. Świadomość tego, że nie wszystko, co pojawia się na rynku, jest potrzebne czy nawet użyteczne, sprawiła, że zacząłem węszyć spisek. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Bateria pod siodłem może się przydać, ale nie każdemu.
Brać motocyklowa dzieli się na kilka grup. W każdej z nich szuka się czegoś konkretnego i unikatowego. W jednej dominuje zestaw konkretnych wrażeń, w drugiej utylitarność, w jeszcze innej styl. Przyjrzyjmy się czterem największym motocyklowym subkulturom (w pozytywnym tego słowa znaczeniu!) i zastanówmy się, czy jednoślad na prąd jest dla nich dobrym rozwiązaniem.
Skutery
Moja przygoda ze światem motocykli zaczynała się od skuterów. Wykluczanie "bzykaczy" z rozważań o motocyklach już dawno przestało mieć sens. Jeździłem skuterami, które były wygodniejsze i miały lepsze jednostki napędowe niż niejeden popularny "naked", których obecnie pełno na ulicach. Pojazdy różnią się jedynie budową. Jazda po mieście i ewentualny wypad poza nie w obrębie kilkudziesięciu kilometrów to perfekcyjne pole do popisu dla silnika elektrycznego. Nie jest zatem dziwne, że w świecie skuterów trwa boom na tego typu jednostki napędowe.
Bez sensu jest opisywać nowoczesne jednostki za kosmiczne pieniądze, bo to zaburzy obraz. Zerknijcie na model poniżej. To chińszczyzna produkowana w "nakładzie" 500 sztuk miesięcznie przez fabrykę Xiamen. Służy do jazdy tam, gdzie panuje restrykcyjna polityka emisji spalin, czyli najczęściej w centrach wielkich miast. Xiamen Efun D6000Li pojedzie z prędkością maksymalną 85 km/h i przejedzie w ten sposób około 70 km na jednym ładowaniu. Przy mniejszej prędkości można dobić do 100 km. Nie hałasuje, nie smrodzi, a cena jest negocjowalna (!).
Osiągi ma więc prawie takie jak przeciętna pięćdziesiątka. Jedyną wadą jest czas ładowania, który niestety przegra z kilkusekundowym tankowaniem paliwa. Tego typu pojazdów produkuje się bardzo dużo w Chinach, Korei, Indiach i krajach ogólnie postrzeganych jako nienowoczesne i prowincjonalne. U nas można bez problemu nabyć taki produkt, choć ceny są jeszcze z kosmosu.
Czy warto? Zdecydowanie tak, pod warunkiem że elektryczne skutery się upowszechnią, a my wytoczymy się z puszek. Miasto stanie się cichsze. Niestety, u nas jeżdżenie samochodem do pracy i palenie paliwa na dystansie kilku kilometrów jest niemalże obsesją. Może kiedyś?
Ścigacze/naked
Rzecz przedziwna, bo większość motocykli na prąd stylizowana jest na ścigacze i naked, choć jednostki napędowe to wciąż jednak rzecz żartobliwa, gdy zestawimy ją z nawet słabym silnikiem spalinowym. Osoby kupujące ścigacze nie należą moim zdaniem do jednostek zrównoważonych, choć osobiście rozumiem ich pasję - szybkość i przyspieszenie. Ocieranie się o śmierć na długich i przejazd od skrzyżowania do skrzyżowania przy prędkości 110 km/h lub więcej (warszawska klasyka) to naprawdę standardowe zachowania bardzo dużej grupy właścicieli ścigaczy. Nie trzeba robić badań socjologicznych, by to stwierdzić. Czy ich dyskusyjne wymogi spełni ścigacz na prąd?
Przyjrzyjmy się najbardziej zaawansowanemu modelowi z grupy motocykli, które w miarę łatwo można nabyć. Będzie to model firmy Brammo, która wyspecjalizowała się w produkcji tego typu zabawek. Oto Empulse R.
