Konferencja WWDC 2018. Użytkownicy Apple’a mają powody do zadowolenia

Rozszerzona rzeczywistość, ważne zmiany dla użytkowników iPhone’ów i szereg udoskonaleń, związanych z mobilnym i desktopowym oprogramowaniem. Apple nie pokazał tym razem niczego spektakularnego, ale konferencja i tak była warta uwagi – pokazuje, jak firma z Cupertino traktuje swoich klientów.

Konferencja WWDC 2018. Użytkownicy Apple’a mają powody do zadowolenia
Łukasz Michalik

04.06.2018 | aktual.: 09.03.2022 09:20

Po tegorocznej konferencji WWDC mało kto spodziewał się spektakularnych nowości. Przecieki i plotki na długo wcześniej sugerowały, czego możemy – a zwłaszcza, czego nie możemy – spodziewać się po imprezie Apple’a. Pisaliśmy o nich już wcześniej, jednak wiele przewidywań okazało się nietrafionych. Co pokazał Apple podczas WWDC 2018?

Pierwszą zmianą była dostępność relacji z konferencji w przeglądarkach innych, niż Safari. Transmisja była dostępna nie tylko dla użytkowników Edge’a, ale – piekło chyba zamarzło – również dla tych korzystających z Chrome’a i Firefoksa.

Obraz

Konferencja rozpoczęła się od pieniędzy. Apple ustami swojego CEO nie mógł odmówić sobie przyjemności pochwalenia się sukcesem App Store’a – swojego sklepu z oprogramowaniem. Liczby imponują: 500 mln odwiedzających tygodniowo i 100 mld (tak, miliardów) dolarów, wypłaconych do tej pory twórcom oprogramowania. To naprawdę robi wrażenie.

Programowanie powinno być nauczane w każdej szkole.

Planowe starzenie? Apple zaprzecza

Szef Apple’a szybko rozwiał nadzieje na ujawnienie nowego sprzętu – „dzisiaj tylko o oprogramowaniu” dla wielu mogło zabrzmieć rozczarowująco. Tim zaczął od podsumowania dotyczącego mobilnego iOS-u, chwaląc się tempem aktualizowania przez użytkowników swoich urządzeń do nowych wersji. 7 tygodni wystarczyło, by na połowie urządzeń mobilnych pojawił się iOS 11. Brzmi nieźle?

To prawda, ale Tim przemilczał niewygodną prawdę: tempo aktualizacji spada, bo użytkownicy z większą rezerwą traktują nowe wersje oprogramowania. To, co udostępnia Apple nie jest już stuprocentowo dopracowane i bezawaryjne, a nie wszyscy chcą pełnić rolę darmowych betatesterów.

Wśród okrągłych zdań pojawił się jednak istotny konkret: wszystkie urządzenia, na których działa iOS 11, otrzymają aktualizację do iOS 12. A przy tym – na przekór zarzutom o planowe postarzanie – Apple zapewnia, że nowy system będzie na starszym sprzęcie działać szybciej.

Obraz

Po co nam rozszerzona rzeczywistość?

Apple podkreślił znaczenie rozszerzonej rzeczywistości. Wspierająca ją platforma programistyczna – ARKit – doczekała się nowej wersji i funkcji. Co to oznacza dla użytkowników? Dla profesjonalistów, pracujących np. z oprogramowaniem Adobe, AR w wydaniu Apple’a zapewnia możliwość szybkiego podejrzenia efektów pracy w prawdziwym otoczeniu. Narysowałeś plakat? Zobacz, jak będzie wyglądał na ścianie sąsiedniego domu.

Zwykli konsumenci również mają powody do zadowolenia – Apple opracował aplikację Measure. To uniwersalna miarka, pozwalająca na wykorzystanie rozszerzonej rzeczywistości do mierzenia obiektów w naszym otoczeniu. I choć podobne rozwiązania są już od dawna dostępne, to – znając Apple’a – po raz kolejny dostępna od dawna technologia stanie się w końcu użyteczna.

Niestety, dalsza część konferencji z punktu widzenia polskiego użytkownika była mało interesująca. Stary chłop ekscytujący się trójwymiarową rybką, rozszerzona rzeczywistość i LEGO (żeby tak przyjemny temat pokazać w tak nudny sposób….), a do tego kilka nowości, związanych z fotografiami i ich udostępnianiem nie zasługują na nic więcej, niż krótką wzmiankę.

