Geek tygodnia: Billy Mitchell, król pośród graczy

Ekscentryk, celebryta, geniusz, legenda, człowiek w dziwnym krawacie, sprzedawca ostrych sosów. Mistrz gier arcade'owych, facet, który jako pierwszy osiągnął perfekcyjny wynik w Pac-Manie. W dzisiejszym odcinku naszego nowego cyklu - Billy Mitchell.

Billy Mitchell (Fot. lastactiongamer.blogspot.com)
Billy Mitchell (Fot. lastactiongamer.blogspot.com)
Marta Wawrzyn

20.07.2012 | aktual.: 10.03.2022 13:24

Ekscentryk, celebryta, geniusz, legenda, człowiek w dziwnym krawacie, sprzedawca ostrych sosów. Mistrz gier arcade'owych, facet, który jako pierwszy osiągnął perfekcyjny wynik w Pac-Manie. W dzisiejszym odcinku naszego nowego cyklu - Billy Mitchell.

Wiecie, kto to Billy Mitchell? Przeciętny Amerykanin ma prawo pomylić go z kimś innym, bo dokładnie tak samo nazywał się zasłużony generał tamtejszej armii. Dla graczy istnieje tylko jeden Billy Mitchell: urodzony 16 lipca 1965 roku (czyli w tym tygodniu skończył 47 lat) geniusz gier wideo i gier komputerowych, spec od automatów.

Billy Mitchell, gracz stulecia

Gdybym wiedziała o istnieniu tego pana, mając lat 12, z pewnością byłby to jeden z moich największych idoli. Niestety, bardziej sławni w moim świecie byli wtedy Gunsi i Bon Jovi. Nie zmienia to faktu, że Billy Mitchell to prawdziwy człowiek legenda, znany dzięki popularności gier automatowych, na które pewnie wielu z nas przepuszczało kieszonkowe w latach 90. (ze zrozumiałych względów moda na automaty przyszła do nas z opóźnieniem).

Jego pierwsze osiągnięcia przypadają na początek lat 80., kiedy był jeszcze zafascynowanym grami nastolatkiem. W 1982 roku zdobył 874 300 punktów w Donkey Kongu, słynnej grze polegającej na ratowaniu ukochanej Pauliny z łap złego goryla. I tak narodził się król. W styczniu 1984 roku Mitchell został uhonorowany tytułem jednego z Graczy Roku 1983 (Video Game Players of the Year) przez Twin Galaxy i amerykańską drużynę narodową graczy.

Wkrótce potem zdobył 7 881 050 punktów w grze BurgerTime, który to rekord był nie do pobicia aż do roku 2005. Mitchell idealnie wybrał swój moment. W USA w pierwszej połowie lat 80. trwał niesamowity szał na automaty, rekordy popularności biła piosenka "Pac-Man Fever".

Ale choć okres wariackiej popularności automatów nie trwał długo, Billy Mitchell nie skończył się w latach 80. ani 90., ba, miał spore osiągnięcia w XXI wieku. Jego największy sukces to perfekcyjny wynik w grze Pac-Man w 1999 roku. Zdobył 3 333 360 punktów, czyli maksymalną liczbę na 255 poziomach, bez straty życia. W ciągu sześciu godzin udało mu się wyczyścić wszystkie dostępne w grze plansze ze wszystkiego, z czego tylko się dało, co pozwoliło mu zostać mistrzem. Znaleźli się potem tacy, którzy potrafili zrobić to samo szybciej, ale to nie jest najważniejsze.

Obraz

Mitchell w tym samym roku otrzymał oficjalny tytuł Gracza Stulecia, ale nie spoczął na laurach i na początku nowego wieku znów zabłysnął, tym razem w Donkey Kongu. W 2004 roku zdobył 957 300 punktów w grze Donkey Kong Jr., a w 2007 roku 1 050 200 punktów w Donkey Kongu. Oba te rekordy pobił w 2010 roku Steve Wiebe.

The King of Kong

Steve Wiebe był wówczas tylko zwykłym facetem, inżynierem zdegradowanym do roli nauczyciela chemii, który łaknął sławy, więc rzucił wyzwanie mistrzowi. Film przedstawia ich walkę, a także daje widzowi jako takie pojęcie o środowisku graczy. A jak wypada Mitchell? Jest sobą, co nie każdemu się podobało. Spotkałam się z komentarzami, że wypadł jak buc czy wręcz błazen.

Ale Wiebe, z zapałem planujący strategię pokonania mistrza, też zaprezentował się dość specyficznie. Z punktu widzenia człowieka, któremu ten świat jest całkiem obcy, obaj panowie muszą wyglądać jak mocno zdziecinniali kandydaci na pacjentów wiadomej instytucji. Jednak dla wszystkich, którzy choć trochę interesują się tematyką gier retro, ten film jest pozycją obowiązkową.

Jezus sprzedaje ostre sosy

Billy Mitchell ma prawo człowieka denerwować. Od lat wygląda tak samo - jakby Jezus pojawił się w Ameryce lat 80. i już tam został. Ubiera się obciachowo i nosi krawaty z patriotycznymi symbolami, głównie amerykańską flagą. Na każdym kroku podkreśla, że jest mistrzem. Odpowiedź na pytanie, dlaczego znów pobił rekord, ma tylko jedną: "Bo jestem Billy Mitchell". To zresztą jego odpowiedź na wszelkie pytania.

Because I'm Billy Mitchell

A może to tylko poza? Prawdziwy Billy Mitchell wydaje się całkiem normalnym facetem. Ma żonę, dzieci. Jest też właścicielem dochodowego biznesu: posiada sieć restauracji Rickey's World Famous Restaurant, pod tą samą marką sprzedaje ostre sosy (Rickey's World Famous Sauces). Nie mam pojęcia, czy dobre, ale z pewnością chętnie bym ich spróbowała. W końcu to prawie jak liźnięcie sławy.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.