Motocykl bardzo ładny, o interesującej charakterystyce. Silnik o mocy 40 kW rozpędzi nasze nerki do prędkości 160 km/h (wiele osób już teraz pokręci nosem). Baterie to litowo-jonowe ogniwa, które wytrzymają 1500 cykli ładowania, co przekłada się na 262 890 km. Wynik bardzo ładny. Zapał studzi zasięg - tylko 195 km na ładowaniu. Na zlot możemy nie dotrzeć i czeka nas przymusowa noc w hostelu przy gniazdku lub stacji ładowania, której może nie być na trasie.
Teraz cena i brutalne zejście na ziemię. Motocykl kosztuje minimum 65 000 zł. Opłaty przeróżnej maści (także transport) pochłoną dodatkowe kilka tysięcy złotych. Co możemy kupić za 70 000 zł? Proponuję Suzuki Hayabusa 1300 ABS z profesjonalnym tuningiem. Zmieścimy się w tej cenie bez problemu. Jest to model o bajecznych osiągach w porównaniu z opisywanym elektrykiem i ogólnie legenda w świecie ścigaczy. Decyzja jest dosyć prosta. Tymczasem zapraszam na przejażdżkę Empulse R. Nie spodziewajcie się ryku silnika...
Choppery/muscle
Próba wyobrażenia sobie sunącego w ciszy, wielkiego custom-bike'a z brodatym drwalem w siodle przyprawi o śmiech nawet laika. Silniki na prąd nie mają racji bytu w świecie chopperów i nigdy nie będą miały. Pan na zdjęciu poniżej wygląda jak rezydent domu starców posadzony na dziecięcy rowerek - totalna pomyłka, nie wspominajmy o tym więcej, przepraszam...
Muscle bike to właściwie gigantyczny silnik z kołami i kierownicą, a nie motocykl. Kto jechał raz w życiu Yamahą VMAX, ten wie, o co mi chodzi. Siedzenie chudym tyłkiem (moim osobistym) na silniku o pojemności 1679 cm3 (!!!) w układzie V4 to jak siedzenie na kilku kilogramach TNT z podpalonym lontem. Dosiadanie przerośniętego Duracella sprawiłoby, że czułbym się jak królik, który ma zostać wystrzelony z procy. Zupełnie nie o to chodzi! Zresztą popatrzcie na VMAX-a i wyobraźcie sobie ogniwa w miejscu tego potwora...
Turystyczne
Z drugiej strony silnik elektryczny byłby wybawieniem dla osób, które kochają podróże, ale nie do końca lubią nieustanny dźwięk silnika przez kilka godzin dziennie (znam takie). Gdyby udało się zmieścić jednostkę spalinową z supernowoczesnym napędem elektrycznym? To bardzo duże maszyny, więc taki Prius jednośladowy mógłby być dobrym pomysłem. Chociaż ludzie czasem zadziwiają...
Ten niezbyt urokliwy "tourer" na zdjęciu poniżej to prawdziwy elektryczny turystyk. Pojazd przejedzie 241 km ze stałą prędkością 112 km/h. Po tym czasie wystarczy 2-3 godziny ładowania i dalej w drogę (ponownie ten sam dystans). Można?
Model ten jest konstrukcją własną i koszt produkcji seryjnej byłby zbyt duży. Nikt jeszcze nie kwapi się do prezentacji modelu sprzedażowego dostępnego powszechnie. Jedyne, co nam pozostaje, to czekać na rozwój technologii i obniżkę kosztów produkcji.
"Vroooom!!" czy "Bzzzzzz!!" ?
Suzuki, Yamaha, Honda, Harley Davidson, Ducati i inni zgodnie ignorują prąd (z drobnymi wyjątkami eksperymentalnymi). Uśredniony klient tego nie chce i uśrednionego klienta to nie kręci. Praktycznie każdy właściciel motocykla zachowuje się tak, jakby miał w stajni araba czystej krwi - i tak właśnie powinno być. Dla nas osiągi, styl i wygląd to rzeczy bardzo, ale to bardzo ważne. Ale prąd, jak wykazałem powyżej, w pewnych sytuacjach się sprawdza. To jeszcze nie jest jego czas, ale iskra kiedyś nad jednośladem przeleci.
Jestem tego pewien.