Kuźniar: „Jak tysiąc widzów tak napisze, odejdę z telewizji”. Challenge accepted!
Niebawem przekonamy się, czy niespełnione obietnice to gatunkowa cecha polityków, czy może również dziennikarzy. Jarosław Kuźniar, beztrosko rzucając na antenie wyzwanie internautom, przeoczył, że telewizja i Internet rządzą się trochę innymi prawami.
Niebawem przekonamy się, czy niespełnione obietnice to gatunkowa cecha polityków, czy może również dziennikarzy. Jarosław Kuźniar, beztrosko rzucając na antenie wyzwanie internautom, przeoczył, że telewizja i Internet rządzą się trochę innymi prawami.
Wszystko zaczęło się wczoraj, gdy o 9 rano Jarosław Kuźniar, prezenter TVN24, znany również z prowadzenia programu "X-Factor", przytoczył fragment listu przesłanego do redakcji przez widza Stanisława:
Czy wy: Morozowski, Kuźniar, Rymanowski wiecie o tym, że jesteście tak prymitywni, że powinniście prowadzić jakieś wiejskie imprezy, a nie w telewizji się przedstawiać? I to jest odczucie tysięcy widzów.
Komentując przytoczony fragment, Jarosław Kuźniar stwierdził:
Jak tysiąc widzów tak napisze, odejdę z telewizji. Kontakt24@tvn.pl, jedziemy!
No i się zaczęło! Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać, czego dowodem jest choćby niezwykle popularny wykop "Wyzwanie Kuźniara? Challenge accepted?". Oliwy do ognia dolał wpis prezentera na Facebooku, gdzie Jarosław Kuźniar, odnosząc się do jednego z otrzymanych listów, napisał, że psychiatria ma w Polsce przyszłość.
Nie pochwalam wysyłania listów z bluzgami, jednak cała ta sytuacja dobrze przedstawia nieświadomość, w jakiej trwają czołowe postaci tradycyjnych mediów. Żyjący w świecie XX-wiecznych mediów dziennikarze wydają się nie dostrzegać, że internauci w przeciwieństwie do telewidzów, słuchaczy czy czytelników gazet nie są jedynie biernymi odbiorcami.
Co gorsza, nie dostrzegają lub nie chcą dostrzegać też faktu, że to właśnie Internet powoli, ale nieuchronnie spycha ich media do lamusa. Dobrym podsumowaniem takiej postawy mogą być choćby słowa, które Jarosław Kuźniar napisał na swoim blogu, komentując zamieszanie wokół ACTA:
Nawet okradzionym artystom, zwyzywanym dziennikarzom i profesorom, sponiewieranym politykom nie spieszy się do osuszenia internetowego bagna. Ze strachu, że zablokują Sieć? Niech ją nawet wyłączą na zawsze. Wszystkim wyjdzie na zdrowie.
Prezentera dodatkowo pogrąża przytoczony przez Ewę Lalik komentarz, w którym na antenie stwierdził, że internauci nie mają poczucia humoru. O ile brak poczucia humoru to kwestia subiektywnej oceny, to biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, można zarzucić Jarosławowi Kuźniarowi coś znacznie gorszego: brak odpowiedzialności za słowo.
Łatwo rzucić kokieteryjną deklarację. Trudniej dotrzymać obietnicy, gdy okazuje się, że internauci podjęli wyzwanie i nie mają zamiaru odpuścić. O tym, jak żywiołowa może być ich reakcja, przekonał się niedawno m.in. Zbigniew Hołdys.
Warto w tym miejscu przytoczyć okoliczności powstania starego, polskiego przysłowia. Pewien szlachcic, rozmawiając z anonimowym dworzaninem o objęciu urzędu, który musiał być zatwierdzony przez króla, zapewniał, że jeśli król Jan III Sobieski nie uczyni go wójtem, da władcy do pocałowania ogon swojego konia.
Gdy na drugi dzień szlachcic stanął przed królewskim tronem, rozpoznał w królu dworzanina, z którym tak swobodnie rozmawiał poprzedniego dnia. Rozbawiony monarcha zapytał szlachcica, czy podtrzymuje wcześniejsze słowa, na co ten odpowiedział: Słowo się rzekło, kobyła u płotu.
A zatem, parafrazując znany przebój Kultu: panie Jarku, pan się nie boi. Internauci czekają!