Jaki nóż wybrać? Najlepsze scyzoryki i foldery za 50, 100 i więcej złotych
Nóż to chyba najbardziej uniwersalne narzędzie, jakie wymyślił człowiek. Warto go mieć przy sobie, niezależnie od tego, czy przygotowujemy się na inwazję zombie, trzęsienie ziemi czy po prostu wybieramy się na przejażdżkę rowerem. Jaki wybrać?
03.12.2017 | aktual.: 03.12.2017 17:04
Opinel
Noże francuskiej firmy to legendarne połączenie jakości, niezawodności i prostoty z bardzo rozsądną ceną. Na pozór nie wyróżniają się niczym szczególnym i na pierwszy rzut oka wyglądają po prostu na dość gustowne składane noże, które poza drewnianymi okładzinami rękojeści nie oferują niczego wyjątkowego.
Ich atutem jest jednak nie tylko jakość wykonania, ale również obrotowy pierścień, umieszczony u nasady głowni. Po otwarciu noża wystarczy go przekręcić, by zablokować ostrze, dzięki czemu nie ryzykujemy, że przy uderzeniu lub trafieniu na coś twardego głownia złoży się, kalecząc nam palce. Przykładem takiego noża jest Opinel No. 5 (im wyższy numer, tym większy rozmiar noża, a głownia może być wykonana ze stali nierdzewnej – trudniejszej do ostrzenia – lub węglowej).
Sanrenmu 710
Firma Sanrenmu to synonim chińszczyzny w tym lepszym, współczesnym znaczeniu. W nożach tej firmy próżno szukać jakiejkolwiek oryginalności – to kwintesencja wieloletniego kopiowania trendów i rozwiązań z Zachodu.
W tym wypadku połączono ją jednak z materiałami dobrej jakości i przyzwoitym wykonaniem, oraz – co kluczowe – bardzo atrakcyjną ceną (dotyczy to nie tylko prezentowanego modelu).
Model Sanrenmu 710 to folder wyraźnie inspirowany kilkadziesiąt razy droższymi nożami Sebenza, z których – poza kształtem – zapożyczono m.in. blokadę ostrza typu frame-lock. Część rękojeści tworzy sprężynującą zapadkę, która wypełnia przestrzeń za głownią i blokuje jej obrót, chroniąc użytkownika przed niespodziewanym zamknięciem noża.
Zaletą Sanrenmu 710 jest całkowicie metalowa konstrukcja, tania, ale przyzwoita stal 8Cr13MoV użyta do wykonania głowni, bardzo dobra jakość wykonania, której mogliby pozazdrościć zachodni producenci znanych i drogich marek, a także prostota i wynikająca z niej niezawodność działania. W tym nożu prawie nie ma się co zepsuć.
Swiza
Na rynku szwajcarskich scyzoryków jedne marki – jak Wenger – znikają, a inne – jak Swiza – pojawiają się, ku radości użytkowników niezniszczalnych noży. Swiza, choć w segmencie noży jest debiutantem, nie jest jednak nowopowstałą firmą.
Od początku XX wieku zajmowała się m.in. produkcją zegarów, ale niedawno postanowiła wkroczyć również do świata noży i zegarków naręcznych. Trzeba przyznać, że robi to w niezłym stylu, w czym zapewne niemały udział mają zwolnieni pracownicy Wengera (obie firmy mają siedziby w szwajcarskim Delémont).
Pierwsza seria scyzoryków, różniących się kolorami i liczbą narzędzi (modele od D01 do D04), prezentuje się bardzo obiecująco. Szwajcarską solidność połączono tu z nietypową – jak na ten rodzaj noży – stylistyką. Wisienką na torcie jest blokowane ostrze z dyskretnym, zapożyczonym od Wengera sposobem zwalniania blokady poprzez naciśnięcie logo na rękojeści noża.
Victorinox RangerGrip 61
Jakość szwajcarskich scyzoryków jest równie legendarna, jak szwajcarskich zegarków. Najbardziej znaną marką szwajcarskich noży jest Victorinox, jednak – do niedawna – wielbiciele scyzoryków z alpejskiej krainy mieli do wyboru również bardzo dobre produkty konkurencyjnego Wengera. Dlaczego o nim wspominam?
Umarł król, niech żyje król! Co prawda Wenger został przejęty przez Victorinoksa i zmieniony z producenta wspaniałych noży w markę sprzętu turystycznego, ale część produkowanych przez niego scyzoryków została – po wprowadzeniu kosmetycznych zmian – włączona do oferty Victorinoksa.
I właśnie te noże, sprzedawane jako seria Ranger Grip, zasługują na szczególną uwagę, choć – co dla niektórych może być minusem – nie mają kultowych, błyszczących i czerwonych okładzin. Zalety są jednak w przewadze. Po pierwsze rozmiar – 10-centymetrowa głownia to, jak na scyzoryk, prawdziwy kolos, który sprawdzi się nie tylko przy otwieraniu kopert.
Drugą kwestią jest, występująca również w kilku innych scyzorykach Victorinoksa, blokada głowni (wariant liner-locka), dzięki której nie musimy obawiać się, że ostrze zamknie się nam na dłoni. Zwalnia się ją, wciskając logo producenta. Zaletą jest również wycięcie, pozwalające na otwarcie noża jedną ręką.
