Gdy nie masz skanera - Snapter
W czasach gdy jeszcze często odwiedzałem wydziałową czytelnię całkiem niecodziennym widokiem były osoby, które z aparatami w ręku cierpliwie cykały poszczególne setki stron książek, których zgodnie z regulaminem nie można było wynosić poza obręb lektorium. No i podobno potem studenci w zaciszu domowego ogniska w spokoju starali się coś z tych zdjęć wyczytać. Oh, gdyby wiedzieli, że istnieje coś takiego jak Snapter!
W czasach gdy jeszcze często odwiedzałem wydziałową czytelnię całkiem niecodziennym widokiem były osoby, które z aparatami w ręku cierpliwie cykały poszczególne setki stron książek, których zgodnie z regulaminem nie można było wynosić poza obręb lektorium. No i podobno potem studenci w zaciszu domowego ogniska w spokoju starali się coś z tych zdjęć wyczytać. Oh, gdyby wiedzieli, że istnieje coś takiego jak Snapter!
Jeśli wierzyć producentom programu, Snapter wyposażony jest w cwany algorytm, który odwala za nas całą robotę z ustawianiem balansu czerni i bieli, kontrastu i oświetlenia. Niby można to wszystko zrobić Photoshopem lub Gimpem, ale w przypadku gdy ma się do przerzucenia kilkadziesiąt lub więcej obrazków, może to być całkiem przydatne.
Nie mam niestety pod ręką aparatu, aby przetestować, czy to w ogóle działa jakoś sensownie. Snapter ma przefiltrowane pliki zapisywać w formacie pdf. Po zakończeniu 14 dniowego okresu próbnego program zaczyna dodawać do plików swój znak wodny, ale nie powinno to być chyba problemem w domowym użytku.
I jak, działa?
Źródło: Snapter