Obraz

Asystentka głosowa i automatyzacja zadań

Podobnie Siri – głosowa asystentka Apple’a. Przed konferencją oczekiwania były znaczne, a skończyło się na implementacji rozwiązań, pozwalających na automatyzację różnych czynności (od lat oferuje to m.in. serwis IFTTT). Sam pomysł nie jest zły, ale z punktu widzenia polskiego użytkownika to bez znaczenia. Podobnie jak udawana ekscytacja nowymi animowanymi emoji/mimoji. Albo filtrami, dostępnymi w aplikacji Aparat.

Znaczenie mają za to zmiany w nowym systemie mobilnym. Po latach Apple przywraca to, co dawno temu zepsuło i czego użytkownicy iPhone’ów mogli zazdrościć Androidowi, czyli grupowanie powiadomień. Zamiast długiej, chronologicznej i kompletnie nieczytelnej listy pojawią się w końcu powiadomienia grupowane według aplikacji, z której pochodzą. Przydatne? Jasne, że tak. Problem w tym, że spóźnione o lata (więcej o nowościach w iOS 12 przeczytacie na Komórkomanii).

Obraz

Za długo siedzisz na Facebooku! – ostrzeże nas telefon

Bardzo ciekawą funkcją wydają się za to podsumowania, dotyczące czasu spędzanego w poszczególnych aplikacjach. Co więcej, będzie można ustawić limity, dzięki których np. nałogowy instagramer dowie się, że limit czasu przeznaczonego na zmarnowanie właśnie się kończy i warto zająć się czymś sensowniejszym, niż oglądaniem cudzych zdjęć.

Znaczącą nowością jest również usprawnienie komunikacji grupowej – grupowe wiadomości w iMessage i rozmowy w FaceTime, w obu przypadkach obsługujące po 32 użytkowników.

Obraz

Zegarek rozpozna, kiedy trenujemy

Apple pochwalił się również zmianami, związanymi ze swoim smartwatchem. Apple Watch sprzedaje się – względnie – dobrze, bo 60-procentowy wzrost robi wrażenie. Dlaczego zatem „względnie”? Problem w tym, że Tim Cook najwyraźniej nie chce ujawnić, jak procentowy wzrost przekłada się na liczbę sprzedanych egzemplarzy. Ile milionów nowych zegarków trafiło do klientów? Tego się nie dowiemy.

Dowiedzieliśmy się za to, że smartwatch Apple’a ma nowe opcje treningowe, sam rozpozna, kiedy zaczęliśmy trening, a na dodatek pozwoli na łatwą komunikację z innymi użytkownikami zegarków. Wisienką na torcie jest dostęp zewnętrznych aplikacji do Siri Watch Face i usprawnione powiadomienia. W praktyce: wszystkie potrzebne informacje dostępne od razu na tarczy zegarka, to duży krok w dobrą stronę.

Obraz

System macOS pomoże skupić się na pracy

Przydatne usprawnienia pojawią się także w telewizyjnej przystawce Apple TV, która nie dość, że w wersji 4K sprzedaje się bardzo dobrze, to w nowym wydaniu zyska wsparcie dla HDR i technologii Dolby Atmos. Z punktu widzenia kinomanów to doskonała wiadomość.

Wartych uwagi zmian doczekali się również użytkownicy macOS. Ciemny tryb graficzny w macOS Mojave, ułatwiający koncentrację na pracy nie jest może czymś bardzo odkrywczym, ale systemowa implementacja tego rozwiązania wydaje się doskonałym pomysłem. Tym bardziej, że „dark mode” ma dostosowywać się do pory dnia.

Zmiany pojawią się również na Biurku, gdzie ułożymy ikony w stosy, a Finder zyska nowe możliwości związane z podglądem plików. Usprawnienia dotyczą również jeszcze prostszej edycji zrzutów ekranu czy nagrywania jego fragmentu. Albo – niech żyje spójny ekosystem! – proste wklejenie obrazu z kamery iPhone’a do dokumentu, nad którym pracujemy na Maku. Ulepszenie dotyczy również integracji dyktafonu z usługą iCloud.