Sama głownia to jednak nie wszystko – nóż oferuje nam multum narzędzi. W prostym modelu RangerGrip 61 będą to otwieracz do konserw, płaski śrubokręt, szydło, otwieracz do butelek, ściągacz izolacji (raczej teoretycznie – nigdy żadnej izolacji nie udało mi się nim ściągnąć), a także solidny korkociąg. Solidny, czyli o takiej liczbie i średnicy zwojów, która pozwala wyciągnąć korek, a nie urwać go w połowie.
Ontario RAT 1
W niewielu dziedzinach życia rady ekspertów są tak jednoznaczne, jak w przypadku noży. Gdy ktoś pyta o dobry folder w rozsądnej cenie, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że zostanie mu polecony właśnie RAT 1. Nóż, zaprojektowany przez grupę Randall's Adventure Training, zajmującą się sztuką przetrwania, to folder, przeznaczony do codziennego użytku (EDC), w czym pomaga klips, pozwalający zaczepić nóż o krawędź kieszeni, dzięki czemu łatwiej go wyjąć.
Wyprofilowana rękojeść, pewna blokada liner-lock, głownia wykonana z nierdzewnej stali AUS-8 czy okładziny z nylonu wzmocnionego włóknem szklanym, a także płaski szlif ostrza sprawiają, że nóż sprawdzi się doskonale w niemal każdej sytuacji – od przygotowania śniadania na kuchennym blacie, poprzez prace w ogrodzie po ekstremalne wyzwania, związane z przetrwaniem na odludziu.
Choć – bądźmy szczerzy – bardziej prawdopodobna od oprawiania tym nożem karibu czy rozpaczliwej obrony przed grizzly wydaje się zabawa w struganie patyków i kaleczenie palców podczas szpanerskiego otwierania i zamykania główni.
CRKT M16-01
Tym, co wyróżnia noże CRKT jest rozwiązanie o nazwie LAWKS, a w aktualnych modelach AutoLAWKS, czyli blokada blokady. Polega ono na tym, że blokada typu liner-lock jest automatycznie unieruchamiana dodatkowym bolcem wsuwanym pomiędzy element blokujący ostrze a rękojeść.
Blokada działa automatycznie i jest aktywowana wraz z otwarciem noża (w wersji LAWKS trzeba ją było włączyć przesuwając przełącznik), dzięki czemu możemy bez obaw wbijać go w twarde powierzchnie nie ryzykując, że za którymś razem ostrze zamknie się na naszych palcach. Minusem tego rozwiązania jest konieczność wyłączenia dodatkowej blokady przez zwolnieniem blokującego ostrze liner locka.
Przydatnym dodatkiem, który znajdziemy m.in. w modelu M16-01 jest flipper – wypustka głowni, pozwalająca szybko otworzyć ją jednym ruchem wskazującego palca, połączonym z rotacją nadgarstka.
Dla wielbicieli wielkich i ciężkich noży w ofercie CRKT znajdziemy również dostępny w kilku wersjach model M21. To potężny folder z głownią o 3-milimetrowej grubości i ostrzem typu recurve – z wybrzuszeniem, zwiększającym skuteczność cięcia, ale wymagającym większej wprawy przy ostrzeniu.
Sebenza Classic
Święty Graal wśród folderów: połączenie ekstremalnej prostoty (nie ma się co zepsuć) z materiałami najwyższej jakości i przemyślanym wzornictwem, ułatwiającym korzystanie z noża. Blokada głowni jest tu częścią uchwytu (frame-lock), a szkielet noża to po prostu kilka połączonych elementów z tytanu.
Na wizerunku noża doskonałego cieniem kładą się jedynie wyniki części testów i problemy niektórych użytkowników, którzy ze zdziwieniem odkryli, że mimo blokady głownię noża da się złożyć przy niewielkim wysiłku palcami! W sprzęcie o tej renomie to karygodne zaniedbanie producenta. Nie zmienia to jednak faktu, że foldery Sebenza to wymarzony gadżet dla wielu kolekcjonerów noży.
Cena: około 1700 zł
Jaki nóż wybrać?
Trzy- i więcej cyfrowa kwota, wydana na nóż może wydawać się ekstrawagancją. W sklepach pełno jest przecież nieźle wyglądających folderów i scyzoryków, kosztujących zaledwie 10 złotych. Czym różnią się od tych znacznie droższych? Kluczową kwestią jest nie tyle jakość – bo ta bywa czasem akceptowalna – ale powtarzalność.
Nóż za 10 złotych może okazać się całkiem dobry i wystarczający dla większości użytkowników. Problemem jest brak pewności – może przetrwać lata, a może pęknąć w najmniej spodziewanym momencie. Sam mam, a raczej miałem dwa foldery Niteo, kupione w Biedronce za równowartość buteleczki sosu sojowego.
Jeden rozsypał się po kilku dniach noszenia w kieszeni. Drugi – ten sam model – dzielnie sprawdza się przez lata, mając za sobą remont, skręcanie mebli i częste katowanie wyzwaniami, dla których szkoda mi lepszych narzędzi. Znosi to wszystko z godnością i ani myśli odmówić współpracy.
W modelach z wyższej półki możemy liczyć, że taka różnica pomiędzy egzemplarzami tego samego modelu nie będzie miała miejsca. Poza marketingową otoczką i płaceniem za znaną markę czy nazwisko projektanta, płacimy również za sprawdzone materiały (np. stal o zweryfikowanym składzie i znanych właściwościach), przemyślany design i – przede wszystkim – pewność co do poprawnego działania i brak nieprzyjemnych niespodzianek w każdym, a nie tylko niektórych, losowych egzemplarzach.