Google Doodle "pamięta o Polakach"? Przestańmy robić z tego wielkie święto
To miłe, że Google potrafi uczcić ważne dla Polaków dni i wydarzenia, ale to żaden wyjątek. A poza tym często o specjalnym Google Doodle wiedzą tylko... Polacy.
05.06.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:13
Google Doodle to okolicznościowe grafiki, które zmieniają tradycyjne logo wyszukiwarki. Czasami są to gry, czasami niezwykłe animacje. Wszystko po to, żeby uhonorować jakąś sławną osobę albo przypomnieć o wydarzeniu. Jak Dzień Matki czy Święto Niepodległości.
Ostatnio znowu nas to spotkało. Google uczcił 4 czerwca, czyli rocznicę częściowo wolnych wyborów, grafiką nawiązującą do logo Solidarności.
Wiele polskich serwisów wspominało o okolicznościowym logo, jednak mało kto – wyjątkiem jest np. Wprost – wspomniał o tym, że solidarnościowe Doodle mogą oglądać tylko Polacy. Zamiast tego czytaliśmy:
Onet
Pierwsze wolne wybory w Polsce i ich uhonorowanie na głównej stronie google oznacza, że o polskiej rocznicy dowie się wielu internautów, którzy nie śledzą programu wizyt Baracka Obamy, lub nawet nie interesują się polityką.
Gazeta.pl
Google zmienia swoje logo na stronie głównej wyszukiwarki z okazji ważnych rocznic. Stara się przy tym nie angażować w bieżące kwestie polityczne. Trudno byłoby jednak nie zauważyć faktu, że dziś przypada jedna z najważniejszych rocznic w najnowszej historii - 25 lat temu odbyły się pierwsze wolne wybory w Polsce.
TVN 24 BiS
W ten sposób internauci, którzy klikną w logo dowiedzą się o pierwszych częściowo wolnych wyborach w Polsce, które odbyły się dokładnie 4 czerwca 1989 roku, czyli 25 lat temu.
W skrócie większość opisuje tę sytuację tak, jakby nagle cały świat dowiedział się o tym wydarzeniu. A tak nie jest – solidarnościowe Doodle potraktowano jak 93. rocznicę urodzin Alejandro Obregona czy 169. urodziny Juliji Beniuševičiūtė-Žymantienė.
Czyli jako wydarzenie, które obchodzi wyłącznie mieszkańców danego kraju
Tak naprawdę nie mamy więc się z czego cieszyć – Google ani o nas nie pamięta, ani nie docenia naszej historii. Robi to, co wszędzie i niemal zawsze. Czy jest więc sens o tym wspominać i robić z tego nie wiadomo jak ważne wydarzenie?
Niedocenieni
Raczej powinniśmy czuć się urażeni, że Google tak właściwie nas pominął. Na przykład o 215. urodzinach Mary Anning dowiedziała się prawie cała zachodnia Europa (a do tego Stany Zjednoczone, Australia, Kanada i wiele, wiele innych państw), w tym także my.
Freddie Mercury Google Doodle
Podobnie było np. z 85. urodzinami Audrey Hepburn czy, jak zauważył Wojciech Mucha na Twitterze, 106. rocznicą urodzin Simone de Beauvoir, która była francuską feministką.
Wszystkie te wydarzenia są dla Google'a ważniejsze niż częściowo wolne wybory w Polsce, które wpłynęły nie tylko na nasz kraj, ale też całą Europę. A przecież „prestiżu” tej rocznicy dodaje wizyta Baracka Obamy.
To była świetna okazja, by o rocznicy dowiedzieli się Amerykanie, którzy być może i wiedzieli, że Obama poleciał do Polski, ale po co, o czym tam mówił – już pewnie nie. Google nam jednak nie pomógł.
Szkoda więc, że niektórzy zachwycają się czymś, co niczym nadzwyczajnym nie jest. I nie zauważają tego, że Google wcale nie klepie nas po plecach, ba, właściwie to trochę nas nie docenia, by nie powiedzieć, że lekceważy.
Chcielibyśmy zostać zauważeni i dlatego robimy wydarzenie z drobiazgu. Niestety, to chyba swego rodzaju kompleks, który bardzo łatwo wykorzystać, mówiąc kilka miłych, choć nic nieznaczących słów...