Koowheel Onyx - test i recenzja
Deskorolka elektryczna firmy Koowheel charakteryzuje się niezłym stosunkiem jakości do ceny. Kosztuje około 2300 zł, a więc jest 2-3 razy tańsza od słynnego Boosted Boarda. Z recenzji dowiecie się czy warto zaoszczędzić i wybrać, bądź co bądź - chińską deskę.
30.04.2018 | aktual.: 03.05.2018 13:51
Osiągi i specyfikacja
Jeśli nigdy nie jeździliście na desce elektrycznej to musicie wiedzieć, że subiektywne poczucie prędkości podczas jazdy na tego typu pojazdach jest... kosmiczne. Gdy jedziecie 20 km/h, macie wrażenie, że pędzicie stówą, a jadąc powyżej 30-stki - że zaraz oderwiecie się od ziemi. No może trochę przesadzam, ale wierzcie mi lub nie - pozornie niskie wartości liczbowe mogą okazać się bardzo mylące.
Najpopularniejsza deska elektryczna świata - kultowy Boosted Board - rozpędza się w mocniejszej wersji do około 35 km/h. Produkt ten kosztuje przy tym ponad 6 tysięcy złotych i nie jest oficjalnie dostępny na naszym rynku. Niestety, w przypadku większości tańszych desek możemy pomarzyć o wietrze we włosach, gdyż ich prędkość nie przekracza zazwyczaj 20-25 km/h. W przypadku Koowheela jest natomiast inaczej. Producent twierdzi, że rozpędza się ona aż do 40 km/h, czyli do wyższej prędkości niż Boosted Board czy inne deski kosztujące tyle co używany samochód. Co najlepsze - zapewnienia producenta sprawdzają się w praktyce.
W trybie zwykłym deska osiąga około 25 km/h. Na pilocie można jednak uruchomić tryb ekstremalny, który zdejmuje wszelkie ograniczenia i pozwala rozpędzić deskę do rekordowych prędkości. Mi udało się osiągnąć równo 37 km/h, przy czym warto zaznaczyć, że nie trzymałem gazu wciśniętego na maksa zbyt długo. Czułem wyraźnie, że deska nadal powoli się rozpędza. Szacun!
Deska rozpędza się do takich prędkości dzięki dwóm silnikom elektrycznym, zlokalizowanym w tylnych kółkach. Każdy z nich ma moc 350 watów, co okazuje się wartością w zupełności wystarczającą. Deska spokojnie pokonuje miejskie wzniesienia oraz nierówne chodniki.
Akumulator Onyxa ma pojemność 5500 mAh, co według producenta wystarcza nawet na 25 km jazdy. O ile w przypadku prędkości, producent trzyma się faktów, o tyle jeśli chodzi o zasięg - już niekoniecznie. Na desce przejedziemy zazwyczaj kilkanaście kilometrów, a dobicie do 20-stki graniczy z cudem. Ja (70 kg) osiągałem około 15 km, co i tak jest całkiem dobrym wynikiem. Boosted Board w standardowej wersji daje możliwość przejechania niecałych 10 km.
Czas ładowania wynosi 2 godziny, co jest raczej średnim wynikiem i uniemożliwia naładowanie deski do pełna na przykład podczas przerwy na kawę. Warto jednak wspomnieć o tym, że bateria jest wyjmowalna, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmienić ją na nową i jechać dalej. Taki luksus będzie nas kosztował dodatkowo około 500-600 zł.
Główna różnica między tanimi, a drogimi deskami
Osiągi to nie wszystko. Niestety Koowheelu, wbrew temu co sugeruje powyższy akapit i co piszecie na swojej stronie, nie stworzyliście deski, która byłaby lepsza od 2-3 razy droższych produktów. Już Wam tłumaczę dlaczego.
Prędkość i adrenalina płynąca z jazdy to jedno, ale jej komfort to co innego. Deska nie ma żadnych problemów z jeżdżeniem po nierównych nawierzchniach, jakże często spotykanych na polskich drogach i chodnikach. Problemem jest jednak brak amortyzatorów. Jeżdżąc Onyxem czuję się trochę tak, jakbym wsiadł na rower szosowy ze sztywną ramą i próbował nim pruć po wyboistych leśnych drogach. Zapewne nie byłoby to zbyt komfortowe i płynne doświadczenie.
Zapytacie jednak - o jakie amortyzatory chodzi? Przecież w deskorolce nie ma na taki element miejsca… Otóż jest! Rolę “zawieszenia” pełni tu bowiem pokład deski. Testowany pojazd został wykonany ze zwykłego drewna. Jest on sztywny, więc wszystkie drgania - przenoszą się z kółek na ciało użytkownika. Powoduje to szybkie zmęczenie mięśni i mały komfort dłuższych podróży po nierównym terenie.
