Kolejny absurd walki z piractwem: ściganie dziennikarzy "promujących" pirackie strony

Kolejny absurd walki z piractwem: ściganie dziennikarzy "promujących" pirackie strony

Czy pisanie o piractwie to promowanie piractwa? (Fot. Flickr/ Eldriva/Lic. CC by-nd)
Czy pisanie o piractwie to promowanie piractwa? (Fot. Flickr/ Eldriva/Lic. CC by-nd)
Marta Wawrzyn
04.09.2013 14:00, aktualizacja: 10.03.2022 11:55

Czy nazwy serwisów z pirackimi plikami, takich jak The Pirate Bay albo Chomikuj, powinny być cenzurowane w tekstach prasowych i internetowych? Znaleźli się wydawcy, którzy tego by właśnie chcieli.

Czy nazwy serwisów z pirackimi plikami, takich jak The Pirate Bay albo Chomikuj, powinny być cenzurowane w tekstach prasowych i internetowych? Znaleźli się wydawcy, którzy tego by właśnie chcieli.

Wydawcy nieraz już wpadali na kuriozalne pomysły, jak zwalczać piractwo. Ale to jest, trzeba przyznać, prawdziwa perełka.

Dziennikarzu, nie pomagaj naruszać praw autorskich

Dziennik Internautów informuje, że niemieccy wydawcy złożyli skargę przeciwko "Tagesspiegel" i "Zeit" online. Czym zgrzeszyły gazety? Pomaganiem w naruszaniu praw autorskich.

Pomoc ta polegała na wymienieniu nazwy serwisu Boox.to, w którym można znaleźć pirackie wersje e-booków. W obu gazetach pojawił się wywiad z jego twórcami i przy okazji wywiadu padła nazwa serwisu. Jest przy tym jasno powiedziane przez dziennikarzy, że Boox.to narusza prawa autorskie.

Dla niemieckich wydawców nie ma znaczenia samo to, że taki wywiad się ukazał, nieważne też jest, jakie słowa w nim padły ani po czyjej stronie opowiedzieli się dziennikarze. Chodzi tylko o to, że w artykule pojawiła się pełna nazwa strony. To właśnie jest ich zdaniem promowanie piractwa.

Niższe ceny zamiast indeksu nazw zakazanych

Potrafię sobie wyobrazić, że podobna sytuacja mogłaby się wydarzyć w PRL-owskiej komedii, ale jeśli w demokratycznym kraju ktoś chce zakazać wymieniania jakiejś nazwy, to znaczy, że żyjemy w bardzo dziwnych czasach. Pirackie strony nie znikną, dlatego że dziennikarze przestaną o nich pisać. One nie potrzebują darmowej (ani żadnej innej) reklamy w mediach, promowane są przez samych internautów, którzy masowo z nich korzystają.

Nie dziwię się, że wydawcom to przeszkadza. Ja też bym chciała, żeby piractwa nie było wcale. Chciałabym, żeby wszystkich było stać na wszystko: książki, filmy, najnowsze gry. Ale niestety tak nie jest. W naszym raporcie o rynku e-booków w Polsce polscy wydawcy mówili, że klienci oczekują, iż książki elektroniczne będą tańsze, i to nawet o 50% tańsze od papierowych.

E-booki są piracone, bo wydawcom nie udało się przekonać czytelników, że książka elektroniczna powinna kosztować tyle samo co papierowa. Ludzie nie rozumieją, dlaczego tak jest, skoro odpadają koszty druku i dystrybucji. Przydałoby się więcej promocji, więcej pomysłów mających na celu zachęcenie internautów do kupowania e-booków.

Pozywanie dziennikarzy, którzy "promują" piractwo poprzez wymienianie nazw serwisów łamiących prawa autorskie, niczego nie zmieni.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)