Epson TW5500 - test projektora

Epson TW5500 - test projektora

Epson TW5500 - test projektora
Szymon Adamus
31.05.2010 16:24, aktualizacja: 15.01.2022 14:26

Z powodu mojej wizyty na prezentacjach nowości Philipsa oraz pokazie kina domowego 3D Panasonica test projektora Epson TW5500 nieco się przesunął. Dzisiaj nadrabiam jednak zaległości i odpowiadam na pytanie czy kosztujący ponad 12 000 złotych projektor jest wart swojej ceny.

Z powodu mojej wizyty na prezentacjach nowości Philipsa oraz pokazie kina domowego 3D Panasonica test projektora Epson TW5500 nieco się przesunął. Dzisiaj nadrabiam jednak zaległości i odpowiadam na pytanie czy kosztujący ponad 12 000 złotych projektor jest wart swojej ceny.

Wielkość to jeszcze nie wszystko

Podobnie jak Panasonic PT-AE4000E tytułowy projektor Epsona jest urządzeniem do zadań specjalnych. To nie zabawka dla niedzielnych fanów HD czy urządzenie do mobilnych zastosowań firmowych. To stacjonarny projektor mający zamienić fanowską salkę kina domowego, w profesjonalną salę kinową. Oczywiście idzie za tym rozmiar.

Projektor waży porażające 7,5 kilograma i mierzy równie kolosalne 137 x 450 x 390 milimetrów. To dużo. Stanowczo za dużo jeśli ktoś marzy o tym by projektor chować po projekcji czy używać nie tylko w domu. To urządzenie jest stacjonarne. Kropka.

Równie duża co obudowa jest też cena. Ponad 12 000 zł za projektor i 1599 zł za lampę w oficjalnej ofercie Epsona.

Obraz

Duże rozmiary i wysoka cena niestety nie gwarantują wyjątkowego dizajnu. Podobnie jak w przypadku wspomnianego Panasonica, także i Epson TW5500 nie rzuca na kolana pod względem wyglądu. Jest lepiej niż u Panasonica, widać że ktoś miał tu ciekawszy pomysł, ale i tak szału nie ma. W Epsonie prosta stylistyka przenosi się też na elementy funkcjonalne. Projektor ma zaledwie kilka przycisków z boku obudowy. Ten minimalistyczny pomysł mi się podoba. Przyciski na urządzeniu są potrzebne w przypadku awarii pilota, ale w 99% przypadków będą nie używane. Nie ma więc sensu ich zanadto mnożyć.

Obraz

Na górnej części obudowy znajdujemy też dwa pokrętła do ustawiania położenia obiektywu w pionie i poziomie. Są one bardziej standardowe niż te z Panasonica PT-AE4000E i wygodniejsze. Mniej podoba mi się jednak pilot. Dość nieporęczny z dużą ilością zmarnowanego miejsca.

Obraz

Cieszą tu przyciski dedykowane odpowiednim złączom (u góry pilota) oraz opcjom obrazu takim jak jasność, ostrość czy kontrast (na dole pilota). Wszystko jest jednak za duże i ze zbyt wielkimi, wolnymi przestrzeniami pomiędzy. Epson chciał zapewne, by użytkownik nie trafiał przez przypadek w inne przyciski. W praktyce pilot jest jednak po prostu za duży i przechodzenie palcem z samego dołu do samej góry wymaga przekładania go w ręku.

Za co tyle płacimy?

Projektor pracuje w technologii 3LCD i wyświetla obraz w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Podobnie jak Panasonic PT-AE4000E nie ma wbudowanego głośnika. Rzecz rozczarowująca w tak drogiej konstrukcji, ale zrozumiała akceptując zastosowanie projektora. Mniej jasna jest obecność zaledwie dwóch złącz HDMI.

Obraz

To już spory minus biorąc pod uwagę, że urządzenie tych rozmiarów i wagi zapewne nie raz znajdzie swoje miejsce pod sufitem lub w zabudowie.

Za co więc płacimy kupując ten model?

Znakomity projektor, ale jednak projektor

Obraz

Zostawiając za sobą tę oczywistość odpowiedzmy na pytanie jak Epson TW5500 sprawdza się w praktyce?

Epson zarzuca nas ogromnymi liczbami takimi jak kontrast 200 000:1 i chciałby zapewne byśmy uwierzyli, że w praktyce to wystarcza do pokazania idealne obrazu. Najgorsze w tym jest to, że mu się udaje. Wysoka cena projektora musiała pociągnąć za sobą wysoką jakość. Technologie zastosowane w tym urządzeniu takie jak 12-bitowe przetwarzanie obrazu, wsparcie dla anamorficznych obiektywów od trzecich dostawców, najnowsza odsłona DeepBlack  czy system interpolacji klatek sprawiają, że obraz jest bliski ideałowi. Oczywiście zastosowanie odpowiedniego źródła sygnału i złącza to podstawa. Obraz z konsoli Xbox 360 puszczony przez komponent rozczarowywał. Przesiadka na HDMI naprawiła jednak wszelkie niedogodności dodając obrazowi ostrości.

Obraz

Blu-ray to już czysta poezja. W odpowiednich warunkach można poczuć się jak w kinie. Wydane pieniądze widać chociażby we wspomnianej już interpolacji klatek. Opcja, która w tańszych urządzeniach jest w zasadzie bezużyteczna, tutaj może być stosowana nawet na ustawieniu Normal (a nie jak zazwyczaj Low). Obraz dostaje mocnego kopa pod względem płynności, a przy tym nie widać poświat wokół ruchomych obiektów czy innych artefaktów. Oczywiście tę funkcję trzeba lubić (obraz może wydawać się zbyt naturalny, wręcz teatralny), ale to już kwestia indywidualnych preferencji. Zresztą funkcja wyłączenia Frame Interpolation też jest.

Nowa dynamiczna przesłona zbudowana z dwóch warstw lepiej skupia światło i pracuje na te 200 000:1. I nawet jeśli ta wartość kontrastu to tylko marketingowy bełkot, to czerń rzuca na kolana.

Obraz

Można by tak wymieniać do rana. Oczywiście idealiści doszukają się drobnego spadku jasności przy włączeniu wszelkich "dopalaczy" i przyczepią się do menu, które nie jest zbyt atrakcyjne wizualnie (a przecież w takim modelu mogłoby być). Prawda jest jednak taka, że jeśli Panasonic PT-AE4000E robił kolosalne wrażenie, to Epson TW5500 zrywa czapki z głów.

Mówiąc krótko?

Idealny projektor do stworzenia małego kina we własnym domu. Tylko czemu tak diabelnie drogi?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)