Pociąga to za sobą jeszcze jedną konsekwencję - małą zwrotność. Deską nie da się zawrócić nawet na szerokim chodniku, bo sztywna konstrukcja ogranicza swobodę. Podczas jazdy, co chwilę trzeba więc schodzić z deski i przestawiać ją ręcznie lub nożnie (szmyrnięcie nogą to całkiem dobry patent!). Oczywiście, słaba zwrotność ma swoje źródła również w długości dechy, ale nie tylko. Nie twierdzę oczywiście, że deską w ogóle nie da się skręcać. Wręcz przeciwnie - po łagodnych łukach jeździ się bardzo przyjemnie, ale infrastruktura miejska ma to do siebie, że często występują w niej nieco ostrzejsze zakręty.
Główna różnica między tanimi deskami elektrycznymi (takimi jak Koowheel, Manta czy Airwheel), a drogimi (takimi jak Boosted Board czy Evolve) tkwi więc właśnie w materiale z którego wykonany jest pokład deski. W przypadku drogich desek, są to bardzo nowoczesne tworzywa, które są równocześnie wytrzymałe i elastyczne, a w przypadku desek z niższej półki - zwykłe drewno lub plastik.
Powyższym akapitem chciałem Wam uświadomić, że nie jest to jedynie różnica na papierze, i że parametr ten ma ogromny wpływ na komfort jazdy i sposób korzystania z deski. Gdy z pełną prędkością wjedziecie z asfaltu na kostkę chodnikową, droższe deski zaamortyzują różnice i pojedziecie dalej. W przypadku tańszych konstrukcji - może zrobić się niebezpiecznie.
Wrażenia z jazdy Koowheelem Onyx
Jako osoba zajmująca się technologiami zawodowo, miałem okazję pojeździć już na wielu różnych deskorolkach elektrycznych. Z tej listy, szczególnie warto wymienić dwa pojazdy - Boosted Board drugiej generacji oraz Airwheel M3. Ta pierwsza jest legendą i pionierem tej kategorii produktowej, więc warto ją uwzględnić jako punkt odniesienia. Airwheel z kolei kosztuje dokładnie tyle samo, co Koowheel więc uważam, że uwzględnienie go w tej recenzji może być pomocne. Poniżej zamieszczam recenzję w formie wideo, w której porównuję deskorolke Manty, Koowheela, Airwheela, Boosted Board i Evolve GT.
Wracając jednak do Koowheela. Dużo zostało już powiedziane. Koowheel Onyx to świetna zabawa, niesamowita frajda z jazdy i ogromna dawka adrenaliny, ale równocześnie mało komfortowy i niezbyt zwrotny środek transportu.
Na Boosted Boardzie jeździ się płynniej i bardziej miękko. Z Koowhelem nie jest jednak najgorzej, bo jeszcze sztywniejszy jest Airwheel M3. Jedyna zaleta M-trójki jest taka, że jako jedyna z trzech wymienionych desek, posiada ona zakrzywiony tył, co pozwala na skręcanie z podniesioną przednią osią poprzez dociśnięcie tyłu deski nogą.
Warto jednak poruszyć temat sterowania deską. Pilot Onyxa jest bardzo wygodny. Świetnie leży w dłoni, ma wygodne ułożenie przełączników i przycisków oraz wszelkie potrzebne diody informujące zarówno o połączeniu deski z pilotem, jak i o stanie naładowania obu elementów.
Mimo niewygórowanej ceny longboarda, deska reaguje na nasze polecenia bez żadnego opóźnienia - w czasie rzeczywistym. Jeśli jesteście zdziwieni, że o tym wspominam, to powiem Wam, że nie jest to normą. Airwheel M3 oferuje na przykład około pół-sekundowe opóźnienie między wciśnięciem gazu, a reakcją deski. Rujnuje to całą przyjemność z jazdy. Tutaj mamy natomiast poziom najdroższych desek.
W przeciwieństwie do Airwheela, pojazd ma napędzane nie jedno, a dwa koła. Nie tylko zwiększa to pewność jazdy podczas przyspieszania, ale co ważniejsze - podczas hamowania. Koowheel Onyx hamuje nie tylko pewnie, ale również bardzo płynnie. Mam tutaj na myśli fakt, że możemy hamować zarówno bardzo delikatnie, jak i mocno - nie ma tutaj żadnych przeskoków jak na przykład w Airwheelu czy w Mancie, które nie dość, że hamuje wyłącznie jednym kółkiem, to jeszcze system działa prawie zero-jedynkowo, czyli albo nie hamuje, albo hamuje pełną mocą.
