Lampa żywcem wyjęta z laboratorium szalonego naukowca
Producenci oświetlenia co jakiś czas serwują nam coraz to bardziej nowatorskie rozwiązania. Są też tacy, którzy swoje pomysły podkradają chemikom.
Producenci oświetlenia co jakiś czas serwują nam coraz to bardziej nowatorskie rozwiązania. Są też tacy, którzy swoje pomysły podkradają chemikom.
Żarówki, którymi oświetlamy np. nasze biurko, muszą mieć jakąś obudowę. Oto właśnie jeden z przykładów takiego "czegoś". Lampki wykonane zostały z laboratoryjnych zlewek (takie info podaje producent, faktycznie są to kolba Erlenmeyera oraz Florence flask- czyli kolba płaskodenna).
Na tych właśnie szklanych akcesoriach zamontowano mosiężne oprawki, w których zmieszczą się 60-watowe żarówki. Żeby zwiększyć ciężar, a tym samym poprawić stabilność, szklane pojemniki możemy wypełnić np. piaskiem (w grę wchodzą także zapewne inne materiały).
Tak czy inaczej, "laboratoryjne" lampki mają jedną zasadniczą wadę. Każda z nich kosztuje 229 dolarów. Gadżety powinny znaleźć swoich amatorów wśród zwolenników steampunku. Ale może zainteresują także posiadaczy zestawów małego chemika.
Źródło: conant