Obraz

Klient, nie towar

Podczas prezentacji Apple mistrzowsko wykorzystał atmosferę nieufności, związaną z danymi użytkowników. Zasada jest prosta – jeśli nie jesteś płacącym klientem, jesteś towarem. A ponieważ użytkownik sprzętu Apple’a zapłacił za niego całkiem sporo, firma deklaruje, że dba o jego dane – utrudni zewnętrznym firmom profilowanie, zablokuje śledzące skrypty i inwigilację choćby przez udostępniane na stronach WWW przyciski Facebooka. Mark Zuckerberg zapewne tego nie polubi. Użytkownicy ceniący swoją prywatność – wręcz przeciwnie.

Podczas konferencji – wbrew początkowym zapowiedziom – padło również kilka zdań na temat sprzętu. Ciekawe zapowiada się możliwość wykorzystania przez Maki zewnętrznych kart graficznych. Nie jest to jednak nic przełomowego, a raczej próba dogonienia tego, co użytkownicy Windowsa mają od dawna. Podobnie jak – w przypadku przeglądarki Safari – wdrożenie obsługi favikonek, czyli niewielkich obrazków widocznych w przeglądarce na kartach stron WWW. Z punktu widzenia użytkowników konkurencyjnych przeglądarek wywołuje to uśmiech politowania.

Podczas wystąpienia padła również ważna deklaracja – Apple nie zamierza łączyć systemu desktopowego i mobilnego, choć w tym pierwszym z czasem ma pojawić się obsługa mobilnych aplikacji z iOS. Czyli jednak unifikacja, ale pełzająca.

Obraz

Impreza dla programistów

Warto w tym miejscu przypomnieć, że WWDC to kilkudniowe wydarzenie przygotowane z myślą o programistach, zapewniających oprogramowanie dla ekosystemu Apple’a. Zwykli użytkownicy śledzą je z uwagą ze względu na fakt, że przez lata to właśnie podczas WWDC Apple ujawniał wiele istotnych nowości. W ostatnich latach były to m.in. iPad Pro, głośnik HomePod, nowa seria komputerów czy nowe wersje systemów operacyjnych.

Jak można podsumować tegoroczną prezentację? Wbrew pozorom nie będę tu narzekał czy powtarzał całkowicie zużytych sloganów o tym, że firma z Cupertino skończyła się wraz z Jobsem. To bzdura. Zadaniem Apple nie jest ekscytowanie blogerów technologicznych, tylko zarabianie pieniędzy i ta firma robi to skuteczniej, niż cała konkurencja razem wzięta. A robi to m.in. dbając o zadowolenia użytkowników.

Brak nowości sprzętowych, w tym sugerowanego w przedkonferencyjnych plotakch nowego iPhone’a SE, może rozczarowywać. Z drugiej strony pozornie drobne usprawnienia w oprogramowaniu, jak choćby grupowanie powiadomień, nowe funkcje zegarka czy jeszcze lepszy dźwięk i obraz dzięki Apple TV przekładają się na codzienne zadowolenie użytkowników.

Obraz

Zadowolenie klienta

„Apple drepcze w miejscu” – stwierdzi zapewne niejeden malkontent. Może i drepcze, ale skupiając się na nieefektownych udoskonaleniach wychodzi naprzeciw oczekiwaniom milionów zwykłych użytkowników. Tych, którzy mają w nosie technologiczne fajerwerki, przedkładając nad nie użyteczność posiadanego sprzętu. A przecież temu właśnie służą przedstawione zmiany.

Całą konferencję można podsumować dwoma punktami.

  • Pierwszy z nich dotyczy faktu, że wyznacznikiem trendów jest iOS. To w mobilnym systemie Apple’a pojawiają się usprawnienia, które z czasem pojawiają się w wydaniu desktopowym.
  • Drugi to maksymalizacja zadowolenia użytkownika z tego, co już ma. Mało efektowna, ale bardzo pożądana. Niemal każdy producent sprzętu obiecuje: „drogi kliencie, wydałeś sporo kupując nasze urządzenia, ale zadbamy o to, abyś był z nich zadowolony”. Apple wydaje się – jako jeden z nielicznych – próbować spełniać tę obietnicę.
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.