Jeśli chodzi o kulturę pracy deski to warto jeszcze wspomnieć o odgłosach, jakie wydaje ona podczas jazdy. A właściwie to o ich braku. Jest to najcichszy pojazd elektryczny jakim jeździłem. Nawet silniki Boosted Boarda pracują wyraźnie głośniej. W przypadku Koowheela słyszymy natomiast praktycznie wyłącznie odgłosy toczenia się kółek.
Jest to spowodowana prawdopodobnie tym, że Onyx ma silniki wbudowane w kółka, a więc napęd przekazywany jest bardziej bezpośrednio. W większości innych desek, napęd przekazywany jest poprzez gumowy pasek, co może generować hałas.
Poprzednie modele Koowheela miały przez to rozwiązanie jedną fatalną wadę - gdy chcieliśmy wymienić zużyte tylne kółko, musieliśmy wymieniać również cały silniczek kosztujący kilkaset złotych. Z tego co się orientuję, najnowsza wersja Onyxa umożliwia już wymianę wyłącznie gumowej otoczki koła. Całe szczęście!
Koowheel Onyx w życiu codziennym
Deski elektryczne są fajne do momentu w którym się rozładują. Potem zamieniają się one w koszmar. Tak jest i tym razem. Koowheel Onyx względem konkurencji nie jest ciężki. Wręcz przeciwnie - 7,8 kg to naprawdę niezła waga przy tak dużym zasięgu. Problem w tym, że pojazdy tego typu są naprawdę trudne w noszeniu. Nie wiadomo po prostu jak je chwycić, a niestety czasami trzeba - na przykład na schodach czy w komunikacji miejskiej. Najlepszym sposobem wydaje się chwycenie za przednią oś. Byłoby to naprawdę wygodne rozwiązanie, gdyby nie długość deski. Takie, a nie inne wymiary Onyxa powodują, że niosąc pojazd wyprostowaną ręką będziemy szurać drugim końcem deski po ziemi. Trzeba więc zgiąć rękę napinając bicek, co szybko męczy mięsień i staje się uciążliwe. Zauważyła to z resztą firma Boosted, prezentując niedawno nowe, krótsze wersje swoich deskorolek.
Polecam więc dokupienie do deski torby transportowej, która jest bardzo wygodna, praktyczna i może być noszona również w formie plecaka. Jeśli jesteśmy już przy akcesoriach to polecam również zaopatrzenie się w przednie i tylne oświetlenie. To drugie jest czerwone, co powoduje, że longboard bardziej przypomina prawdziwy i pełnoprawny pojazd. Miny przechodniów - bezcenne.
Wracając jednak do samej deski. Na szczęście, gdy rozładuje się w niej akumulator, użytkownik nie jest skazany na taszczenie jej w ręku. Napęd jest bowiem tak skonstruowany, że opory toczenia są praktycznie zerowe i deska po rozładowaniu zachowuje się jak tradycyjny longboard. Jest to kolejna zaleta wynikająca z umiejscowienia silniczków w kołach deski.
Czy warto?
Satysfakcja z jazdy deskorolką elektryczną jest dla mnie nieporównywalnie większa niż satysfakcja z jazdy różnego typu jeździkami czy hoverboardami, które są według mnie strasznie przereklamowane i odciągają uwagę klientów, którzy bardziej powinni skupić się na tradycyjnych deskach w stylu Koowheela czy Boosted Boarda. Są one prostsze w użytkowaniu i mają znacznie lepsze osiągi.
Pozostając jednak przy modelu Koowheel Onyx. Jest to według mnie propozycja bezkonkurencyjna w tej kategorii cenowej. Osiągami dorównuje ona najdroższym deskom, co powoduje, że adrenalina i satysfakcja z jazdy są ogromne.
Komfort przemieszczania się Onyxem jest jednak nieco niższy niż w droższych urządzeniach, a zwrotność pozostawia sporo do życzenia. Bynajmniej nie psuje to świetnej zabawy. Czy warto dopłacać do bardziej elastycznego pokładu kilka tysięcy złotych? Odpowiedź na to pytanie pozostawię już Wam…
W kategorii jakości, przyznałbym Koowheelowi Onyx 7/10 punktów. W kategorii stosunku jakości do ceny - 10/10.
Jeśli jesteście ciekawi jak Koowheel Onyx wypada na tle konkurencji w różnych kategoriach cenowych, zapraszam do subskrypcji mojego nowego projektu w serwisie YouTube -. Znajdziecie tam recenzję porównawcza 5 różnych deskorolek elektrycznych - od Manty po Boosted Boarda i Evolve'a.